Co do dawnej polskiej edukacji, myślę, że trochę tutaj idealizujemy. Fakt, wymagania były spore, ale już sam system raczej mało uwagi poświęcał poprawnemu pisaniu i wypowiadaniu się, o precyzji i jasności tych wypowiedzi nie wspominając. W całej podstawówce miałem tylko jedną 5 z dyktanda, w liceum dopiero się podciągnąłem poziom, ale nie dzięki intensywnej pracy - przyszło to jakoś naturalnie - może kwestia wieku, może dlatego, że więcej pisałem, a jak wiadomo praktyka czyni mistrza.
Natomiast poprawne pisanie i wypowiadanie się to dopiero zasługa studiów filologicznych w moim przypadku. Językoznawstwo nauczyło mnie rozumienia jak dana wypowiedź funkcjonuje w języku, jak napisać zdanie, by osiągnąć zamierzony efekt i jak to wygląda z poziomu odbiorcy. Niestety to częściowo zasługa tego, że to wszystko było w języku angielskim, który mniej od polskiego lubi długie zdania, a jest nieco bardziej treściwy i konkretny. Wielki szacunek również dla babeczki od pięknego przedmiotu jakim była Kultura języka polskiego. Szkoda, że tylko 2 semestry na 4 roku był, podobnie jak łacina - jak dla mnie powinno to być obowiązkowe na każdym kierunku przez całe studia.
Wszystko to była tak naprawdę tylko połowa wiedzy, bo cała reszta to już zasługa mojego kumpla, niespełnionego filozofa, syna polonistki i największego językowego nazisty jakiego znałem, który klął na mnie ilekroć w jakiejkolwiek dyskusji zrobiłem chociaż minimalny błąd logiczny, gramatyczny, czy choćby intonacja była zła.

Sporo daje też udzielanie się na forach z językowym rygorem i to żadna wazelina z mojej strony.
Obecny system edukacji to samo dno i wodorosty - moja "ex" robi sobie od paru lat doktorat na jakimś tam zarządzaniu i uczy ten motłoch - śrenio raz na parę tygodni dzwoni do mnie załamana, żeby się pożalić, bo ludzie na 3 roku studiów nie umieją listu motywacyjnego poprawnie napisać i to korzystając z autokorekty. Za to połowa zapodaje plagiaty z internetu.
Jeśli idzie o wojskowy język, to w polskim nie mam zielonego pojęcia jak wygląda, za to angielskim sprawdza się 100% w biznesie. Uwielbiam serial Generation Kill i oglądałem chyba ze 100 razy, głównie ze względu na dialogi i jakoś podłapałem. Teraz moje służbowe maile obfitują we frazy typu "be advised" i ludziska są zachwyceniu jak to profesjonalnie i formalnie wygląda. Ktoś się mnie pytał, czy nie poleciłbym jakiegoś kursu "biznes ingrisz" gdzie tego uczą.

Za to przesadna normalizacja dokumentu, to nic dobrego. Pracowałem parę miesięcy w urzędzie i pan dyrektor był chyba jakiś polityczny, bo wiedzy urzędowej nie miał żadnej, więc poświęcał się gnębieniu pracowników. Musiał zatwierdzać wszystkie pisemne decyzje, ale jako że nie znał się na tym, to całą energię poświęcał wynajdywaniu np podwójnych spacji. Efekt był taki, że kompletnie idiotyczne decyzje, często mijające się z prawem przechodziły, bo były ładnie napisane, a inne sprawy ciągnęły się tygodniami, bo ktoś zrobił 2 spacje, albo wcięcia przy akapitach były za krótkie.