Trochę by sie "grzeszków" zebrało, przede wszystkim pokutuje wręcz idiotyczna metoda hamowania, nauczana jeszcze przez poprzednią ekipę. Mianowicie hamowanie pulsacyjne, hamuję przez trzy sekundy, puszczam, hamuję trzysekundy, efekty widać na zdjęciu. Jednak nie można wyplenić tej zarazy i pozbawić nawyków tego hamowania.
Prawidłowo robi sie tak: hamulec na max, czekam aż prędkość spadnie do założonej i potrzebnej do skołowania i spoko nic się nie grzeje. W "ciepłych krajach" potrzebowałem na dobieg około 800 metrów ze spadochronem i hamulce były OK.
Bez spadochronu hamowanie można rozpocząć przy prędkości poniżej 215 km/h, chyba że coś się przydarzy to nie ma ograniczeń, długo sie czeka na uzyskanie tej prędkości, jednka nie powinno się opuszczać przedniego koła zbyt szybko by hamować aerodymanicznie (jedyny pożądany nawyk z TS-11).
Poprzednia ekipa zostawiła po sobie wiele bzdurnych rzeczy, ale wiekszość z nich udało nam się zmienić, jednak do niedawna wielkim zwolennikiem "starej", a niepoprawnej szkoły był były instruktor ze szkoły piastujący dość wysokie stanowisko. Nie można było mu wytłumaczyć, że nie powinno się podność koła przedniego przed otwarciem wlotów, przecież na Iskrze zawsze podnosił przy 140. No i tak zostało.