Autor Wątek: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu  (Przeczytany 22529 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #15 dnia: Listopada 01, 2011, 19:53:19 »
Przy czym lądowanie na wodzie bez silników to jednak jest cokolwiek trudniejsze ...
A ktoś temu przeczy? Nawet w TV tak nie gadają - za to o lądowaniu kpt. Wrony trąbią w USA TV od paru godzin (w zasadzie "na gorąco"), dwie godziny temu kolega z Kalifornii z innego forum się rozpytywał o szczegóły, bo u nich TV się tym też "podnieca" (a i porównania do tego lądowania z Hudson się trafiają ponoć w ich mediach - choć pewnie nie chodzi o skalę trudności).

Czyli jest teraz tak, że dyżur jest wymienny z innymi jednostkami ?
32 BLT z Łasku pełni dyżury od początku 2010, 31 BLT z Krzesin od czerwca 2011, a ponadto w dyżurach są też 23 BLT z Mińska Maz. i 22 BLT z Malborka. Czasy gdy para dyżurna była tylko z Mińska Maz. dawno minęły.

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #16 dnia: Listopada 01, 2011, 20:01:52 »
Dziękuję Razorblade.

Dodam jeszcze krótko, że ajzikowi pewnie podskórnie chodzi o to, żeby media nie zaczęły kreować wizerunku "polskich, najlepszych na świecie pilotów", a niestety w takie tony to może zmierzać.

Być może Toyo może potwierdzić, jeśli się nie mylę, to tu raczej chodzi o człowieka - oczywiście, cały szereg działań innych ludzi też był niezmiernie istotny, ale ostatecznie, to kapitan pilotuje samolot - tutaj trafiło, jak mniemam, na dobrze wyszkolonego, doświadczonego lotnika o stalowych nerwach.
Kiedyś, po lądowaniu 'szybującego' 767 jego kapitan wypowiadał się mniej więcej tak: możesz trenować, możesz mieć nalatane tysiące godzin, ale nigdy nie wiesz jak się zachowasz w sytuacji krytycznej. Tu trafiło na odpowiednią załogę, na szczęście.

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #17 dnia: Listopada 01, 2011, 20:03:51 »
To tyle. Przy czym jeśli chcesz Toyo żeby lądowanie z dziś miało być polskim cudem nad Hudson - nie ma sprawy. Niech tak będzie.

No pokaż gdzie to napisałem, no dalej, bo jestem ciekaw, sam zaczynasz odwracać kota ogonem, a później marudzisz, że bolą Cie kostki.

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #18 dnia: Listopada 01, 2011, 20:07:08 »
A może by tak rzeczywiście posłuchać co mówią media, a nie zganiać na naród? Cały czas słuchałem TVN24 i o żadnym cudzie nikt nic nie mówił. Ton raczej - szczęśliwe lądowanie i precyzyjne posadzenie maszyny. Temat będzie wałkowany przez parę tygodni i zniknie, ale wydaje wydaje mi się, że nie jest tak przelukrowany jak większość.
L'ordre règne à Varsovie!

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #19 dnia: Listopada 01, 2011, 20:08:48 »
Ajzik - żalisz się na łaskotanie po kostkach deprecjonując jednocześnie doskonałe posadzenie na brzuchu 100 tonowej puszki po coli z prędkością prawie 300 kph... Jak jesteś taki twardy, to nie jęcz o kostkach, kiedy strzał w kolano jest na tym Forum standardowym elementem szkolenia. Nie wiem, jak dokładnie trzeba posadzić takie pudło, żeby utrzymało się w osi pasa do zatrzymania. Jakie przechylenie spowoduje niesymetryczne zahamowanie i ściągnięcie w jedną stronę. Nie wiem jak delikatnie trzeba sadzać B767, żeby zachował się w całości. Wiem jednak, że w przypadku zejścia z pasa i rolowania finał byłby diametralnie inny. Wiem, że pilot wykonał świetny manewr lądowania. Część pasażerów sądziła, że lądowali jednak z wysuniętym podwoziem (!). Piloci mają teraz 230 (+ rodziny) dozgonnie wdzięcznych przyjaciół i jak zwykle - kilku zgorzkniałych specjalistów "eee... nic wielkiego, ja to na symulatorze robię 2 razy w tygodniu". Nawet te rozdymane media nie próbują stawiać znaku równości między wodowaniem na Hudson a lądowaniem bez podwozia, więc nie rób większej sensacji niż te "media" - i tak jak apelowałeś - zachowaj umiar (a sarkazm dla siebie).
Przyczyny awarii mogą okazać się dużo mniej optymistyczne niż sam manewr lądowania, więc cieszmy się skillem pilota, szczęściem kilkuset ludzi i czymś pozytywnym z ekranów TV.
IMHO do tragedii było dużo bliżej niż się nam wydaje, ile w tym szczęścia a ile kunsztu pilota - nie mnie oceniać. Jeśli zdarzenie wykorzystają do "propagandy sukcesu" i udowadniania, że stało się to dzięki rygorystycznemu przestrzeganiu przepisów, harmonogramów, szkoleń itp. - to bardzo dobrze. Lepiej "sukcesy" pokazywać jako dobre przykłady niż uczyć się na błędach. Niech zrobią z pilota herosa - może wpłynie to pozytywnie na "system" w przyszłości.

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #20 dnia: Listopada 01, 2011, 20:14:30 »
Ja niczego nie deprecjonuję. Jeśli to tak wygląda(ło) - bardzo mi przykro. Pilot zrobił dobrą robotę - do jakiej był wyszkolony. Co prawda, nie uważam dobrego wykonywania roboty za bohaterstwo, ale to szczegół - jeśli ktoś ma się dobrze czuć uznając kapitana Wronę za bohatera narodowego - mnie to nie przeszkadza aż tak bardzo.
Ps. Toyo - stosuję jedynie Twój styl dyskusji tak jak go odbieram. Na kostki się mimo wszystko specjalnie nie żalę - mam dość grube (najwyżej nie będziemy więcej ze sobą rozmawiać - co dla żadnego z nas nie będzie stratą), jedynie stwierdzam fakt.
EOT.

Offline Ranwers

  • *
  • Wizzard
Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #21 dnia: Listopada 01, 2011, 20:34:26 »
ajzik - ale z ciebie kozak... Ciekawi mnie jak byś się czuł siedząc tam w Benku... Zapewne tak: To nic takiego, standard, ćwiczą to przecież - tak ? Już to widzę  :121:
Poza tym ile masz na łapie ? Prosiłby się lekki szacun dla kolegi "Ćwirka" ;)
.       __!__
.____o(''''')o____.
          " " "
Forum to miejsce spotkań ludzi, którzy mają "zryty palnik" w pewnych kwestiach i do tego dobrze im z tym

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #22 dnia: Listopada 01, 2011, 20:36:11 »
"Lataj jak orzeł, ląduj jak Wrona"
Pilot wykonał świetną robotę
Cytat: Sir Fred Hoyle
Space isn't remote at all. It's only an hour's drive away, if your car could go straight upwards

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #23 dnia: Listopada 01, 2011, 20:44:21 »
QRA, wyedytowałem poprzedni post, napisałem dobry tekścik i się skończył czas a tekst poooszedł w... czarna dziurę,

OK, postaram się odtworzyć.
Ajzik, po pierwsze o cudach sam zacząłeś pisać, niemal autorytatywnie podważasz trudność lądowania ba brzuchu, więc nie dziw się, że kopię po kostkach. Wiem, że lotnictwo nie ma dobrej passy, ale do jasnej cholery nie wszystko musisz deprecjonować, to że się z Tobą nie zgadzam nie znaczy, że nie będę się odzywał, o co to to nie, nie mój styl. Tak łatwo nie uwolnisz się ode mnie, bo Cię kurna lubię i już.  :020:  Nie obiecuj sobie po tym wyznaniu za wiele, no wiesz, żadna tam wspólna przyszłość, teksty na forum i ogólny szacun.

No dobra, otworzyć oczy, koniec wyznań.

Media chcą bohatera i go mają, jak zwykle pośród wielu speców są też "spece", na jednym z forów user pisze, że zamiast pary dyżurnej podwozie mógł sprawdzić finiszer, całe szczęście chłopina w odróżnieniu od generała Czabana nie dochrapał się stanowiska i nie może przenieść pomysłów spod Grigorierskoje na Okęcie.
Mi osobiście podobała się wypowiedź Mariana Nowotnika, byłego pilota i autora książki "Ile startów tyle lądowań" (polecam), stwierdził on, że po pierwsze załoga była doskonale wytrenowana, o tym też pisze tu ajzik, po drugie doskonale współpracowała i po trzecie nie miała za plecami przełożonego, to złożyło się na sukces.
Jeżeli padają stwierdzenia, że nasi piloci są najlepsi - niech tak będzie, niech w końcu skończy się trwająca od kilku lat zła passa lotnictwa, gdzie słowo "lotnictwo" występuje w parze ze słowem "katastrofa", niech społeczeństwo w to wierzy, jest OK. Niedopuszczalne zaś jest, aby w to uwierzyli piloci, ponieważ od tego tylko krok do wiary w nieśmiertelność, a jak się to kończy to mieliśmy szereg przykładów od "tragedii narodowej" do "awionetek". Z drugiej strony pilot nie może wątpić w swoje umiejętności, aby nie przerosła go spalona żarówka, wszystko musi być zbalansowane. Każdy pilot musi podążać drogą złotego środka wytyczoną treningiem procedur i ciągłego doskonalenia w zakresie praktycznym i teoretycznym, sądzę, że to właśnie spowodowało tak bezpieczne lądowanie.
Kurcze, nie oddaje to ładunku emocjonalnego poprzedniego posta, tego co go wcięło, ale so be it.

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #24 dnia: Listopada 01, 2011, 20:52:58 »
ajzik - ale z ciebie kozak... Ciekawi mnie jak byś się czuł siedząc tam w Benku... Zapewne tak: To nic takiego, standard, ćwiczą to przecież - tak ? Już to widzę  :121:
Poza tym ile masz na łapie ? Prosiłby się lekki szacun dla kolegi "Ćwirka" ;)

Co prawda już dałem EOT, ale litości. Albo nie umiem pisać po polsku, albo nie umiem odpowiednio (jak dla tego forum) wyrażać zdania, by nie być źle odbieranym. Gdyby mnie ktoś teraz teleportował do kokpitu i kazał wykonać takie zadanie to bym się pewnie zes... ze strachu (i rzecz jasna nie wylądował), bo moje doświadczenie lotnicze to bycie paxem i FSX :-). Natomiast gdybym był wyszkolonym pilotem tak jak Pan kapitan to bym w pełnej koncentracji starał się wykonać poprawne lądowanie - czyli robił robotę do jakiej bym był przygotowany latami praktyki i szkoleń symulatorowych.
Ps. Staram się szanować każdego człowieka - Toyo bardzo szanuję. Co nie oznacza, że On czy ja jesteśmy skazani na rozmowę ze sobą.

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #25 dnia: Listopada 01, 2011, 21:07:31 »
Powoli łapię o co chodzi, dobrze chcesz, ale brakuje Ci tego co napiszę.
W wymiarze czysto manualnym nie jest to trudny element, jak każdy, który mamy odtrenowany na tip top, wszystko jedziesz wg procedur, trzymasz odpowiednie parametry i spoko, mamy sukces.
Jednak tu należy dołożyć czynnik emocjonalny, opanowanie strachu, bo nikt mi nie powie, że człowiek (pilot) nie boi się, i wykonanie tej procedury staje się cholernie trudne i wymagające największego skupienia. Tu nie ma prawa na jakikolwiek błąd, należy wszystko brać pod uwagę, a emocje nie pomagają, dlatego nie wszyscy nadają się do tego zawodu. Wspomniałem w jednym z poprzednich postów o sytuacjach kiedy musiałem wypuszczać podwozie awaryjnie (raz przyczyną było samo podwozie, drugi raz problem był nieco szerszy), ale w obydwu sytuacjach ze strachu odbytem szczypałem tapicerkę, jednak nie wpłynęło to na wykonanie wytrenowanych procedur, z drugiej zaś strony nie pomagało. W skali trudności były to bardzo trudne lądowania.

Ponury

  • Gość
Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #26 dnia: Listopada 01, 2011, 22:05:56 »
Toyo o ile zauważyłem nie jest moim fanem, wiec pewnie bedzie miał inne zdanie:
1. W obecnej technologii kierowca aerobusa jest głównie po to żeby patrzeć przez pare godzin na zegarki czy wszystko gra, i zabrać się za robotę jeśli coś nie gra. Po to jest profesjonalnie szkolonym fachowcem i za to bierze pieniądze. I to też odróżnia go od spadających co jakiś czas biznesmenów co zrobili sobie PPL i kozakują w AT-3/AT-4. Pan Wrona zrobił to za co bierze pensje, zrobił to dobrze bo jest zawodowcem i to nie jest żaden cud. Cud to jest zostać premierem nie mając konta w banku, prawa jazdy, rodziny i żyjąc z kotem. Na Okęciu mieliśmy tylko profesjonalizm podparty szczęściem. Ale to zawsze chodzi parami, bo jak nie to jest dużo sprzątania.
2. Lądowanie z pracującymi silnikami i sterowaniem, w dzień, z widocznością, na przygotowanym i zabezpieczonym lotnisku to także nie jest cud. To praca tego co kieruje, bo to nie jest byle kto z przypadku (jak w autobusie pod Grenoble, gdzie kierowca miał 22 lata i nie wiedział co to jest retarder).
3. Paplanina i gadające głowy "speców od wszystkiego" z p. Dziewulskim na czele doprowadzają mnie do szału. Kiedy wreszcie ktoś zada elementarne pytanie: jak to jest że samolot z usterką hydrauliki stwierdzoną 30 min. po starcie, w nocy, kieruje się na bezkres Atlantyku na wiele godzin zamiast natychmiast wracać i sprawdzić co się dzieje? Przecież to się kupy nie trzyma.
P.S. Lądowanie z niepracującym silnikiem podobnie jak Ajzik uważam za dużo większy problem niż lądowanie sprawnym samolotem bez kółek. Takie jest moje zdanie, choć akurat bez podwozia nie lądowałem ani nie latałem nigdy dużymi (poważnymi) samolotami.
Żaden dziennikarzyna nie wspomniał że na Okeciu mieliśmy kiedyś już podobną sytuacje ale zupełnie odwróconą, w rolach głównych wystąpili B-767 i pewien powszechnie znany i szanowany wielokrotny szybowcowy mistrz, który po tym fakcie dorobił się ksywki "Szpilman".

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #27 dnia: Listopada 01, 2011, 22:56:15 »
Wytłumacz czemu mam mieć inne zdanie?

1. Racja za to mu płacą i zrobił to dobrze.
2. Nic odkrywczego i nikt tego nie neguje.
3. Już dawno stwierdzono w takich sytuacjach wypływ wielu "speców".
Do PS, czy ktoś zanegował tu, że jest inaczej?

A tu masz pierwszy post, w którym znalazłem słowo "cud" i Hudson
trzeba jednak zachować pewien umiar i nie robić z tego drugiego cudu nad Hudson.

Wcześniej był opis jakoby takie lądowanie nie było arcytrudne, po czym stwierdzenie, że
Trudny to może by był, gdyby...


i wymienienie warunków, których nie było w tym locie, co w moim rozumieniu sprawia, że manewr nie był trudny. Rozumiałbym i starał się szerzej ogarnąć, gdyby to napisał człowiek z doświadczeniem, niestety ajzik jest laikiem, a ton wypowiedzi dość autorytatywny., dlatego zadałem pytanie:

A łatwy? Tak tylko pytam, bo nigdy nie lądowałem bez podwozia ale dwa razy wypuszczałem awaryjnie i... nieważne.
(...)
Co do szopki, to pełna zgoda, ale z drugiej strony dzisiaj byłem świadkiem wielu innych "szopek", jednak zupełnie nie jest to związane z tematem.

Na co otrzymałem odpowiedź:

Choć na klapkach i ze sprawnymi silnikami, na przygotowanym lotnisku i w dobrej pogodzie nie jest to zadanie porównywalne z lądowaniem w rzece Hudson. Przy czym jeśli chcesz Toyo żeby lądowanie z dziś miało być polskim cudem nad Hudson - nie ma sprawy. Niech tak będzie.

Następnie słowo "cud" i Hudson jest używane przez innych userów, ale w kontekście tego, że raczej media nie dokonują porównań, czy nazywania tego lądowania "cudem", a nawet jak by tak to nazywały to nie zmienia faktu, że do tej dyskusji przywlókł to ajzik.

Uważam, że manewr był trudny i bardzo wymagający. Jeżeli samoloty zaczną lądować codziennie bez podwozia i stanie się to normą uznam, że faktycznie nie stało się nic nadzwyczajnego.

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #28 dnia: Listopada 01, 2011, 23:01:10 »
Drogi Toyo - to dla Ciebie specjalnie. I właśnie takie głosy jak ten poniżej Białoszewskiego miałem na myśli.
"Genialne lądowanie, jak na rzece Hudson"
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,10572665,_Genialne_ladowanie__jak_na_rzece_Hudson___Jak_to.html

Odp: Awaryjne lądowanie 767 na Okęciu
« Odpowiedź #29 dnia: Listopada 01, 2011, 23:24:11 »
Dziękuję z "sepcdlamnie", ale tak zapytam, czemu z tym do mnie? Pisz do Tomka.
Uwziąłeś się tak jak bym to ja był odpowiedzialny za całą medialną otoczkę.

Cytat: Tomasz Białoszewski
Genialne lądowanie! W skali do dziesięciu, powiedziałbym, że na 12. Kapitan samolotu jest doświadczonym szybownikiem To przypomina cud na rzece Hudson. Kapitan tamtego samolotu także wylatał na szybowcach kilka tysięcy godzin. Ludzi, którzy mają za sobą duże doświadczenie szybowcowe, sytuacje awaryjne w powietrzu nie zaskakują. Zadziałało więc wszystko razem: świetnie wyszkolony pilot, doskonałe procedury.


No i gdzie widzisz porównanie i równoważenie tych wypadków? Zaskoczę Cię, ale przy kolejnym obejrzeniu materiału też nasunęły mi się pewne porównania, nie wspomnę o wyszkoleniu szybowcowym obydwu kapitanów, też jakaś analogia, czy to od razu stawia sprawę w takim świetle jak opisujesz? Wyluzuj. Białoszewski w odróżnieniu od Ciebie nie dokonuje gradacji co było trudniejsze a co łatwiejsze, po prostu po ludzku skojarzył dwa lądowania, a Ty dopatrujesz się w tym Bóg wie czego.

Szukaj dalej, ale proszę Cię nie wstawiaj tego specjalnie dla mnie bo szkoda marnować tak fajny temat na bzdury, jeżeli do tej pory nie zrozumiałeś o co mi chodzi, to wierz mi, że nie zmieni się to choć byś mi tu nawrzucał sto tysięcy takich linków. Nie zamierzam Ci udowadniać że nie jestem wielbłądem.

PS: Jeżeli mogę zasugerować to poczytaj wypowiedzi speców, a nie fascynatów, z pełnym szacunkiem dla Tomka.