Na innym fachowym forum poprodukowałem się w związku z tym incydentem, więc i tu wkleję ten sam tekst, bo nie każdy musi czytać te samo fora co ja.
Pomiędzy Su-24, a Albatrosami została zachowana bezpieczna separacja, gdyby tak nie było, Albatrosy poszły by do góry, chyba, że piloci byli ślepi. Nienaturalnie zachowuje się jeden Su-24, jego pozycja w kluczu (nie eskadrze, jak podaje pisemko) to tzw. hamulcowy, kto latał w szyku powyżej trzech samolotów to wie, że ta pozycja nie jest, nazwę to, sympatyczna, czyli hamulcowy to ostatni samolot w ugrupowaniu. Na tej pozycji dość ciężko reaguje się na zmiany parametrów lotu, ze względu na "bezwładność formacji". Sytuacja wygląda tak, że w pewnym momencie jego prędkość jest większa niż prędkość całej grupy, albo oni zwolnili aby minąć się dokładnie nad określonym punktem, albo on chciał coś poprawić i podejść bliżej, ale zrobił to zbyt nerwowo, tak czy inaczej za szybko zbliżał się do "trzeciego" (on nie ma nazwy ). W związku z tym, że szli na zakładkę, mogło dojść do zderzenia, bezwładność samolotu nie pozwala na szybkie zmniejszenie prędkości, należy więc "uciec" z formacji. W dół nie można bo ziemia, do góry nie bo Albatrosy, w lewo nie bo formacja, zostaje prawa strona, i tam uciekł. W momencie przelotu widać jak zrównał się z prowadzącym grupę, swoją drogą to ciekawe czy oddał mu honor.
Wniosek: złe przygotowanie "czwartego" pilota do lotów w szyku.