I tutaj się mylisz, kariera M16 (i jego odmian) będzie długa
Nie polemizuje. Tak jak napisałem, pożyjemy zobaczymy. Może masz rację.
I tutaj się mylisz....
Przyjmujesz założenie, że przy pomocy AK - 47 chcesz w coś trafić. W ten sposób to faktycznie potrzeba jest niesamowitego opanowania. Pamiętaj jednak, że większość użytkowanych "kałaszy" jest w rękach różnego rodzaju "bojowników" i innych. (Nie mówię o uzbrojeniu uśpionych armii byłego "demoludu"). Dla "bojowników" jest jeden system - idziesz i strzelasz (ew. walisz w niebo na weselu

) i tak użytkuje się AK - 47, czyli "na wiwat".
bzdurne badania - ciekawe jak stwierdzono gdzie i jak żołnierz strzelał naprawdę, bo to co się gada potem
Heheh... Może i bzdurne ale niestety na nich opierała się doktryna użycia broni. Grossman sieje propagandę i lituje się nad losem skrzywdzonych moralnie żołnierzy. Na tym zbił kasę. Jajogłowi postanowili eksperymentować, a jego przekonania do nich trafiły. Tak się litował, że nie zastanowił się nad efektami. Popierał swoje teorie opowieściami weteranów, którzy "cisnęli kity", później dało to "fantastyczne" efekty w postaci worków wracających z wojen. Jest to uwidocznienie jak niebezpieczna jest dla żołnierza psychologia w tej postaci. Można też przytoczyć tutaj efekty różnego rodzaju "syndromów", bardziej dla gawiedzi niż wojskowych. Ogólnie chodzi o to żeby armia nie strzelała, a niosła miłosierdzie. Tylko pytanie: czy inni też się na to zdecydują ?

Patrzysz pod względem praktyka. Moim skromnym zdaniem, właśnie praktycy powinni decydować o rozwoju wszelkich aspektów życia armii. Teoretycy się przydają, ale nie mogą mieć głosu stanowiącego, a jedynie doradczy. Idealnym strategiem jest dla mnie, cytowany w Twoim podpisie, Patton. Zarówno teoretyk jak i praktyk.
Sugerujesz te "psychobzdety" z celowym strzelaniem w powietrze?
Autorowi tego dzieła chodziło o to, że przeciętny żołnierz nie jest w stanie zabić. Facet z poboru, oderwany od rodziny pozostaje wewnętrznym pacyfistą i po każdym strzale w serce wroga się rozkleja. Zakazywał on np. używanie tarczy strzeleckiej w postaci makiet człowieka. Miały być one tylko kółkiem z liczbami. Oczywiste nonsensy, ale dały duże pole do popisu poborowym. Twierdzili oni, np., że się nie nadają, bo nie mogą strzelać do człowieka, bo to wypacza ich światopogląd i takie podobne głupoty. Uważam, z mojej strony, że armia jest armią. Człowiek idący do wojska ma określone cele i zadania, ma też predyspozycję do bycia żołnierzem. Armia którą pozbawiono "jaj" to przeważnie armia jeńców. Takie rzeczy do mnie nie trafiają. Chciałem tylko zwrócić Twoją uwagę na rozwój poglądów w użyciu broni i dostosowanie do nich naszego M - 16/4. Teorie Grossmana zaważyły na użyciu "czarnego", powiedział bym, że były ważniejsze niż praktyczne jego wykorzystanie. Przynajmniej do końca "epoki Wietnamu".
Co do czasów dzisiejszych, to mamy przykłady jego wynurzeń w postaci, choćby, "syndromu irackiego". Tak na prawdę to wrzuca się tam wszystko, od marnego przesiewu ochotników do zboczonych żołdaków wychowanych na grach komputerowych. Tak naprawdę "syndrom" to odpowiedź US Army na potrzebę wytłumaczenia społeczeństwu, że wojna to nie zabawa w chowanego. Z resztą to dłuższy temat.
Tyle, że cała sytuacja dotyczy typowego pola walki, gdzie ścierają się dwie regularne armie...
I o to chodzi. Tak na prawdę to nie wiemy jeszcze do końca jak powinna wyglądać broń przyszłości. Jeszcze nie zdążono wypracować szczegółowych metod prowadzenia walk w mieście. To co obserwujemy w Iraku to, na razie prowizorka. Można to zauważyć na przykładzie zmieniającego się, bez przerwy "Hama" i sposobu jego użycia. To co na początku było uparcie powtarzane, w przypadku tego pojazdu, dzisiaj staje się nie aktualne. Musi trochę czasu upłynąć, zanim będziemy mogli stwierdzić, czy w ogóle taktyka "ognia celowanego" ma głębszy sens i czy nie jest konieczna zmiana zasad użycia jakiejkolwiek broni (na razie opisujesz dwie koncepcje, które nieudolnie starałem się przedstawić).
jesteśmy skazani na "modułowość"
Na pewno jest to jakieś rozwiązanie (dzisiaj prawdopodobnie najlepsze). Niestety nie ma jeszcze na tyle taniej technologi, która z jednej strony zniwelowała by wady modułowości broni (nie mówię tu tylko o wymianie celowników i osprzętu), a z drugiej utrzymywała by jakość broni na poziomie zapewniającym bezpieczeństwo żołnierzowi.
Nie wiem czy była mowa o tym:
http://www.futurefirepower.com/wp-content/photos/orig_m468.jpghttp://www.futurefirepower.com/barrett-rec7-m468-future-assault-rifleale wydaję się ciekawe z punktu widzenia przyszłości.
Oczywiście niektóre armie uważały, że można prowadzić ogień celowany w konflikcie klasycznym, a tymi "wytrwałymi" byli choćby Brytyjczycy ze swoimi L1A1 na amunicje karabinowa i tylko z możliwością strzelania ogniem pojedynczym.
Taaa... Oni od Imperium trzymają tej się tradycji. Najlepiej żeby nosili czerwone kurtki. Jak u poddanych JKM wypracują jakąś teorię to nic ich nie zmusi do odstąpienia od niej.
Podczas II wojny to nawet, co "lepsi" ganiali za T.G. Prawdziwy piechur ma strzelać celnie nie szybko.

Z resztą to właśnie, głownie na podstawie, książek brytyjskich wysnułem teorię o "jakości" i "ilości". Na frontach II wojny sprawdzała się.

i dlatego w pewnych warunkach jest przydatny "ogień powierzchniowy"
Pisałem, że Amerykanie są mistrzami w dochodzeniu do "złotego środka". Biorą coś od jednych i od drugich, łączą i pasuje. Z jednej strony mają silną armię, z drugiej dobrze uzbrojoną i wyekwipowaną. Z jednej strony masę, z drugiej specjalizację. żeby tak nasi się nauczyli...
Pozdrowienia
PS. Zostawił bym już tego nieszczęsnego M - 16. Koledzy by trochę poopowiadali na temat lotnictwa, szczególnie irańskiego. Obiecuję nie spamować!
