Autor Wątek: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online  (Przeczytany 54400 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

_michal

  • Gość
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #150 dnia: Lipca 07, 2011, 21:01:13 »
Raczej tak, dam znać jeszcze.

John Cool

  • Gość
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #151 dnia: Lipca 07, 2011, 21:30:33 »
Jest prawdopodobne że i ja się w końcu skuszę, ale po półtorarocznej przerwie moje umiejętności są bardziej niż żenujące więc w razie takiej ewentualności radziłbym trzymać się ode mnie na dystans  :banan.
« Ostatnia zmiana: Lipca 08, 2011, 09:03:27 wysłana przez KosiMazaki »

Offline uziel101

  • 16th VTFS
  • *
  • samoloty, czołgi, pociągi
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #152 dnia: Lipca 07, 2011, 22:23:18 »
Masz mój miecz :P .

Zdania kończymy kropką. Mazak.
« Ostatnia zmiana: Lipca 08, 2011, 09:04:52 wysłana przez KosiMazaki »
That's Vietnam music... can't we get our own music?

Offline Dare

  • APAsq
  • *
  • #5 - WBCI
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #153 dnia: Lipca 08, 2011, 08:53:57 »
Niestety ja odpadam, nie dam dziś rady. :( Orzeł wyjechał gdzieś i też go raczej nie będzie.

Schmicht

  • Gość
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #154 dnia: Lipca 08, 2011, 17:02:35 »
Johny - nie uwierzę póki nie zobaczę! :P.

Jak najbardziej będę - mogę latać na wszystkim pod warunkiem, że to nie śmiglak ani sprzęt hamburgerowy.
« Ostatnia zmiana: Lipca 08, 2011, 18:14:34 wysłana przez KosiMazaki »

John Cool

  • Gość
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #155 dnia: Lipca 08, 2011, 17:06:08 »
Widzę że już mnie wszyscy skreślili, jak starego dinozaura  :D.
« Ostatnia zmiana: Lipca 08, 2011, 18:16:17 wysłana przez KosiMazaki »

Offline Mekki

  • Global Moderator
  • *****
  • Tępy Ch**:)
    • 13 WELT
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #156 dnia: Lipca 08, 2011, 17:08:35 »
A dziwisz nam się Żąą?:>
A w jaki sposób Ty jesteś upośledzony?

Kanał youtube 13WELT

John Cool

  • Gość
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #157 dnia: Lipca 08, 2011, 17:18:50 »
A skąd, pewnie jeszcze z pół roku i padały by pytania typu "... a kto to kur** jest John, to jakiś użytkownik Forum?" :D.
« Ostatnia zmiana: Lipca 08, 2011, 18:17:25 wysłana przez KosiMazaki »

Offline syringe

  • *
  • Centipede
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #158 dnia: Lipca 08, 2011, 22:43:44 »
Dzięki Panowie za loty. Było zacnie. :)
Każdy odwalił kawał dobrej roboty. Szmit na 29 wymiatał F-18, Uziel przypominając sobie obsługę żaby, kasował radary Hawka, a cztery Kamovy zakatowały wojska NATO.
Juto pojawi się AAR Zimnego. :)

Pozdrawiam.

_michal

  • Gość
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #159 dnia: Lipca 08, 2011, 23:51:32 »
Po raz pierwszy udało mi się tyle pojazdów wymieść. Potem oberwałem, siadła mi cała awionika, HUD, ABRIS, PVI, wracałem do bazy IFR - I Follow River. Świetny klimat, dzięki!

Schmicht

  • Gość
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #160 dnia: Lipca 09, 2011, 20:27:57 »
Naprawdę było zacnie!
Choć było to stricte męskie grono to jednak nie bolało, aż tak mocno.  :118:
Inną sprawą jest fakt, że to właśnie Syringe najbardziej się otworzył na nasze potrzeby.  :021:


A! Bym zapomniał!
Choć nie na żabie, to jednak naprawdę latał z nami Johny:002:

Offline syringe

  • *
  • Centipede
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #161 dnia: Lipca 09, 2011, 20:33:39 »
Inną sprawą jest fakt, że to właśnie Syringe najbardziej się otworzył na nasze potrzeby.  :021:

Tak właśnie było. A na poniższym zdjęciu widać, że to właśnie Szmit był najbardziej zainteresowany moją dziurą.


A jak skończył podziwiać to i po buzi przyszedł.  :021:


John Cool

  • Gość
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #162 dnia: Lipca 12, 2011, 03:22:16 »
No cóż, faktycznie w piątek polataliśmy sobie w silnym składzie, narobiliśmy nieco bigosu i - suma sumarum - tym razem miałem przyjemność dać razem z Wami wspólnie solidną lekcję pokory połączonym wojskom lądowym NATO sił zbrojnych US Army, Bundeswehry i nielicznym siłom przynależących do 1-2 mniejszych państewek.

W kwestii zorganizowanych lotów był to mój absolutny debiut więc wypada napisać w końcu małe, nieco spóźnione z braku czasu, sprawozdanie z boju.

ZADANIE:

Naszym zadaniem było zlokalizowanie a następnie eliminacja możliwie największej liczby elementów zgrupowania wojsk sił zbrojnych NATO w rejonie miejscowości UDARNYJ. Pozwoliłem sobie nieco bardziej rozrysować mapkę przedstawioną przez Lilaka na odprawie:



Celem priorytetowym była brygada samobieżnej artylerii rakietowej w skład której wchodziło kilka pododdziałów wyekwipowanych w wozy ogniowe M277 systemu MRLS, zgrupowanych najprawdopodobniej na okalających wzgórzach na północno-zachodnich rubieżach miasta UDARNYJ. Należało się również spodziewać pododziałów piechoty zmechanizowanej w samym mieście w terenie zurbanizowanym.

Pododziały piechoty zmechanizowanej wyposażone licznie w czołgi (MBT) typu M1A1/M1A2, Leopard 2A5 oraz bojowych wozów piechoty kilku typów, nie licząc ciężarówek 5T, HMMWVEE i mniejszych pojazdów broniły również podejść od wschodu od strony dwóch przepraw rzecznych: mostu północnego oraz mostu południowego.
 
Należało się spodziewać że brygady zgrupowane przy obydwu przeprawach przez okalające miasteczko bajorko posiadały liczną i dość dobrze zorganizowaną OPL wojsk lądowych, począwszy od samobieżnych zestawów lufowych typu M163 Vulcan, poprzez liczne sprzężone sprzężone armaty plot ZU-23M-2 na różnych nośnikach, skończywszy na przenośnych zestawach rakietowych (ZRK) typu FIM-92A Stinger czy Igła-1 oraz samobieżnych nośnikach typu Roland II, M1097 Avenger czy M6 Linebacker.

Ponadto trzeba było mieć na uwadze iż w odległości ok. 20 km na zachód od miasta rozmieszczone zostały wozy ogniowe baterii rakietowej zestawu plot MIM-23B "Imp. Hawk", swoim zasięgiem zapewniający parasol ochronny nad całym rejonem. Oprócz zestawów przeciwlotniczych przeciwnik dysponował również własnymi siłami lotniczymi, włączając w to śmigłowce kilku typów, poprzez samoloty szturmowe A-10A a na samolotach myśliwskich skończywszy (F/A-18C). Jasne więc było że grupa szturmowa wiertolietów potrzebowała również własnej osłony z powietrza - zarówno do eliminacji zagrożenia z powietrza jak i uciszenia cięższych zestawów plot.

Po krótkiej odprawie zebrało się nas ostatecznie sześciu chłopa i udało nam się sformować jako-taki skład na tamten dzień.


Skład grupy udarnych wiertolietów:

Para 1:
John Cool: Ka-50 nr/burt. 01, kod 501
Syringe:    Ka-50 nr/burt. 02, kod 502

Para 2:
Mekki:     Ka-50 nr/burt. 03, kod 503
Empeck:    Ka-50 nr/burt. 04, kod 504

Częstotliwość radia R-800L1/L2 (UKF-1/2): 127.5 MHz
Start misji: 11:40


Wsparcie:

Schmicht:  MiG-29 nr/burt: 12
Uziel:    Su-25T nr/burt: 07


Start z lotniska (AwB) Mineralne Wody (UWMM) zaplanowany na 11:40, dolot do spodziewanego rejonu walk około 45 km.

ROZRUCH:

Jeśli chodzi o działania śmigłowców, zamiast lecieć zbitym rojem jak ostatnie wesołe palanty, najprościej było podzielić się na dwie grupki-pary udarnych wiertolietów i podejść do miasta od zachodu - pierwsza miałaby podlecieć od północy, od strony okalających wzgórz i linii wysokiego napięcia natomiast drugia miała odejść kilka kilometrów na południe i wykonać przelot wzdłuż rzeki biegnącej na południu, następnie podejść od południa do drugiej przeprawy rzecznej.


Próba rozruchu.

Rozruch maszyn, start i sformowanie zgrupowania w powietrzu, pomimo kilku drobnych wpadek, odbył się zgodnie z planem. Wpadek - bo cóż, jako kompletny i całkowicie zielony debiutant zorganizowanych lotów bojowych nie uniknąłem małego zamieszania przy odpaleniu maszyny, oczywiscie z pamięci i na gorąco. Postanowiłem się nie rozdrabniać a jako że jestem urodzony twardy typ to olałem zewnętrzne podłączenie zasilania AC/DC z APY i postanowiłem za pomocą WSU odpalić silniki maszyny tylko za pomocą pozostałego napięcia z wewnętrznych baterii. Po odpaleniu baterii, interkomu (SPU), obu częstotliwości radiostacji, gidrosistemów, kontroli paliwomierza i instalacji przeciwpożarowej, oszczędzając baterie odpuściłem sobie uruchamianie kompleksu RANIET i PrNK-80 Rubikon więc zabrałem się za zapusk WSU. Po czym ta, po charakterystycznym grzmocie i sakramentalnym rozruchu... zaksztusiła się.


Odpalenie pozostałych systemów.

No tak, odciąłem mu dopływ topliwa z predniego i zadniego baka, widząc że opóźniam się z rozruchem w stosunku do reszty  zgasiłem turbinę rozruchową, poprzełączałem pospiesznie AZSy i spróbowałem jeszcze raz. Teraz poszedł więc przełączyłem na prawy dwigatiel, zapusk, przy 1800-2000 obrotów pchnąłem manetkę do oporu i turbina Isotowa w końcu zagrała. W międzyczasie odpaliłem IKW, zasilanie PNK, urządzenie odzewowe SRO i kilka drobniejszych systemów. Później już z drugim dwigatielem poszło gładko, wszedłem na 9000 obrotów i włączyłem automatykę wewnętrznych generatorów prądu. WSU jest już zbędne. Przed nosem przejechał mi MiGacz Szmita, skołujący z płaszczyzny postojowej na start - Ci już praktycznie są gotowi do poderwania się w powietrze. Teraz spokojnie zabrałem się za resztę - nawigację PWI-800, kanały systemu atuomatycznego sterowania, fotel katapultowy, SUO, resztę AZSów do komunikacji i TLK, wreszcie wyrzutniki UW-26 i Otklik. JAko że wrobiono mnie w dowódcę formacji ustawiłem sobie pokrętłem KTO JA kanał identyfikacyjny ID 1 dla TLK oraz tryb - chcąc nie chcąc - KOM jako Komandir.


Mieniąca się na żółto "Setka" - ciągle jeszcze uruchamia się kompleks RANIET.

Dopiero teraz skojarzyłem że tak właściwie nie mam jeszcze odpalonego kompleksu nawigacyjno-bojowego, więc szybko przełączam AZSy dla ABRISa oraz kompleksu RANIET. Dopiero teraz stacja celownicza, IŁS oraz sterujące nimi komputery tj. bortowe masziny CWM "Orbita" - serce awioniki Kamowa - budzą się do życia. Po czym pobieżna kontrola wskazań przyrządów i w zasadzie - to wszystko co mi potrzebne. Niestety rozruch kompleksu trwa pewną chwilkę, po tym jak Mekki (503) zgłosił gotowoć postanowiłem już nie trwonić czasu tylko rzuciłem - 501, gotów do startu! Podrywając maszynę w pośpiechu z gaciami na kostkach domykałem jeszcze drzwi kabiny (sic!), nie mając jeszcze zielonkawych wskazań symboli kodowych IŁSa przełączyłem się chwilowo na mieniącą się na żółto siateczkę żeby mieć jakikolwiek punkt odniesienia przy korekcie trymowania.

DOLOT:

Po poderwaniu maszyny, sformowaliśmy z Syringe (502) parę, po czym na niespełna 20 metrach weszliśmy na kurs 300 na PPM1, jako prowadzący nakazałem prędkość 180 km/h - prędkość jeszcze w zupełności wystarczająca i bezpieczna na tej wysokości. Rzucam kątem oka na górny panel ostrzegawczy - kurwa, kontrolka RANIET ciągle świeci na żółto. W międzyczasie podeszliśmy do linii wysokiego napięcia i trzymaliśmy się blisko niej, uważając na instalacje elektyczne i pozostawiając ją nieznacznie z prawej burty. Para Mekki (503) i Empeck (504) odeszła nieco na południe, trzymając się jakieś 6-7 km od nas. Uff, w końcu kompleks zakończył procedurę uruchomienia i można przejść na normalną symbolikę IŁSa.


Swałocz! W maszinu!!! Startujemy!

W międzyczasie para osłony Schmicht na MiGu-29 oraz Uziel na Su-25T, już od dawna byli w powietrzu. Schmicht dość szybko zameldował o licznych spike'ach na Beriozie - zaróno od radiolokacyjnewj stacji obserwacyjnej i naprowadzania rakiet zestawu Hawk rozmieszczonego niedaleko jak i zachodnich myśliwców. Dość szybko zostali zresztą zaatakowani zarówno przez Hornety jak i Guźce - poza co rusz pojawiającymi się charakterystycznymi śladami dymnymi po odpalonych rakietach z daleka i splashami pozostałymi po trafionych pechowcach przyznam że niewiele widziałem - poza tym że dorwali Uziela, więc na likwidację zestawu musieliśmy trochę dłużej poczekać. Poza tym zadyma musiała się skończyć najwyraźniej na naszą korzyść bo Szmit dostał w powietrzu a nas nikt więcej nie niepokoił.


W końcu normalna symbolika IŁS.


Formowanie pary.

Dość jasno okazało się przy tym że - przynajmniej na razie, po długim okresie postu i braku nalotu nie jestem właściwą osobą nie tylko na dowódcę ale i na prowadzącego formację, jakoś kilka kilometrów przed PPM1 nieco zwolniłem, do 140-150 km/h nie meldując o tym o mały włos nie doprowadzając do kolizji, jeszcze w ostatniej chwili słysząc w słuchawkach sakramentalne "501, zwalniasz!?!?". Parę nawyków muszę sobie jednak wyrobić - tu muszę pochwalić resztę chłopaków jak również Szmita i Uziela - którzy zważywszy na to że latali jako 'samotni strzelcy' sami z siebie co rusz zgłaszali sytuację w powietrzu.


Lot wzdłuż linii wysokiego napięcia.

Przy czym nie tylko ja miałem drobne problemy - również Mekki (503) dość wcześnie zgłosił awarię kilku systemów, włączając w to kanały autopilota. Implikowało to fakt że przez znaczną część lotu miał nielekko, nie wspominając już o problemach z zawisem.

W międzyczasie przełączyliśmy się na PPM2, korygując kurs na 290 i prędkość na 220km/h. Lecieliśmy nisko, momentami wzbijając tumany kurzu, nad szeroko rozpościerającymi się, bezkresnymi polami Kraju Stawropolskiego. Taki a nie inny dobór trasy miał swoje zalety - przede wszystkim na szerokim widnokręgu nie mogliśmy nie przeoczyć niczego w odległości 7 - w porywach i 10 kilometrów, pomagając sobie chwilami stacją celowniczą. Po kilkunastu kilometrach lotu w tym kierunku wyszliśmy nad czoło wzgórza okalającego UDARNYJ i rzeczne bajorko ze wschodu. Zmniejszyliśmy prędkość do 80-100 km/h, bacznie obserwując stacją teren. Ktoś mógłby pomyśleć że to jest kiepski pomysł bo przecież mogliśmy się skradać niziutko w dole wzdłuż rzeki bo po wychyleniu dziobów będziemy jak na widelcu - nic bardziej mylnego, wręcz przeciwnie - spodziewaliśmy się mieć piękny widok na rzekę, most, bajorko i okalające pola. Cele powinny się ułożyć jak na strzelnicy - i prawdę mówiąc nie pomyliliśmy się. Trzeba było tylko pilnie uważać bo z map wynikało że u progu z drugiej strony jest przecięte kolejną linią wysokiego napięcie i żeby się w nią nie "wkomponować" w feworze walki - która niechybnie musiała za chwilę wybuchnąć.


Nad krajem Stawropolskim.

WALKA:

Podlecieliśmy do wschodniego skraju wzgórza, zmniejszając nieco prędkość do 70 km/h. Korzystając z chwili wytchnienia zwolniłem blokadę uzbrojenia, nastawiłem przełączniki salwy  działek i dla broni niekierowanej, gotowość i kodowanie wiązki impulsów świetlnych systemu Priczał dla przeciwpancernych pocisków kierowanych PTUR 9A4172 "Wichr", jak również zaprogramowałem wyrzutniki uzbrajając oba na wyrzucenie w krótkim interwale po 4 pakiety flar - na tyle dużo jak na 128 sztuk kompletu żeby w "razie W" wytworzyć wystarczająco kontrastowy cel pozorny dla głowic Igieł i Stingerów. Powoli wychylając nosy zza osłony węszliśmy w poszukiwaniu pierwszych celów do kolejki. Po tym co rozegrało się nad naszymi głowami przy naszej biernej obserwacji w kóncu czas abyśmy i my odkroili sobie kawałek tortu.



Pierwsze podejście, pierwszy cel w zasięgu stacji.

Mniej więcej tym samym Mekki z Empeckiem zbliżyli się od południowo-wschodniej strony nad bajorko i zameldowali o pierwszych celach w odległości kilku lilometrów. Najprawdopodobniej widzieli brygadę zgrupowaną przy południowej przeprawie. Mniej więcej w tym samym czasie Uziel zgłosił odpalenie rakiet H-58U. Oznaczało to w zasdzie tyle że za minutę-dwie najprawdopodobniej będziemy mieć zagrożenie ze strony baterii plot MIM-23B "Imp. Hawk" z głowy. Nadlecieliśmy nad szczyt wzgórza i rozpostarł się przed nami widok na północny most. Pole przed nami - tak jak się spodziewaliśmy - dla urozmaicenia poprzecinane było słupami linii wysokiego wysokiego napięcia.

Praktycznie zawisnąłem, zamiast skorzystania z auto-hovera ręcznie stabilizując i trymując wiertolieta, polecając jednocześnie mojemu prowadzonemu tj. Syringe (502) aby zrobił to samo. Od lewej strony byliśmy nieznacznie zasłonięci drugim wzgórzem - było to wygodne bo tej strony nie musieliśmy pilnować - od tego była druga para śmigłowców podchodząca do UDARNYJ od południowego wschodu. Prawie jednocześnie zameldowaliśmy o niewielkiej grupce pojazdów tuż obok przeprawy z odległości circa 7 kilometrów z kiertunku 260 stopni - 2-3 czołgi M1A2 "Abrams", ze 1-2 M2A2 "Bradley'e", do tego co najmniej M1097 "Avenger", do tego kilka odmian popularnych HUMVEE oraz ciężarówek 5T (M818). Chwilę później Syringe zgłosił odpalenie pierwszego ppk "Wichr", pozbywając się "Avengera". Manipulując wskaźnikiem Szkwała odnalazłem swój cel, ramka prowadzenia ppk w płaszyźnie wertykalnej sama skierowała się na cel, jednocześnie ustawiając pod tym samym kątem sprzężone z nią wyrzutnie APU-6 na belce BU-3WA. Po pojawieniu się sygnału "GOTÓW" (symbol "C") odpaliłem swojego pierwszego z przeszło tuzina Wichrów spoczywających na wurzutni APU.


Odpalenie PTUR Wichr.

Wicherek wdzięcznie zszedł z wyrzutni rurowej rozkładając brzechwy usterzenia i zrywając przy tym z impetem osłonę z tworzywa sztucznego. Chwilę później jego czujniki uchwyciły 7 x 7 metrową bramkę naprowadzania łapiąc się możliwie najbliższego otoczenia wiązki, jego autopilot wydając komendy na stery koryguje kierunek lotu, podążając tam gdzie go Bóg prowadzi osiągając w porywach - bagatela - skromne 2300 km/h (sic!). Z tej odległości cel ma - no cóż - niewiele ponad 13 sek. na reakcję. Chwilę później uzyskałem trafienie - jak się okazało - M1043, jakiejś bliżej nieokreślonej odmiany amerykańskiego łazika. W sumie średnio atrakcyjny cel. W tym samym czasie wsparł nas z wysoka Uziel, atakując tę samą grupkę również za pomocą Wichrów i cięższych rakiet H-25MŁ, w odróżnieniu od tych pierwszych mających nieco większy zasięg i naprowadzanych na odbite światło lasera - przy czym będąc "odpowiednio" cięższymi.

John Cool

  • Gość
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #163 dnia: Lipca 12, 2011, 03:23:03 »
[c.d.]


Druga grupka - m.in. czołgi M1A2 "Abrams".

Z Syringe poszukaliśmy sobie następnych celów, niszcząc po M1043 i M818. Od południowej strony Empeck i Mekki również dawali radę, robiąc porządek z M163 (Vulcan) i inną drobnicą. W międzyczasie przenieśliśmy ogień na bardziej smakowity kąsek - czołgi M1A2 "Abrams", nie patyczkując się z nimi i opalając salwami PTURy po dwie sztuki zaliczyliśmy z Syringe po jednym. Po akcji zwiększyliśmy prędkość do 40-50 km/h i podlecieliśmy nieco bliżej. Tuż przed linią wykokiego napięcia znienacka Otklik mi "ocipiał" i zaświecił się jak choinka Bożonarodzeniowa. Nie wspomnę już o tym że kręcąc się w pobliżu rozpiętych drutów o mały włos nie wpakowałem się w słup trakcji. Światełko LD oznaczało że ktoś mnie podświetlił dalmierzem. Wolałem nie szukać źródła tylko wykonałem gwałtowny zwrot w prawo rzucając kilka serii flar i rzuciłem szybko w mikrofon że Otklik mi się świeci. Okazało się że wzięła mnie na cel jakoś dobrze okopane działko ZU-23-2 którego wcześniej nie zauważyliśmy. Wkrótce później mój prowadzony pozbył się zagrożenia. Po tym zajściu 502 melduje mi o stanie uzbrojenia - 3 ppk Wichr, 2/3 amunicji do działka i nprów, jeśli chodzi o mnie zostało mi jeszcze 7 pocisków do wykorzystania i praktycznie komplet amunicji niekierowanej. Coś za oszczędnie gospodarzyłem zapasami amunicji.


Cel główny - wozy ogniowe M277 MRLS.


Otklik się zapalił - lepiej zrobić unik, tak just in case jakby coś ciężkiego popier..... w moim kierunku.

W międzyczasie nad południową przeprawą druga para kończyła robić porządki, dobijając ostatnie HUMMVEE i kilka wozów BTR-80. Zacząłem skanować stacją przestrzeń kilku km przede mną w poszukiwaniu następnych ochotników, po czym coś na wzgórzach od zachodniej strony pola przykuło moją uwagę - okazało się że na stoku wzniesienia w odległości około 13 km od naszych pozycji rozlokowanych jest grubo ponad kilkanaście wozów różnych typów. Chcąc przekazać informacje grupie wiertolietów o nowo wykrytym celu rzuciłem okiem na górny panel TLK, wybrałem rodzaj celu, przycisk WSIEM czyli do wszystkich i PRD - wysłanie koordynat zapamiętanego celu przez TLK i wskazanie go na ABRISie. Niestety pomimo dwukrotnej próby nie udało mi się to - po łączach telemetrycznych do nikogo nie poszła żadna informacja, nawet mi nie pokazała się żadna indykacja na ekranie ABRISa. Rzut okiem na panel radia, AZSy, pokrętła TLK - powinno być w porządku... No żesz [chcesz w kolano?] mać! 


Niebezpiecznie blisko drutów...

Chcąc nie chcąc rzuciłem w mikrofon o nowo wykrytym celu podając odległość i kierunek, po czym okazało się po bliższym przyjrzeniu się że są to pozycje domniemanego pododziału samobieżnej artylerii rakietowej - rakietowe wozy ogniowe M277 MRLS, wozy wsparcia technicznego czy elaboracji rakiet a także - co zapewne było bardziej prawdopodobne - również dalszych zestawów przeciwlotniczych. Zatem wykryliśmy główne zgrupowanie nieprzyjaciela. Dopiero później przypomniałem sobie że aby coś wysłać przez TLK i ABRISa to w zasadzie najpierw ABRIS musi coś pamiętać i dopiero wówczas po wyborze celu (miga na ekranie) można coś z nim zrobić - a ja nie zapisałem sobie wyliczonych koordynat celu tylko chciałem od razu z palca wszystkim posłać koordynaty via. TLK. Sprawdziłem to sobie później w simie w jakimś Instant Action ze skrzydłowym AI i wreszcie zadziałało - szkoda bo zapewne by się przydało podczas misji. Żeby było zabawniej podczas misji przynajmniej raz zapaliła mi się kontrolka na EKRANie: PRIJIAT CU (Ciele-Ukazanie): czyli koordynaty od kogoś jak najbardziej mogłem przyjmować.

Podlecieliśmy nieco bliżej, tuż obok dopalających się wraków pierwszego zgrupowania wozów u północnej przeprawy. Okazało się że najwyraźniej ustały się tam ze dwa lekkie pojazdy które prawie natychmiast zaatakował z góry Uziel na swoim Su-25T. Zajście zobaczyłem prawie w ostatniej chwili nieomal dostając oczopląsu - najpierw ujrzałem ogień i dym makabrycznej salwy kiludziesięciu npr S-8KOM, po czym pilot Żaby najwyraźniej nie zdołał wyprowadzić ze - zdecydowanie zbyt stromego nurkowania - i z impetem wyrżnął w glebę, tuż pod moim nosem!


Wielki krater i ognisko po Uzielu.

Powoli zbliżając się do nowego celu, podziwiając jednocześnie z boku dopalające się wielkie ognisko i krater po rozbitej Żabie niespodziewanie usłyszeliśmy od Mekkiego i Empecka o nowym celu - okazuje się że około 30 stopni lewo, jakieś 6 km od naszych pozycji było jeszcze jedno - trzecie zgrupowanie przeciwnika, tym razem jednostki Bundeswehry, tuż na szosie łączącej UDARNYJ z drugą miejscowością rozlokowaną u stóp przeciwległego wzniesienia. Szybka obserwacja Szkwałem upewniła nas że mowa o kolejnym łatwym żeru - tym razem kilka czołgów Leopard 2A5. Okazało się przy tym że kolumnie towarzyszył wóz ogniowy zestawu Roland II - wyeliminowany zresztą dość szybko przez Syringe. W sumie dość podejrzana sprawa bo z tej odległości powinien już mieć nas dawno w rubieży ogniowej - no chyba że obsługa wytrzaskała cały zapas rakiet na MiGacza i Żabę krążącą górze. Wszyscy czterej poczęstowaliśmy grupę salwami rakiet przeciwpancernych eliminując wszystkie Leo - praktycznie każdy z wiertaliotów miał na koncie po 1 lub 2 sztuki.


Ostrzał Leo 2A5.

Po tym skupiliśmy się na celu głównym - stanowisku artylerii rakietowej. Z odległości 8-9 km skanowałem obszar w poszukiwaniu zestawów obrony plot - wręcz niemożliwe aby taki cel pozostał niebroniony! W sumie nie pomyliłem się bo ujrzałem nagle ciągnącą ku górze smugę dymu... a chwilę później efektowny splash, prawdpopodobnie któryś z samolotów górnego piętra osłony oberwał. Szkoda że za późno się za to wziąłem i w sumie tutaj dałem ciała bo - jako dowódca - mogłem zabronić zbliżania się bez mojego zezwolenia. W każdym razie chwilę później znalazłem to cholerstwo, blokując na nim stację i odpalając jednego z pozostałych ppk na APU-6 - kolejny M1097 "Avenger" był już z głowy. W międzyczasie z drugiej strony zgrupowania wykryłem jeszcze stanowisko ZU-23-2 - również zostało unieszkodliwione. W tym samym czasie pozostali trzej z nas - 502, 503 i 504 podeszli na tyle blisko że mogli razić cele uzbrojeniem niekierowanym. Mekki, Empeck i Syringe urządzili sobie na wzgórzu istną kanonadę, używając działek 2A42 i nprów - wykorzystując makabryczną salwę sekundową praktycznie w 2 minuty wyeliminowanych zostało około 20 pojazdów, z tego ponad połowę stanowiły wyrzutnie M277 MRLS, reszta to M818 i inny sprzęt - mi udało się wyeliminować zaledwie pojedynczą przy użyciu ppk - niestety wisiałem zbyt daleko aby urządzić sobie strzelecką party i mogłem się tylko przyglądać. Po tym ataku Syringe (502) zgłosił koniec amunicji - klasyczny kod "Winchester" (w książce Eda Macy'ego jedna z załóg brytyjskich Augusta Westland Apache AH Mk 1 wytrzaskała podczas operacji Glacier nad fortem Jugroom kompletny zapas Hellfire, npr Flechette i M230).


Poszukiwanie niedobitków - dolot.


Nad miastem - w IT-23M widać działającego Empecka.

Dopiero po tym ataku zaczęły się kłopoty - jakieś 2-3km od miejsca koncentracji artylerii była jeszcze jedna grupka pojazdów, już na terenie zabudowanym - w tym kilka M2A2 "Bradley" z ppk BGM-71D TOW. Najwyraźniej 502 po wyjściu z kolejnego podejścia do ataku musiał znaleźć się w ich zasięgu bowiem odpalono w jego kierunku kilka rakiet. Został trafiony dwukrotnie - pierwszy pocisk wybuchł stosunkowo blisko nie czyniąc jednak większych szkód, jednak śmigłowiec 502 został trafiony drugim i to bezpośrednio - szczerze mówiąc widząc efektowny plask myślałem że jest już "po ptokach". Po wymianie zdań okazało się jednak że śmigłowiec utracił znaczną część ogona - tracąc wprawdzie stateczność kierunkową, ciężką do opanowania przy niskich prędkościach ale pozostając jednak sterownym. Syringe na takie dictum zdecydował o powrocie do Mineralnych Wód. 


Szukamy niedobitków...


Odpalamy pozostałe NRS...


Wytrzymał to tylko pojedynczy M1A2.

Po tym zdarzeniu zabraliśmy się za domniemaną grupkę pojazdów - cholera, ciągle jakieś niedobitki pododziałów pozostawały gdzieś pomiędzy budynkami. Podleciałem trochę bliżej i moją uwagę przykuł HUMVEE i dwóch piechocińców z M4/M16 i... najwyraźniej ze Stingerem. Poczęstowałem towarzystwo działkiem, kładąc faceta z rurą, natomiast będący blizej Empeck pozbył się HUMVEE. Krążąc dalej wszedł w zasięg M2A2 Bradley'a, stąd widziałem jak częstuje go TOWami. Niestety samemu nie mogłem go zdjąć będąc za daleko, tym niemniej Empeck poczęstował grupkę pojazdów pozostałymi nprami i działkiem. W miedzyczasie w górze krązyli Szmit i Uziel, również obrabiając cele w mieście. Po tym ataku Empeck zgłosił awarię systemów nawigacji, IŁSa, ABRISa i PWI, po czym przerwał atak kierując się do bazy klasyczną metodą IFR - I Follow River.


Kurs do bazy na AER1.


Najkrótszą drogą do domu...

Z wiertaliotów pozostałem sam. Podleciawszy do miejsca gdzie pozostały jeszczcze jakieś niedobitki wywaliłem w to miejsce salwę nprów - udało mi się zniszczyć HUMVEEE i bodajże pojedynczą M818. W feworze walki odkryłem jak na złość że odpalam rakiety parami i najprawdopodobniej coś pomieszałem na panelu SUO ustawiając tryb strzelania ale nie miało to znaczenia. Pozostał jeszcze pojedynczy M1A2 "Abrams", który niestety przetrzymał mój atak nprami S-8KOM. Poczęstowałem go 30mm przeciwpancernymi z działka 2A42 ale nie miało to sensu na dłuższą metę - pukałbym go w dekiel dopóty zapewne oddałby mi z nawiazką ze 120 mm armaty gładkolufowej (sic!). Ostatecznie pozostały "Abrams" zebrał od krążącej w okolicy Żaby. Po tym miałem już dość, więc w PWI wbiłem AER1 - w sumie jedyne zaprogramowane lądowisko i skierowałem się do Mineralnych Wód.


No i w domu!

W międzyczasie Syringe zdołał już zebrać się do podejścia do lądowania uszkodzonym wiertaliotem - próbując posadzić go delikatnie na pasie, bez stateczności kierunkowej, tym niemniej udało mu się bezpiecznie sprowadzić maszynę na ziemię. Do bazy doleciałem po 10-15 minutach jako ostatni, bezpiecznie lądując na płaszczyźnie postojowej - aczkolwiek nie obeszło się bez małego incydentu. Mianowicie próbując wypoziomować i wytrymować maszynę nisko, na małej prędkości, manewrując wokół płaszczyzny postojowej nieco mnie zniosło, mały włos nie przyhaczając wirnikiem o ziemię. Na szczęscie zdołałem zapanować nad maszyną i skończyło się bez przykrych konsekwencji.


Ostatnie podejście...

W sumie lot można zaliczyć do całkiem udanych. Żaden ze śmigłowców nie został zestrzelony ani bezpowrotnie stracony, wszystkie dotarły bezpiecznie do bazy. Chyba tylko moja maszyna była praktycznie nietknięta, ale to wynik bardziej "asekuracyjnego" podejścia do latania w tej misji.

W każdym razie - w efekcie wykonanego zadania bojowego zgrupowanie wojsk w rejonie miejscowości UDARNYJ zostało praktycznie rozniesionie. Wyszły z tego co najwyżej pojedyncze niedobitki.


Lot trwał 01:19:33.
Szczerze mówiąc to był jeden z dłuższych lotów jakie odbyłem online (bez międzylądowania gdziekolwiek, cały czas w powietrzu) i naprawdę byłem bardzo zmęczony.

Chciałem tylko napisać na koniec - dzięki wielkie chłopaki za loty, na pewno pojawię się jeszcze nieraz na serwerze powalczyć - na przemian jako pilot udarnego wiertaliota albo Żaby.

Niestety całość musiałem podzielić - nie zmieściła się w 1 poście.

Offline KosiMazaki

  • Administrator
  • *****
    • http://www.kg200.il2forum.pl
Odp: DCS: Ka-50 Black Shark 1.0.2 - Wspólne latanie online
« Odpowiedź #164 dnia: Lipca 12, 2011, 07:48:22 »
Nie ma lipy nie tracisz czasu :D. Muszę kiedyś znaleźć trochę czasu i samozaparcia aby z Wami polatać.
I/KG200_Doktor  1972-†2006

"Herr Rittmeister wylądował, klasnął w dłonie mówiąc: Donnerwetter! Osiemdziesiąt jest godną szacunku liczbą"