Podejście do symulatorów zmieniło się, moim zdaniem odzwierciedlając ogólną zmianę w podejściu do komputerów.
Końcówka lat 80. XX wieku, to trafienie w Polsce pod strzechy komputerów 8 bitowych, które były towarem dla wtajemniczonych i świadomych (jeszcze nie jako np. prezent komunijny). Jeśli chodzi o obsługę, to nie było nakładek graficznych w postaci Windowsów, czy innych MacOsów, a myszka konkurowała z różnymi innymi "ułatwiaczami", typu pióro świetlne. Tak więc, z reguły, posiadanie komputera było związane z zainteresowaniem jego możliwościami obliczeniowymi, z programami, które potrafiły prowadzić obliczenia wymagające setek godzin siedzenia z kalkulatorem (chociaż znam przypadki osób ograniczających się tylko do umiejętności wczytania gry z taśmy). Czyż nie było to wspaniałe? Napisanie lub "wklepanie" programu z jakiegoś czasopisma, który np. obliczał orbitę planet Układu Słonecznego, wklepanie, a potem oglądanie efektów programu do rysowania funkcji, albo skorzystanie z programu astronomicznego, by w nocy porównać jego działanie z rozgwieżdżonym niebem?? To było piękne i fascynujące, a komputer stymulował rozwój umysłowy. Zainteresowanie komputerem oznaczało zainteresowanie nowoczesną nauką, której komputer był wspaniałą namiastką. Do tego dodajmy istnienie programów, które uchodziły za "symulatory". Jakież to było podniecające móc "zagrać" w coś, co symuluje - choćby w zarysie - działanie samolotu lub śmigłowca! Ja też czytałem powyżej wspomniany opis Tomahawka (z "Komputera"), który rozpalał do czerwoności moją wyobraźnię, aby potem przyjmować w domu pielgrzymki kolegów, których trudno było oderwać od joya marki Kempston i starego telewizora B/W. Kontynuacją tego klimatu intelektualnego była Amiga. Chyba większość jej użytkowników miała ambicje pisanie czegoś w asemblerze, programowania etc. Grupy tworzące tzw. dema były postrzegane jako elita stanowiąca wzorzec tego w jaki sposób powinno się znać swój komputer i co z nim robić. A w dodatku ten skok jakościowy z 8 na 16 bitów widoczny w grach... i oczywiście symulatorach, które w stosunku do ośmiobitowców zachwycały grafiką. Jednak dalej fascynowała możliwość odtworzenia działania samolotu, niż np. refleksy na owiewce, których dzięki bogu nie było wcale

. To jest jak z miłością i pornografią. Kiedyś się symulatory kochało, choć nie grzeszyły urodą, teraz, choć różne klody są zgrabne, piękne i wysportowane, to przyciągają uwagę tylko na kilka minut (jak pornole)...
Napiszę teraz coś co może wydać się bulwersujące: multiplayer jest czynnikiem dewastujących komplikację symulatorów, ponieważ przykłada znaczenie do zabawy z realnym przeciwnikiem a nie do rozkoszy płynącej z "symulacji". Proszę bardzo przykład DCSa i Kaki. Nigdy nie osiągnął i nie osiągnie popularności on-line zbliżonej do "arkadowego" LO:FC, ponieważ wymaga graczy, którym większą przyjemność sprawia 1) zapoznanie się z systemami, które są symulowane w tej maszynie, 2) kooperatywne akcje przeciwko komputerowi, w których można się cieszyć opanowaniem maszyny w większym stopniu niż dostaniem strzała od jakiegoś arcade-magika. Są to ludzie pokroju fslkonowców z ich zombi from Mikroprosie, a nie dzieciaków Iła, tłukących się po nocach na serwerach HL... (od razu zaznaczam, że tego nie potępiam, bo sam to lubię, vide RoF).
Tak więc motywy używania komputera, a tym samym sposób odbioru symulatorów są ze sobą powiązane. Od kiedy komputer wszedł na drogę ewolucji od "maszyny do pisania" do plotkowania na "portalu społecznościowym", symulatory coraz mniej symulują, coraz bardziej skupiły się na grafice, by w konsekwencji zmierzać do niezwykle atrakcyjnego i efekciarskiego multiplaya.
Ponadto mamy kilka rodzajów fanów symulacji:
1. HC, czyli takich, którzy lubują się w czytaniu instrukcji, czytaniu jak dany sprzęt powinien działać, by następnie zasiąść do komputera i sobie "pstrykać" godzinami niekoniecznie odrywając się od ziemi. To chyba najbardziej przypomina "ducha wczesnych komputerów".
2. Drugowojennych brandzlystów, którym symulator stymuluje odpowiedni nastrój historyczny - tego typu fan przyczepi się do rozmieszczenia nitów wokół wlewu paliwa jakiejś zakichanej foki lub mietka robionego w okresie 15 maja 1943 od godz. 18:30 do 17 maja 1943 do końca 1 zmiany + jedna maszyna skończona o 13:13

3. Lataczy-nawalaczy dla których multi to kwintesencja zabawy. Tacy równie dobrze mogą grać w CSa czy inne TF2.
4. Old-fly-boyów, dla których symulatorową viagrą jest kilka piw lub kumple z dawnych lat na serwerze u jakiejś starej pierdoły

Oczywiście powyższa klasyfikacja nie jest pełna i można być w kilku punktach na raz.
Tako rzecze,
Zaratustra