No cóż ... ja swoje uprawnienia do prowadzenia ciężarówki zdobywałem bez łapówki, może dla tego, że było to 17 lat temu, podobnie jak rok później uprawnienia na przyczepy czy za kolejne 4 lata na autobusy.
Ja pozostałem przy ciężarówkach i swoje uprawnienia zdobyłem w sposób legalny i całkowicie uczciwy, z czego przy tym systemie, jestem niezmiernie dumny. Na pewno jest gro osób, które w ten sam sposób uzyskały swoje licencję i pozwolenia, oraz uprawnienia i tego nie neguję. Problem, wg. mnie polega na tym, że nie ma w naszym państwie równości w dostępie do danego dobra. Oczywiście nie wszystko jest dla wszystkich, i z tym się zgadzam. Natomiast jeżeli chodzi o osoby spełniające kryteria (np. majątkowe, zdrowotne itd.), to mimo tego, nie liczą się umiejętności, ani wiedza a "kto, kogo zna". Przykład prawa jazdy. W Częstochowie funkcjonowały (nie wiem czy nadal) liczne ośrodki szkolenia kierowców. Natomiast wiadome było, że w jednym ktoś, kogoś znał i ułatwiał zdobycie prawa jazdy. Do tego właśnie ośrodka garnęło najwięcej kursantów (akurat trafiłem na tenże - czysty przypadek!). Zapytano mnie od razu, robimy szybko, czy dokładnie? Powiedziałem, że dokładnie i to była, okazało się, przeszkoda w szybkim zdobyciu uprawnienia (czyli normalnym). Kurs w nieskończoność, "jazdy" w nieskończoność itd., itd. Natomiast ci, co pragnęli szybko uporać się z tym, w przeciągu kilku tyg. odbywali kurs i zdawali egzamin (za pierwszym razem). Oczywiście koszty, plus bonus. Dodam, że tzw. teoria nie istnieje w rzeczywistości. Kurs na przewóz rzeczy - wiadomo ja od tego pana, więc zdałem, kolejna farsa. Jest to bardzo dołujące, bo widziałem jakie "kaleki" i z jakimi schorzeniami siadają za kółko. Odnoszę te moje doświadczenia do posiadania broni i jestem naprawdę przerażony. Załóżmy, że masz porządną firmę szkolącą w zakresie posiadania i użycia broni palnej. Szkolisz bardzo dobrze i od Ciebie wychodzą konkretni kursanci, którzy bez problemu zdają egzaminy państwowe i nabywają uprawnienia. Co z tego, jeśli musisz się liczyć z "konkurencją" kolesiostwa, która "załatwi" takie uprawnienia w czasie o połowę krótszym i bez nadmiernego wysiłku? A założę się, że tak, w tym naszym, ukochanym kraju będzie. Czyli moje obawy dotyczą mojego bezpieczeństwa, bo facet z giwerą chodzący po ulicy nie będzie miał napisane "Made in Rozor" i nie będę w stanie określić, czy on jest wariatem z armatą, czy po prostu dobrze przeszkolonym, mającym świadomość człowiekiem. Załóżmy, że spełniam kryteria finansowe i szukam kontaktu z bronią (jest mi potrzebna). Ja, osobiście, idę do profesjonalisty, który nauczy mnie jak się z nią obchodzić, wykształci we mnie nawyki itd. Tak samo zdobywałem wszystkie uprawnienia (żeglarstwo, prawo jazdy itd.), tak samo kończyłem studia i tak samo pracowałem. (Coraz częściej -odkąd tu wróciłem- Polska udowadnia mi, że jestem debilem- ale mniejsza z tym). Niestety tu, raczej nie o to chodzi. Obserwuję, swoisty wyścig, kto kogo lepiej zna i co może więcej załatwić. Broń, może stać się gadżetem do pokazywania swojego statusu społecznego i lansowania swojej głupoty. Dlatego boję się, że przy obecnym stanie państwa, Twoje, bardzo dobre założenia, mogą pozostać na papierze, a uprawnienia będą zdobywane u "Heńka w stodole". Uważam, że już prawo jazdy powinno być mocniej ograniczone (oczywiście mówię o polskich warunkach), tym bardziej broń, która jest narzędziem powołanym do zadawania ran (samochód służy do przemieszczania). Wydaję mi się, że w obecnych systemach, egzaminy, kursy i szkolenia, to czysta fikcja.
Ale jej skala jest mocno przesadzona i rozdmuchana przez media (wiadomo "sensacja") i przez mentalność Polaków (wiadomo: Kowalski dostał prawo jazdy, pozwolenie na broń, zgodę na budowę etc? Eee tam ... na pewno dał łapówkę, a mój szwagier to słyszał jak ...).
No nie wiem. Może rzeczywiście. Bardzo bym chciał, żeby była to medialna sensacja, niestety w moim środowisku nie jest. Nie do tego stopnia, o którym piszesz. Budowa domu - można oficjalnie (czekasz 2-3 lata) i bez korupcji, można też w jeden rok (akurat mieszkam w granicach Parku Krajobrazowego). Nie chodzi mi o to, że ktoś, coś słyszał, ale o to, że spotykam się z tym praktycznie na co dzień, od mandatów (sławne: "...no co my z panem możemy zrobić?..."), do pozwoleń na przycinkę lasu ("no nie można, nie można, w końcu Park, ale wiadomo, że można by pomyśleć") itd., itd. więc, powtarzam, moim marzeniem było by, żeby to była tylko paranoja medialna.