Izraelski teatr to naprawdę miła odmiana po koreańskim przedszkolu. Dzieje się tu dużo, szybko i zazwyczaj niebezpiecznie. Same maszyny wroga do najlepszych nie należą, co wcale nie znaczy że nie stanowią zagrożenia, gdyż na relatywnie małej przestrzeni zgromadzone są potężne siły powietrzne. Duża ilość maszyn na tak małym obszarze to spore wyzwanie. Do tego Syryjczycy wiedzą doskonale czym dysponują i umieją to wykorzystać. Gdy się atakuje Migi 23 na lvl 20, można być pewnym że w tym samym czasie, nie wyżej niż lvl 7, okrążają nas wrogie Migi 21. Człowiek już chce posyłać szare dzidy, a tu nagle niegroźne z pozoru dwudziestkijedynki rozpoczynają nam na szóstej swój taniec śmierci, a migi 23 spokojnie się wycofują. W tym samym czasie nadlatują Migi 25, lub 29, zmuszając nas do panicznego odwrotu. Mając towarzystwo na 6 a z przodu zbliżających się kolejnych agresorów robi się nieswojo. Skutecznie, choć samobójczo atakuję te zbliżające się 25/29 a potem staram się urwać ścigającym mnie 21. Czasem się udaje... Może to moje mylne wrażenie, ale wydaje mi się że wróg stosuje tutaj wiele podobnych podstępów. Samotnie nie ma co marzyć o uzyskaniu lokalnej przewagi. Skrzydłowi AI też niezbyt w tym pomagają. Należy albo latać online (jeszcze nie testowałem) najlepiej w dużej grupie, albo nadgryzać wroga powoli, z nad własnego terytorium, nie angażując się zbyt mocno.
Działanie "z nad własnego terytorium", choć nie prowadzi do wielkich sukcesów, ma podstawową zaletę - zwiększa prawdopodobieństwo przeżycia. Ne chodzi tu już o ilość wrogich samolotów, a o czyhające na ziemi SAMy. Owszem, pisałem wcześniej że zachowują się dziwnie, ale okazuje się że nie zawsze i nie wszystkie. Dodatkowo nie mamy w drużynie żadnego JSTARa, a rozpoznanie pozycji wroga mocno kuleje. W zasadzie w początkowym okresie widzimy tylko kilka stanowisk SA 2/3/5 i tyle. Okazuje się że w okolicy jest sporo SA 6, oraz co gorsza SA11. Te ostatnie mają paskudny zwyczaj siedzieć cicho, aż do chwili gdy ... przestają siedzieć cicho, a wtedy są kłopoty. W chwili obecnej to dla mnie najgorszy przeciwnik, taki znienawidzony kamper w krzaczku.
AGM88 Albo nie ma wcale, albo jest ich mało. Aby było ich jednak mało, należy najpierw na samym początku kampanii przejąć dowodzenie nad swoim oddziałem, rozbroić ustawione loty SEAD i dopiero je odwołać. Samo ich skasowanie spowoduje cudowne zniknięcie rakiet. Jak już tą procedurę przeprowadzimy to w magazynie powinno być ich około 8. Na więcej nie ma co liczyć przez pierwsze 48 godzin. Czy będą dostarczone później? bóg raczy wiedzieć.
Sytuacja na ziemi jest niejasna. Żetony na mapie odkrywają się gdy nasze wspaniałe lotnictwo coś zobaczy. Znikają jednak szybciej niż pieniądze w państwowych spółkach. Mamy więc ogólne pojęcie gdzie co jest, jednakże nasz obraz sytuacji jest zazwyczaj niepewny i opiera się głównie na pamięci, że jakieś czołgi lub artyleria były tu a tu. Planowanie misji CAS jest przez to utrudnione. Dodatkowo łatwo można zapomnieć o znikniętym niedawno SAMie w okolicy celu... CASów więc latam mało, a w zasadzie dużo, tylko z przypadku i bez planu. Zabieram na pokład 6 AMRAAMów i do tego 4x CBU97 i lecę w kierunku wroga. Jak dolecę i coś wypatrzę to sobie to bombarduję. Później mam podjarkę badając jaki to cel zbombardowałem. Takie tam moje lotto.
Choć muszę przyznać że na ziemi dzieje się chyba mało. Jakoś nie widać aby wrogie siły parły na nas w szaleńczym ataku. Ot drobne ruchy wojsk, z których nie można nic przewidzieć. W 2 dniu kampanii nadal nie wiem o co im chodzi. Nasi też jacyś niemrawi. Spora część jednostek zajmuje pozycje w okolicy linii stolica - Jerozolima, a te blisko linii frontu coś tam sobie robią ale za bardzo nie wiem co.
Generalnie wróg dostaje w powietrzu mocno, ale nie na tyle aby go to od razu załamało. Zaczyna z dwukrotną przewagą ilościową, ale uzupełnienia ma spore, a my nie. W 2 dniu wojny okazuje się że ilość naszych samolotów spadła o połowę, a wróg pomimo ogromnych strat nadal ma przewagę ilościową dzięki uzupełnieniom. Chyba się szykuje wojna na wyniszczenie. Pomyślałem że im trochę utrę nosa i zaatakuję dostawy morskie. Plan był dobry, samotny wilk mcYano poleci i zniszczy dwie najbliższe łódki towarowe i cało wróci do bazy. W odległości 70 mil od celu wypatrzyłem dwie 29. Jako że zasłaniały dolot do celu to podszedłem do nich z boku z niecnymi zamiarami zniszczenia. Wraże syny poddały tyły, no to ja za nimi. Na szczęście co pewien czas skanowałem przestrzeń na poziomie wody tak z 10 mil przed sobą, dzięki czemu wykryłem całe 12 sztuk migów 21 próbujących mnie tą drogą zajść od dyszy. Skubańcy lecieli tak cichutko na lvl 3 prosto na mnie. Ich intencje były jasne więc posłałem na szybko 4 AMRAAMy i bohatersko uciekłem do bazy. Ścigało mnie pozostałe 8 tych podstępnych szubrawców wraz z wcześniejszymi Migami 29. Dopiero spike "P" na RWR powstrzymał ich zapędy.
Korea to przy tym teatrze przedszkole. Nie chodzi o to że tam jest jakoś łatwo a tu nie, chodzi o to, że w porównaniu z teatrem Izrael, w Koreii SA jest statyczne. Wykrywamy wroga, wiemy gdzie jest i nic więcej się w tych kilka minut nie stanie. Tutaj w ciągu kilku chwil rozkład sił może się zmienić diametralnie. Nagle jak diabeł z pudełka wyskakują nowe samoloty i całkowicie zmieniają SA. Jak się to połączy z niewiedzą na temat zagrożeń z ziemi to robi się fajna jazda.
Naprawdę dobra zabawa.