Jeśli chodzi o ten przypadek z brytyjskim niszczycielem, który namierzył F 117 z odłegości około 100 km to podobno dzięki temu, iż wiązka radarowa dodatkowo odbijała się od tafli wody?
Ciekawe natomiast z jakiej odległości wykrył go ten A 50.
Problem z F-117 polegał na tym, że istniało 7 wersji pokrycia RAM (Radar-absorbent material), zoptymalizowanych dla odmiennych częstotliwości i dlatego też poszczególne samoloty różniły się zakresem „trudnowykrywalności”. W związku z tym do realizacji konkretnych zadań dobierano egzemplarze najbardziej „odporne” na radiolokatory zlokalizowane na trasie dolotu do celu. Kłopoty zaczynały się w momencie kiedy maszyna trafiała na typ radaru, którego nie powinno być na jej drodze...
Jeśli zaś chodzi o wszelkie porównania wielkości SPO uwzględniające ten parametr tylko dla widoku
powierzchni czołowej samolotu moim zdaniem mijają się z celem, choćby dlatego że radiolokator ustawiony na ziemi obserwuje samolot lecący na wysokości 10 000 m w odległości 100 km pod kątem ~6 stopni, czyli „widzi” już większą powierzchnię niż patrząc od czoła. Z drugiej strony niemożliwe jest też aby lecący samolot był cały czas ustawiony przodem do kilku rozsianych po terenie radarów i prędzej czy później któryś z nich będzie go opromieniowywał z boku czy z tyłu.
Dlatego też bardziej wiarygodna jest średnia wartość SPO i być może dla F-22 wynosi ona 0,3 -0,4 m².

Do podobnych wniosków doszli Amerykanie w 1975 roku wybierając w ramach programu XST (Experimental Stealth Technology) propozycję firmy Lockheed (późniejszy Have Blue), chociaż równocześnie badany model firmy Northrop miał podobną wartość SPO w widoku od przodu, to jednak znacznie ustępował konkurencji przy pomiarach z boku i od tyłu (po prostu konstruktorzy Northropa założyli, że samolot musi umieć latać, a ci z Lockheeda nie przejmowali się takimi szczegółami).
