Żarty żartami ale opisywane historie nie są do końca fikcją. Do 1986 roku mieszkałem w Siemirowicach i jako dziecko pamiętam jak lotnictwo morskie w latach 80. testowało urządzenia, których zadaniem było wtryskiwanie w dyszę wylotową Lim-ów nieznanej mi substancji. Ojciec mojego kolegi ze szkoły pracował w stopniu sierżanta w lotniskowym MPS. Faktycznie – tak jak pisał wcześniej Toyo – dotarła do Siemirowic partia jakiś środków chemicznych (pamiętam dokładnie skład kolejowy i nieprzeciętną ochronę – pamiętam, że widziałem wtedy pierwszy i ostatni raz na żywo radzieckiego oficera). W czasie przetaczania z cysterny tej substancji doszło do niewielkiego rozszczelnienia. Jeden z żołnierzy zawodowych i dwóch ze służby zasadniczej zatruło się oparami. Wiadomo, że mimo tajemnicy wojskowej w zielonym garnizonie wieści rozchodzą się szybko i jak się okazało, jeden z żołnierzy zmarł na terenie jednostki, a drugi wraz z żołnierzem zawodowym trafili do szpitala wojskowego w Oliwie – przetransportowano ich dyżurnym An-2 do Babich Dołów. Plotka głosiła, że lekarze w Oliwie byli przerażeni stanem żołnierzy i ich zachowaniem. Nigdy nie wrócili do jednostki i armia tuszowała całą sprawę. Obaj zginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Żołnierz zawodowy strzelił sobie w głowę (skąd miał broń?) a żołnierz służby zasadniczej skoczył z okna szpitala. O pogrzebie nic nie wiem.
Mimo tego zajścia testy kontynuowano i Lotnictwo Marynarki Wojennej testowało substancję i jakieś dozowniki nad Bałtykiem. Zabawa polega na tym, że smugi kondensacyjne powstają na znacznej wysokości i przy odpowiednich warunkach a pamiętam jak Migi pozostawiały ślady – pewnie chemtrail’e – na stosunkowo niskich pułapach.
Pamiętam też, że w okresie testów An-2, który służył między innymi do oblotów pogody wchodził celowo w smugi kondensacyjne (te na niskim pułapie) w celu pobierania próbek śladów chemicznych. W czasie tych testów były dwa znane i odnotowane przypadki incydentów.
Raz załoga Antka straciła orientację i mimo działających przyrządów pokładowych zmieniła trasę lotu i oddalała się od wybrzeża stronę Szwecji. Tylko dzięki śmigłowcowi MW zostali sprowadzeni na lotnisko w Redzikowie. Załoga podobno zeznała, że utrata orientacji wynikała z dziwnego stanu ich świadomości i wskazywali na zatrucie omawianą substancją.
Drugi znany mi przypadek do lądowanie awaryjne An-2 bezpośrednio po powrocie z testów. Inna załoga zeznała później, że również utraciła orientację na trasie przelotu i byli w stanie „zbliżonym do silnego upojenia alkoholowego”.
Historie znam z pierwszej ręki i jestem przekonany o jej autentyczności mimo, że narażę się na śmieszność forumowiczów.
O ile mi wiadomo po kilku miesięcznych testach zaprzestano badań a całą sprawę tuszowano. Jeśli ktoś z Was ma więcej informacji nt. byłbym wdzięczny za rozszerzenie/uzupełnienie historii.
:karpik