Autor Wątek: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).  (Przeczytany 22641 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Szelma

  • *
  • Tomcat Tribute
Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #30 dnia: Stycznia 20, 2010, 20:03:54 »
W profilerze La Rue Tactical złożyłem sobie dwa ciekawe warianty M4:





Jak dla mnie piękne ! Szkoda że VLTOR nie oferuje na stronie takiego profilera.

Moim zdaniem w dzisiejszych czasach M4/M16 to w zasadzie wyrobiona marka i technologia. Firmy z licencjami tworzą najróżniejsze highendowe zabawki prywatnych odbiorców lub organizacji typu Blackwater.

Zastanawia mnie projekt MASADY ACR czy wejdzie do uzbrojenia U.S Army czy pozostanie produktem eksportowym po wyjściu z fazy prototypu :011:
Ewentualnie nabywcą może zostać znów organizacja typu Blackwater.



« Ostatnia zmiana: Stycznia 20, 2010, 20:15:21 wysłana przez Szelma »
11:05 PM

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #31 dnia: Stycznia 20, 2010, 23:53:33 »
Cytuj
I tutaj się mylisz, kariera M16 (i jego odmian) będzie długa

Nie polemizuje. Tak jak napisałem, pożyjemy zobaczymy. Może masz rację.

Cytuj
I tutaj się mylisz....
Przyjmujesz założenie, że przy pomocy AK - 47 chcesz w coś trafić. W ten sposób to faktycznie potrzeba jest niesamowitego opanowania. Pamiętaj jednak, że większość użytkowanych "kałaszy" jest w rękach różnego rodzaju "bojowników" i innych. (Nie mówię o uzbrojeniu uśpionych armii byłego "demoludu"). Dla "bojowników" jest jeden system - idziesz i strzelasz (ew. walisz w niebo na weselu  :002:) i tak użytkuje się AK - 47, czyli "na wiwat".

Cytuj
bzdurne badania - ciekawe jak stwierdzono gdzie i jak żołnierz strzelał naprawdę, bo to co się gada potem

Heheh... Może i bzdurne ale niestety na nich opierała się doktryna użycia broni. Grossman sieje propagandę i lituje się nad losem skrzywdzonych moralnie żołnierzy. Na tym zbił kasę. Jajogłowi postanowili eksperymentować, a jego przekonania do nich trafiły. Tak się litował, że nie zastanowił się nad efektami. Popierał swoje teorie opowieściami weteranów, którzy "cisnęli kity", później dało to "fantastyczne" efekty w postaci worków wracających z wojen. Jest to uwidocznienie jak niebezpieczna jest dla żołnierza psychologia w tej postaci. Można też przytoczyć tutaj efekty różnego rodzaju "syndromów", bardziej dla gawiedzi niż wojskowych. Ogólnie chodzi o to żeby armia nie strzelała, a niosła miłosierdzie. Tylko pytanie: czy inni też się na to zdecydują ? :007:

Patrzysz pod względem praktyka. Moim skromnym zdaniem, właśnie praktycy powinni decydować o rozwoju wszelkich aspektów życia armii. Teoretycy się przydają, ale nie mogą mieć głosu stanowiącego, a jedynie doradczy. Idealnym strategiem jest dla mnie, cytowany w Twoim podpisie, Patton. Zarówno teoretyk jak i praktyk.

Cytuj
Sugerujesz te "psychobzdety" z celowym strzelaniem w powietrze?


Autorowi tego dzieła chodziło o to, że przeciętny żołnierz nie jest w stanie zabić. Facet z poboru, oderwany od rodziny pozostaje wewnętrznym pacyfistą i po każdym strzale w serce wroga się rozkleja. Zakazywał on np. używanie tarczy strzeleckiej w postaci makiet człowieka. Miały być one tylko kółkiem z liczbami. Oczywiste nonsensy, ale dały duże pole do popisu poborowym. Twierdzili oni, np., że się nie nadają, bo nie mogą strzelać do człowieka, bo to wypacza ich światopogląd i takie podobne głupoty. Uważam, z mojej strony, że armia jest armią. Człowiek idący do wojska ma określone cele i zadania, ma też predyspozycję do bycia żołnierzem. Armia którą pozbawiono "jaj" to przeważnie armia jeńców. Takie rzeczy do mnie nie trafiają. Chciałem tylko zwrócić Twoją uwagę na rozwój poglądów w użyciu broni i dostosowanie do nich naszego M - 16/4. Teorie Grossmana zaważyły na użyciu "czarnego", powiedział bym, że były ważniejsze niż praktyczne jego wykorzystanie. Przynajmniej do końca "epoki Wietnamu".

Co do czasów dzisiejszych, to mamy przykłady jego wynurzeń w postaci, choćby, "syndromu irackiego". Tak na prawdę to wrzuca się tam wszystko, od marnego przesiewu ochotników do zboczonych żołdaków wychowanych na grach komputerowych. Tak naprawdę "syndrom" to odpowiedź US Army na potrzebę wytłumaczenia społeczeństwu, że wojna to nie zabawa w chowanego. Z resztą to dłuższy temat. 

Cytuj
Tyle, że cała sytuacja dotyczy typowego pola walki, gdzie ścierają się dwie regularne armie...

I o to chodzi. Tak na prawdę to nie wiemy jeszcze do końca jak powinna wyglądać broń przyszłości. Jeszcze nie zdążono wypracować szczegółowych metod prowadzenia walk w mieście. To co obserwujemy w Iraku to, na razie prowizorka. Można to zauważyć na przykładzie zmieniającego się, bez przerwy "Hama" i sposobu jego użycia. To co na początku było uparcie powtarzane, w przypadku tego pojazdu, dzisiaj staje się nie aktualne. Musi trochę czasu upłynąć, zanim będziemy mogli stwierdzić, czy w ogóle taktyka "ognia celowanego" ma głębszy sens i czy nie jest konieczna zmiana zasad użycia jakiejkolwiek broni (na razie opisujesz dwie koncepcje, które nieudolnie starałem się przedstawić).

Cytuj
jesteśmy skazani na "modułowość"
 

Na pewno jest to jakieś rozwiązanie (dzisiaj prawdopodobnie najlepsze). Niestety nie ma jeszcze na tyle taniej technologi, która z jednej strony zniwelowała by wady modułowości broni (nie mówię tu tylko o wymianie celowników i osprzętu), a z drugiej utrzymywała by jakość broni na poziomie zapewniającym bezpieczeństwo żołnierzowi.

Nie wiem czy była mowa o tym:

http://www.futurefirepower.com/wp-content/photos/orig_m468.jpg

http://www.futurefirepower.com/barrett-rec7-m468-future-assault-rifle

ale wydaję się ciekawe z punktu widzenia przyszłości.

Cytuj
Oczywiście niektóre armie uważały, że można prowadzić ogień celowany w konflikcie klasycznym, a tymi "wytrwałymi" byli choćby Brytyjczycy ze swoimi L1A1 na amunicje karabinowa i tylko z możliwością strzelania ogniem pojedynczym.

Taaa... Oni od Imperium trzymają tej się tradycji. Najlepiej żeby nosili czerwone kurtki. Jak u poddanych JKM wypracują jakąś teorię to nic ich nie zmusi do odstąpienia od niej.
Podczas II wojny to nawet, co "lepsi" ganiali za T.G. Prawdziwy piechur ma strzelać celnie nie szybko. :002:

Z resztą to właśnie, głownie na podstawie, książek brytyjskich wysnułem teorię o "jakości" i "ilości". Na frontach II wojny sprawdzała się.  :004:

Cytuj
i dlatego w pewnych warunkach jest przydatny "ogień powierzchniowy"

Pisałem, że Amerykanie są mistrzami w dochodzeniu do "złotego środka". Biorą coś od jednych i od drugich, łączą i pasuje. Z jednej strony mają silną armię, z drugiej dobrze uzbrojoną i wyekwipowaną. Z jednej strony masę, z drugiej specjalizację. żeby tak nasi się nauczyli...

Pozdrowienia

PS. Zostawił bym już tego nieszczęsnego M - 16. Koledzy by trochę poopowiadali na temat lotnictwa, szczególnie irańskiego. Obiecuję nie spamować!  :002:
L'ordre règne à Varsovie!

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #32 dnia: Stycznia 21, 2010, 03:18:40 »
Nie polemizuje. Tak jak napisałem, pożyjemy zobaczymy.
Sądząc po tym jaką M-16/4 zdobył popularność na rynku cywilnym USA (znaczy jaka kasa w tym siedzi dla firm zbrojeniowych ) to tak szybko nie umrze, plus to że w obecnej formie można go przystosować do niemal każdej roli (bez przesady oczywiście km-u to raczej z niego nie będzie).
Przyjmujesz założenie, że przy pomocy AK - 47 chcesz w coś trafić.

Nieskromnie się pochwale :021: ale w moim drugim strzelaniu z AKMS ogniem ciągłym z trzech pozycji (leżąca z podpórką(pod broń), leżąca bez podpórki i klęcząca) na dystansie zdaje się 100 lub 150 metrów, w umiarkowanym stresie (znaczy stał nademną porucznik i się strasznie wydzierał :002:) trafiłem wszystkie trzy figury gdzieś tak max 3-4 pociskami każdą (nie liczyłem potem ile mi zostało amunicji, za bardzo mi się ręce trzęsły:)) Sorry za te wywody miło tak czasem powspominać, chodziło mi o to że z Kałasznikowa według mnie na krótkim dystansie nie jest wielką sztuką celnie strzelać.

Patrzysz pod względem praktyka. Moim skromnym zdaniem, właśnie praktycy powinni decydować o rozwoju wszelkich aspektów życia armii. Teoretycy się przydają, ale nie mogą mieć głosu stanowiącego, a jedynie doradczy.

Święte słowa, każdy człowiek powinien mieć prawo wyboru w czym chce umrzeć(sory za sarkazm).
 

Autorowi tego dzieła chodziło o to, że przeciętny żołnierz nie jest w stanie zabić. Facet z poboru, oderwany od rodziny pozostaje wewnętrznym pacyfistą i po każdym strzale w serce wroga się rozkleja. Zakazywał on np. używanie tarczy strzeleckiej w postaci makiet człowieka. Miały być one tylko kółkiem z liczbami. Oczywiste nonsensy, ale dały duże pole do popisu poborowym. Twierdzili oni, np., że się nie nadają, bo nie mogą strzelać do człowieka, bo to wypacza ich światopogląd i takie podobne głupoty. Uważam, z mojej strony, że armia jest armią. Człowiek idący do wojska ma określone cele i zadania, ma też predyspozycję do bycia żołnierzem. Armia którą pozbawiono "jaj" to przeważnie armia jeńców. Takie rzeczy do mnie nie trafiają. Chciałem tylko zwrócić Twoją uwagę na rozwój poglądów w użyciu broni i dostosowanie do nich naszego M - 16/4. Teorie Grossmana zaważyły na użyciu "czarnego", powiedział bym, że były ważniejsze niż praktyczne jego wykorzystanie. Przynajmniej do końca "epoki Wietnamu".

No facet musiał być zdrowo porypany, może nie powiniennem tak mówić ale z doświadczenia uważam że młode wojsko jeśli jest dobrze "przeje...e" (regulaminowo bez żadnych zboczeń) na początku, to pod koniec nie przestaje być wojskiem (mówię to jako były "szwej"). Czytałem kiedyś w jakimś archiwalnym teraz numerze Komandosa o Richardzie Marcinko (kilka tur w Wietnamie jako SEAL potem szkolił agencje rządowe, nie pamiętam teraz). Powiedział on że z każdego da się zrobić zabójce to tylko kwestia tego jak bardzo trzeba tą osobę przestraszyć:)

Pozdrawiam

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #33 dnia: Stycznia 21, 2010, 05:17:41 »
Krótko, bo znowu do roboty trza lecieć ...

Przyjmujesz założenie, że przy pomocy AK - 47 chcesz w coś trafić. W ten sposób to faktycznie potrzeba jest niesamowitego opanowania. Pamiętaj jednak, że większość użytkowanych "kałaszy" jest w rękach różnego rodzaju "bojowników" i innych. (Nie mówię o uzbrojeniu uśpionych armii byłego "demoludu"). Dla "bojowników" jest jeden system - idziesz i strzelasz (ew. walisz w niebo na weselu  :002:) i tak użytkuje się AK - 47, czyli "na wiwat".

Znowu stosujesz zbytnie uogólnienie. Większość "bojowników" czyli członków sił nieregularnych potrafi strzelać na całkiem przyzwoitym poziomie. Gdzie widziałeś takich co chcą robić tylko huk? Może faktycznie w niektórych krajach afrykańskich gdzie lud "z buszu" nagle dorywa się do broni palnej przy okazji jakiejś lokalnej zadymy, ale na pewno nie w dawanych tutaj za przykład krajach arabskich czy w Afganie i okolicach. Kiedyś, dawno temu widywałem takich z całkiem bliska i nie mogę powiedzieć, żeby strzelali na wiwat. Owszem zwykle przy takich okazjach lata sporo pocisków, ale to wynik właśnie prowadzenia ognia powierzchniowego (np. na teren posterunku, pozycji itd.), aby przydusić ogniem. Owszem zdarzają się tacy co nie potrafią strzelać lub są zieloni - ale 3/4 naszej (już zawodowej) armii też nie potrafi kompletnie strzelać (bo ich nikt tego nie uczy - dają im po parę naboi i każą strzelać, a jak wyniki są słabe to się instrukcyjnie obniża wymogi i jest OK).
 
Chyba to zbyt duży wpływ TV, gdzie pokazują co jakiś czas "dzieciaka" z AK, który wali cały magazynek zza węgła w zasadzie nie wiadomo gdzie (a ktoś wyraźnie stojący spokojnie na środku ulicy to filmuje). Tylko, ze ten dzieciak pewnie chwile wcześniej dostał parę czy paręnaście USD, bo pan Biały Dziennikarz robi reportaż. :003:

Autorowi tego dzieła chodziło o to, że przeciętny żołnierz nie jest w stanie zabić. Facet z poboru, oderwany od rodziny pozostaje wewnętrznym pacyfistą i po każdym strzale w serce wroga się rozkleja. [...]Co do czasów dzisiejszych, to mamy przykłady jego wynurzeń w postaci, choćby, "syndromu irackiego". Tak na prawdę to wrzuca się tam wszystko, od marnego przesiewu ochotników do zboczonych żołdaków wychowanych na grach komputerowych. Tak naprawdę "syndrom" to odpowiedź US Army na potrzebę wytłumaczenia społeczeństwu, że wojna to nie zabawa w chowanego. Z resztą to dłuższy temat. :

Tak ... ciekawe psychobzdety, nie uwzględniają jednego - człowiek jak każde zwierzę ma głęboko osadzony instynkt samozachowawczy. A te wszystkie "syndromy" i problemy psychiczne - jak najbardziej tak (u pewnej części żołnierzy) ale dopiero po walce. W czasie walki to może być problem np. z paraliżującym strachem, który nie pozwala zrobić tego co należy (to znaczy strzelać i zabijać), a nie z pacyfistycznymi myślami wobec człowieka, który wysyła w Twoim kierunku ołów w ilościach hurtowych. 

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #34 dnia: Stycznia 21, 2010, 05:58:48 »
Heh ja się właśnie kładę... :banan

Nie wiem czy była mowa o tym:

http://www.futurefirepower.com/wp-content/photos/orig_m468.jpg

http://www.futurefirepower.com/barrett-rec7-m468-future-assault-rifle

ale wydaję się ciekawe z punktu widzenia przyszłości.

Mi się wydaje nie ciekawe jeśli pomyśleć że taka broń może być użyta przeciwko naszym żołnierzom (chyba spokojnie jakiś baaaardzo bogaty szejk może zafundować taki prezent grupie bojowników, bo go na przykład wnerwiła jedna z jego żon europejka? ;)), a nasi jeszcze dłuuugo nie wyjdą z naboju 5.56x45mm.

Offline Sundowner

  • *
  • Chasing the sunset
Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #35 dnia: Stycznia 21, 2010, 16:38:12 »
5.56x45 nie jest wcale taki zły, kwestia doboru pocisku i wsparcia czymś ciężkim jak jest potrzeba. Życie to nie film, zwykle postrzał jednym, nawet 7,62x39 nie robi większego wrażenia na celu, a lekkie, szybkie pociski łatwiej wysłać po kilka celnie w czyiś korpus.

6.8mm SPC ma swoje zalety i wady - moc AK, ale jest cięższy, bardziej kopie, i dostępne magazynki mimo iż gabarytowo takie same co STANAG do AR15, to zabierają o 5 sztuk mniej pestek. Amunicja też i jest bardzo droga. To samo z 6.5mm Grendel, oferującym niezłą celność i moc, ale morduje ceną.

Najtaniej po prostu zmienić standardowy wagomiar amunicji 5,56x45 z 55gr na 77gr, czyli po prostu przejść z SS109 na Mk262, tak jak teraz w NATO z .50cal - przechodzi się an uniwersalną amunicję Raufussa (Nammo) NM-140MP i NM-160 MP-T wrzucając je w miejsce wszystkich starych typów z wyjątkiem SLAPów.

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #36 dnia: Stycznia 21, 2010, 17:39:53 »
5.56x45 nie jest wcale taki zły, kwestia doboru pocisku i wsparcia czymś ciężkim jak jest potrzeba. [...]Najtaniej po prostu zmienić standardowy wagomiar amunicji 5,56x45 z 55gr na 77gr, czyli po prostu przejść z SS109 na Mk262

Zdecydowanie zgadzam się z Sunem - amunicja 5,56mmx45 jest bardzo dobra jeśli chodzi o strzelanie z broni w trybie samoczynnym. Pozwala na kontrolowanie serii (wystarczy sobie porównać strzelanie z AKMS, a Berylem w wersji "standard" - w zasadzie taka sama broń, a o ile łatwiej prowadzić celny ogień ciągły). Problemem jest fakt, że obecnie używana amunicja tego kalibru dla swej wysokiej skuteczności potrzebuje dużej prędkości, a ta spada gdy skraca się lufę. Wystarczy przyjąć/opracować inną - skuteczniejszą przy prędkościach mniejszych i problem się rozwiązuje. Stare zapasy można zużyć w celach szkoleniowych i nie będzie straty, skierować tam gdzie mamy do czynienia z celami drugorzędnymi, do pododdziałów tyłowych, technicznych itd.  (które tak naprawdę rzadko strzelają bojowo ze swej broni) itd.

Cały problem Amerykanów, że nie pomyśleli o tym w chwili gdy wprowadzili jako standard broń skróconą i wyszło im to w walkach. Ale tak naprawdę to tak wysoka skuteczność amunicji (pękanie i oddawanie energii) też wyszła "w praniu"  :003:

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #37 dnia: Stycznia 21, 2010, 23:48:22 »
Cytuj
Znowu stosujesz zbytnie uogólnienie. Większość "bojowników" czyli członków sił nieregularnych potrafi strzelać na całkiem przyzwoitym poziomie.

Pewnie tak. Np. ten strzela dość dobrze:  :004:

http://en.kendincos.net/video-vjvndff-islamic-army-in-iraq-sniper-video-baghdad-sniper-anthem-.html

Cytuj
Kiedyś, dawno temu widywałem takich z całkiem bliska i nie mogę powiedzieć, żeby strzelali na wiwat. Owszem zwykle przy takich okazjach lata sporo pocisków, ale to wynik właśnie prowadzenia ognia powierzchniowego (np. na teren posterunku, pozycji itd.), aby przydusić ogniem.

No cóż, tak jak napisałem patrzysz ze strony praktycznej. Jako człowiek armi i uczestnik tamtych wydarzeń. Ja mam całkiem inną perspektywę. Opieram się na teori i statystykach. Śledzę, głównie poczynania Amerykanów w Iraku. Nie wiem nic na temat praktyki w tej sprawie, ale nie wierzę, że to są strzelcy wyborowi. Częstokroć, z tego co mówią raporty, złapani "właściwi" "terroryści" to ludzie z dużego przypadku. Amerykanów nie posądzam o ujmowanie im zdolności, a wręcz przeciwnie. W końcu muszą się wykazać. Na pewno w przypadku Afganistanu jest inaczej. Cóż, inna kultura i obycie z bronią. Mnie się wydaje, że znacznie ciężej i chyba mniejsze poparcie wśród tambylców.

Cytuj
Chyba to zbyt duży wpływ TV, gdzie pokazują co jakiś czas "dzieciaka" z AK, który wali cały magazynek zza węgła w zasadzie nie wiadomo gdzie...

Trochę mnie nie doceniasz. :002: Nie wierzę w te banialuki. Prawdy nigdy nie poznam, bo do Afganistanu mi nie spieszno. Powiem szczerze, że ze względu na wstręt do obrazu naszej, kochanej armii (już szykuje kolana, nawet skroń :002:). Drugą sprawą jest Nangar Khel.  jak to jest, do licha, żeby polskich żołnierzy bronił Amerykanin, a nie polski minister? (tak na marginesie).

Cytuj
ale 3/4 naszej (już zawodowej) armii też nie potrafi kompletnie strzelać (bo ich nikt tego nie uczy - dają im po parę naboi i każą strzelać, a jak wyniki są słabe to się instrukcyjnie obniża wymogi i jest OK).

Może stąd się bierze Twoje przekonanie o celności "bojowników". Nie zrozum mnie źle, ale jak się naoglądasz wyczynów w swojej jednostce to wydaje Ci się, że tamci są dobrzy. Tak jak mówiłem, nie wiem nic na temat praktyki, ale opinia o "bojownikach" i ich celności (przynajmniej w Iraku) jest negatywna. Amerykanie w, znacznej części, na swoich stronach internetowych (blogi żołnierzy, choćby) opisują sytuację w jakich się znaleźli i na prawdę, w większości mówią o strzelaniu z za winkla, w niebo. Na pewno sytuacja się zmienia, na niekorzyść USA. Powstają nowe ośrodki szkoleniowe dla terrorystów, wchodzi pokolenie wychowane na wojnie, zwiększa się "kultura" broni wśród Irakijczyków. Wywołali to, z resztą, sami Amerykanie. Generalnie obraz ich zdolności (czy taktycznych, czy strzeleckich) w porównaniu z US Army jest mizerny. Jaki będzie w przyszłości? To zależy od rozwoju wypadków w Iraku. Jeszcze raz powtarzam, g... wiem na temat praktyki (i nie zamierzam się dowiadywać). Wierzę Ci, że w Afganistanie nie jest tak źle z celnością przeciwnika, bo sam się o tym przekonałeś.

Cytuj
Tak ... ciekawe psychobzdety, nie uwzględniają jednego - człowiek jak każde zwierzę ma głęboko osadzony instynkt samozachowawczy. A te wszystkie "syndromy" i problemy psychiczne - jak najbardziej tak (u pewnej części żołnierzy) ale dopiero po walce.

Tutaj problem jest trochę bardziej polityczny i ekonomiczny. Jak się przyjrzeć szkoleniu w Stanach Zjednoczonych, to w pewnych momentach przypomina szkolenie w SS (w aspektach psychologicznych).
Generalnie, obecnie większość społeczeństwa amerykańskiego nastawiona jest na luksus posiadania. Tak jak pisałem kiedyś, przy innej okazji, edukacja mocno w Ameryce kuleje. Pustkę po niej wypełnia propaganda, więc zwiększa się ilość rekrutów z barkami w intelekcie (po prostu ciemni jak mogiła), za to z nastawieniem na umiłowanie ojczyzny. Dochodzi do tego zjawisko "infantylności", czyli zdziecinnienia. Po mocnej dawce "zorganizowanego patriotyzmu" podczas szkolenia wychodzi praktycznie "robocop". Żołnierz prawie "doskonały" w swoim fachu. Niestety ma poważne wady. Pierwsza z nich to poczucie, że tylko on strzela i to do celów ćwiczebnych. Wiec jak do niego strzelają nerwy zaczynają mu puszczać. Kolejna wada to poczucie "nieśmiertelność" i odporności na strzały, zarówno u siebie jak i u kolegów. Wiec jak już zostaje ranny (lub zginie jego kolega) to ma kolejne zachwianie (tym razem duże). Czynnikiem stresu u przeciętnego GI są też media. Polega to na tym, że zamiast wspierać poczynania swojej armii, żerują na sensacji. Wiadomo, jak się puści z dymem kilka domów to najpierw przyjedzie CNN, a dopiero później straż. W każdym razie, żołnierz amerykański narażony jest na działanie takich "nienaturalnych" dla niego sytuacji. "Naturalnym" stresem dla każdego człowieka zaangażowanego w wojnę jest poczucie zagrożenia życia. Amerykanin na wojnie ma ze sobą dodatkowy bagaż. Z jednej strony, więc, chce przeżyć i nie zginąć, a ma ku temu szanse wobec swojej przewagi wojennej, z drugiej nie może jej użyć ze względu na "wizerunek". Słowem media po raz kolejny "załatwiły" armię. Błędne koło. Stąd też dobra przykrywka polityczna w postaci "syndromów". Zawsze można tym wszystko tłumaczyć, od zastrzelenia dziecka, do niewykonania rozkazu. Pod względem ekonomicznym najlepszy weteran to martwy weteran. Ubezpieczenie wypłaca kasę, pogrzeb z honorami i wieczny spokój. Natomiast weteran z "wykrzywioną" psychiką to już nie bardzo. Trzeba leczyć, analizować psychicznie, dbać o rodzinę (bo mu może odbić), pilnować. Z pomocą przychodzi znowu "syndrom". Koszty są o wiele mniejsze niż człowiek latał by po lekarzach. W kartę wpisuję się "Iraq Syndrome" i sprawa się mniej komplikuje. Załatwia się mu małą rentę i bada go jeden psycholog. Zmniejszenie kosztów. Niestety nic to dla weterana nie znaczy, bo za rentę się nie utrzyma a i pracy nie ma (w większych ośrodkach NY, WDC, to nie ma o czym marzyć bezrobotny z "syndromem"). Nie wróci również do wojska. Dlatego raczej na "syndromy" to żołnierze są uczuleni. Jest to określenie wygodne dla polityków i dla armii. Właśnie głupota psychozabaw w wojsku polega na tym, że niszczy samych żołnierzy. Tak na marginesie, kto badał psychikę przeciętnego zwycięzcy spod "Berlino"? Lub kto się rozczulał nad przeciętnym "faszystą". Nie mówiąc już, choćby, o Polakach. Gdzieś dawniej wojny były "lepsze" (żart)  :002:

O syndromie i o opinii publicznej:

http://www.foreignaffairs.com/articles/61196/john-mueller/the-iraq-syndrome

http://www.tcf.org/list.asp?type=NC&pubid=1146

Pozdrawiam
L'ordre règne à Varsovie!

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #38 dnia: Stycznia 22, 2010, 05:03:49 »
Szkoda czasu żeby Cię uświadamiać.

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #39 dnia: Stycznia 22, 2010, 05:19:22 »
Może stąd się bierze Twoje przekonanie o celności "bojowników". Nie zrozum mnie źle, ale jak się naoglądasz wyczynów w swojej jednostce to wydaje Ci się, że tamci są dobrzy. Tak jak mówiłem, nie wiem nic na temat praktyki, ale opinia o "bojownikach" i ich celności (przynajmniej w Iraku) jest negatywna.

No cóż moje horyzonty jeśli chodzi o strzelanie i wyszkolenie strzeleckie są nieco szersze. Tak się składa, że w armii właśnie zajmowałem się przez większość czasu szkoleniem żołnierzy (a i z kilkoma obcymi armiami miałem okazję się zapoznać w tym względzie), a po odejściu parę lat temu na emeryturę robię to, że tak powiem zarówno zawodowo jak i hobbystycznie (sam zresztą te kilka tysięcy naboi rocznie wystrzeliwuję). Stąd moja niska ocena tych umiejętności zarówno gdy chodzi o armie, jak i np. policję. Po prostu nasz system to "strzelanie", a nie "szkolenie strzeleckie", a zagadnienia "do zaliczenie" są dla ślepych z parkinsonem. Ale to temat rzeka, na odrębny temat, bo wyszkolenie strzeleckie wbrew temu co się wydaje tym co za to w armii odpowiadają to nie jest zagadnienie takie proste.

W Irak faktycznie sytuacja jest dość specyficzna, bo tam nie było zorganizowanej siły bojowej (za wyjątkiem armii irackiej), a w dużej mierze mamy do czynienia z ludności, która (jak to pięknie określają konwencje międzynarodowe) "samorzutnie chwyta za broń" w walce z okupacją własnego kraju. Wielu z nich nie ma żadnego przeszkolenia, jak i obycia z bronią bo tam jakiegoś powszechnego dostępu do niej wcześniej nie było. Moje doświadczenia są znacznie wcześniejsze miałem na myśli takie "stare" organizacje  jak np. Hazbollah, Hamas czy inne nieregularne siły arabskie "z tradycjami" - tam przeciętna umiejętności strzeleckich wcale nie jest zła. Podobnie jak w Afganistanie, gdzie ludzie żyjący poza miastami są tradycyjnie "wychowani z bronią", w Afganistanie mamy do czynienie stosunkowo często z umiejętnościami bardzo wysokimi.

Wiadomo, jak się puści z dymem kilka domów to najpierw przyjedzie CNN, a dopiero później straż.[...] Gdzieś dawniej wojny były "lepsze" (żart)

Problem chyba nie tyle "dawniej-dzisiaj", a w skali i typie omawianych tutaj konfliktów. To ograniczone konflikty, gdzie gra zasadniczo odbywa się do jednej bramki (a sytuacja pozwala na dość swobodne przemieszczanie się dziennikarzy) i dlatego masz "najpierw CNN". Uważam, że gdybyśmy gdzieś mieli do czynieni z klasyczną wojną, to takiego problemu by nie było. Pałętali by się na głębokich tyłach i robili co najwyżej pozowane ujęcia.

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #40 dnia: Stycznia 22, 2010, 05:21:13 »
5.56x45 nie jest wcale taki zły, kwestia doboru pocisku i wsparcia czymś ciężkim jak jest potrzeba. Życie to nie film, zwykle postrzał jednym, nawet 7,62x39 nie robi większego wrażenia na celu, a lekkie, szybkie pociski łatwiej wysłać po kilka celnie w czyiś korpus.
Najtaniej po prostu zmienić standardowy wagomiar amunicji 5,56x45 z 55gr na 77gr, czyli po prostu przejść z SS109 na Mk262.

Oczywicie, do tego zakupić przynajmniej dla jednostek "liniowych" Polskiej Armii HK416 lub przełamać uprzedzenia i (jeśli się da) TAR-21.
W sumie to lotnicy mają nowy sprzęt, pancerniacy dostali kotka to zwykłej piechocie też się coś należy :002: (Rosomak się nie liczy to "sprzęt pancerny" :003:)



Widziałem nie dawno film pokazujący od kuchni jak się kręci filmy "z akcji" w Palestynie. Po prostu jest grupa wyselekcjonowanych aktorów z bronią i tłum dzieciaków robiących "dym" (rzucają kamieniami w posterunek Izraelczyków itp.). Wszystko pięknie wyreżyserowane, grupa "szturmowa" z bronią niby w coś strzela ale celu nie widać(bezpośrednio w chwili ostrzału), tłum "rozkręcony" rzuca czym się da, czasami widać przeholują bo padają strzały i paru pada (na 90% przypadków nie są to ofiary ostrej amunicji). Tak swoją drogą czy widzieliście na tych filmikach choć jedna prawidłowo wyszkolona załogę ambulansu, oni tam po prostu wrzucają delikwenta na "pakę" jak worek ziemniaków i odjeżdżają z piskiem opon (a wokoło jest pełno stojących ludzi więc ostrzału nie ma). Więc albo służba zdrowia na Bliskim Wschodzie jest na poziomie wczesnego średniowiecza (w co nie wierze) albo to co widzimy to ściema. Te "walki" przypominają mi bardziej rodzaj jakiejś imprezy sportowej (w oddali przyglądają się kobiety z dziećmi, z zakupami, faceci palący fajki itp. pełen relaksik:))

To jest według mnie Panowie zorganizowany biznes coś jak Bollywood (czy jak się to pisze). Może dałem się nakręcić przez ten film ale to co prezentują na większości tych filmów Palestyńczycy to jakiś cyrk (kibole są 100 razy lepiej zorganizowani).

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #41 dnia: Stycznia 22, 2010, 06:40:29 »
Przepraszam za drugiego posta, proszę połączyć jak się da.

Dlatego raczej na "syndromy" to żołnierze są uczuleni. Jest to określenie wygodne dla polityków i dla armii. Właśnie głupota psychozabaw w wojsku polega na tym, że niszczy samych żołnierzy. Tak na marginesie, kto badał psychikę przeciętnego zwycięzcy spod "Berlino"? Lub kto się rozczulał nad przeciętnym "faszystą". Nie mówiąc już, choćby, o Polakach. Gdzieś dawniej wojny były "lepsze" (żart)  :002:

Właśnie wtedy nikt się nie rozczulał i to był problem. Czy były lepsze to nie wiem  :008: (uwaga można powiedzieć że nie dla małych dzieci) http://kapush.wordpress.com/2008/03/18/shell-shock-effects-of-war/

Szkolenie w SS nie było chyba takie złe :004: (pomijając pewną "skromną" część szkolenia mówiącą że przedstawiciele kilku narodów to nie ludzie)

Pozdrawiam

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #42 dnia: Stycznia 22, 2010, 14:46:14 »
Cytuj
Szkolenie w SS nie było chyba takie złe

Heh.. Zależy od momentu. W ostatnich fazach 1000 - letniej Rzeszy to raczej mizerne.  :003:
Polecam dobry, niemiecki film : "Fabryka zła" 2005 r. (?). Może już oglądałeś?

Cytuj
Szkoda czasu żeby Cię uświadamiać.


To może szkoda czasu, żebyś pisał cokolwiek? Może byś spróbował mnie uświadomić. Wniósł byś coś do tematu. Chętnie poczytam. Byłeś w Iraku, Afganistanie? Masz wyrobioną opinie o tym? Jakieś koncepcję co do przyszłego konfliktu? Może jakieś ciekawe strony, blogi, wspomnienia itp.? Powtarzam, chętnie poczytam.

Cytuj
No cóż moje horyzonty jeśli chodzi o strzelanie i wyszkolenie strzeleckie są nieco szersze.

To fajnie. Od razu zrobię mały OT i zadam pytania. Co byś proponował naszej, wspaniałej armii na dzisiaj? Załóżmy, że masz ogromny budżet i jesteś wolny od "politycznego nalotu", czyli możesz kupować broń od wszystkich. Co byś zrobił? Jakie uzbrojenie strzeleckie? Jakie wyposażenie, sprzęt pancerny, artyleria, lotnictwo itd.? Bardzo mnie interesuje opinia w tej sprawie.

Cytuj
Problem chyba nie tyle "dawniej-dzisiaj", a w skali i typie omawianych tutaj konfliktów.

Może masz rację. Do tego przy wojnach "totalnych" większość "kozaków" siedziała by w okopach i raczej czasu im by zabrakło na filozofię.  :002:

Pozdrawiam   


L'ordre règne à Varsovie!

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #43 dnia: Stycznia 22, 2010, 15:33:47 »
To fajnie. Od razu zrobię mały OT i zadam pytania. Co byś proponował naszej, wspaniałej armii na dzisiaj? Załóżmy, że masz ogromny budżet i jesteś wolny od "politycznego nalotu", czyli możesz kupować broń od wszystkich. Co byś zrobił? Jakie uzbrojenie strzeleckie? Jakie wyposażenie, sprzęt pancerny, artyleria, lotnictwo itd.? Bardzo mnie interesuje opinia w tej sprawie.

Pomysł ciekawy, takie tematy jak jak wyposażyć czy zorganizować armię (trzymając się jednak jakiś realiów) pojawiają się czasem na Forum DWS (w odniesieniu do innych czasów oczywiście), wychodzą z tego czasem ciekawe dyskusje. Możemy się w coś takiego zabawić, ale proponuje zrobić to w innym temacie (za duży bałagan by tu był) i osobiście ograniczę się tylko do wyposażenia WL i to raczej tego lekkiego (po prostu tylko na tym się trochę wyznaję i mam jakieś tam doświadczenia), inni zainteresowani i obeznani się będą mogli wypowiedzieć na temat innych kwestii.

Odp: Rozważania o broni przy okazji potencjalnego konfliktu zbrojnego (Iran?).
« Odpowiedź #44 dnia: Stycznia 22, 2010, 16:09:23 »
Z chęcią bym poczytał na takie tematy. Generalnie, proponuje też taki skromny regulaminek, żeby nie było dużo śmieci:

1. Budżet Wirtualnego WP jest, powiedzmy dość pojemny, ale nie nieograniczony. (Żeby nie było pomysłów na zakupienie 200 tyś Abramsów)
2. Liczy się broń i wyposażenie, które istnieje, bądź jest w końcowej fazie realizacji projektu. (Żeby nie było 5 Krążowników Imperium + Star Trek i 1000 Tie Fighterów)
3. Każdy, kto podaje przykład broni, wyposażenia itp., proszony był by o podanie również strony, ewentualnie zdjęcia, jakiś opisów, charakterystyk, porównań itp. (Czyli dla laików takich jak ja  :002:)
4. Prosił bym o uzasadnienie wyboru, ze swojego punktu widzenia. Np. "5 dzid Aw3 PK 100 bo ładnie wyglądają i są skuteczne w odpieraniu zdesperowanych wilków". Będzie to przyczynek do dyskusji.

Nie wiem, czy te założenia są dobre, ale osobny temat wydaję się bardzo interesujący.
Rozor - jak możesz to załóż temat, będę stałym czytelnikiem. :020:
L'ordre règne à Varsovie!