QRA, wyedytowałem poprzedni post, napisałem dobry tekścik i się skończył czas a tekst poooszedł w... czarna dziurę,
OK, postaram się odtworzyć.
Ajzik, po pierwsze o cudach sam zacząłeś pisać, niemal autorytatywnie podważasz trudność lądowania ba brzuchu, więc nie dziw się, że kopię po kostkach. Wiem, że lotnictwo nie ma dobrej passy, ale do jasnej cholery nie wszystko musisz deprecjonować, to że się z Tobą nie zgadzam nie znaczy, że nie będę się odzywał, o co to to nie, nie mój styl. Tak łatwo nie uwolnisz się ode mnie, bo Cię kurna lubię i już.

Nie obiecuj sobie po tym wyznaniu za wiele, no wiesz, żadna tam wspólna przyszłość, teksty na forum i ogólny szacun.
No dobra, otworzyć oczy, koniec wyznań.
Media chcą bohatera i go mają, jak zwykle pośród wielu speców są też "spece", na jednym z forów user pisze, że zamiast pary dyżurnej podwozie mógł sprawdzić finiszer, całe szczęście chłopina w odróżnieniu od generała Czabana nie dochrapał się stanowiska i nie może przenieść pomysłów spod Grigorierskoje na Okęcie.
Mi osobiście podobała się wypowiedź Mariana Nowotnika, byłego pilota i autora książki "Ile startów tyle lądowań" (polecam), stwierdził on, że po pierwsze załoga była doskonale wytrenowana, o tym też pisze tu ajzik, po drugie doskonale współpracowała i po trzecie nie miała za plecami przełożonego, to złożyło się na sukces.
Jeżeli padają stwierdzenia, że nasi piloci są najlepsi - niech tak będzie, niech w końcu skończy się trwająca od kilku lat zła passa lotnictwa, gdzie słowo "lotnictwo" występuje w parze ze słowem "katastrofa", niech społeczeństwo w to wierzy, jest OK. Niedopuszczalne zaś jest, aby w to uwierzyli piloci, ponieważ od tego tylko krok do wiary w nieśmiertelność, a jak się to kończy to mieliśmy szereg przykładów od "tragedii narodowej" do "awionetek". Z drugiej strony pilot nie może wątpić w swoje umiejętności, aby nie przerosła go spalona żarówka, wszystko musi być zbalansowane. Każdy pilot musi podążać drogą złotego środka wytyczoną treningiem procedur i ciągłego doskonalenia w zakresie praktycznym i teoretycznym, sądzę, że to właśnie spowodowało tak bezpieczne lądowanie.
Kurcze, nie oddaje to ładunku emocjonalnego poprzedniego posta, tego co go wcięło, ale so be it.