Obserwowałem wczoraj to co piszą nasi wojskowi piloci odrzutowców na temat tego wypadku. I podobnie za podstawowy błąd uznają za niskie wprowadzenie do figury. Upatrując powód w błędnej ocenie wysokości, spowodowanej wykonywaniem pokazu nad wodą, a nie nad lądem.
Co ciekawe mimo zupełnej różnicy pomiędzy rodzajami statków powietrznych wskazują na podobieństwo do katastrofy Marka Szufy z 2011 roku. Tam też pilot ewidentnie źle ocenił wysokość i miejsca nie starczyło. I również z czynników poza ludzkich najbardziej "winna" była woda.
Pojawiają się też jakieś sugestie, że tutaj w przypadku Typhoon'a pilot mógł zaciągnąć jeszcze bardziej, ale uważam, że maszyna mu już nie pozwoliła, lub miał po prostu ciemno przed oczami. Jest to też pewnie powód braku katapultowania.
Chcę jeszcze zaznaczyć tyle, iż nawet jeśli ten manewr by się powiódł, i pilot skończyłby figurę na wysokości 1 m nad wodą, ba nawet 5 metrów. To zdarzenie to musiałoby być uznane za 'incydent' lotniczy.
Mam nadzieje, że w przyszłości ujawnią przyczyny.