Toyo, sorry, ale po ostatnim pikniku w Płocku powinni doskonale znać swoje braki i je zabezpieczyć w taki sposób by móc wydostać pilota od razu. Powinni zatem mieć tam łódź z mobilnym dźwigiem, a nurków ubranych w gumach cały dzień czekających na sygnał (który oby nie nadszedł). Wiem, że mówi się to łatwo, ale oprócz być może błędu samego pilota nie wszystko było tu należycie przygotowane od strony organizacyjnej, a przewidzieć akcję ratunkową w rożnych scenariuszach powinni organizatorzy. Z wodą jest o tyle kłopot, że może być, że pilot przeżył, może, chociaż to jak walnięcie o beton. Jak wali pod pewnym kątem, skrzydłem, potem się kładzie i obraca. Może to coś tam zamortyzowało, ale nawet jak przeżył, to po kilku-kilkunastu minutach nie byłoby już i tak kogo ratować. Nie mam pretensji do służb, które na pewno dały z siebie wszystko, bardziej mnie zastanawia jakie działania zaplanował organizator i koordynator tych służb, wiedząc, że pokazy nad wodą niosą dodatkowe ryzyka jak i trudność z dojściem do pilota. Taka akcja ratunkowa jaka miałby miejsce nie była niespodzianką, że samolot wpada do wody, roztrzaskuje się, kładzie na bok na dnie albo jak kto woli i trzeba do niego dotrzeć w kilka minut nawet na środku Wisły.