Traun - jak to jest z tym zaniżaniem? Część pismaków podnosi duży krzyk, że drogi u nas są droższe za kilometr niż np. w Alpach, wliczając w to drążenie tuneli. Nie mówię, że w to wierzę lub nie. Media najczęściej sieją dezinformację a nie informują.
Nie obrażając ale pismak który wie o czym pisze i choć trochę chce mu się wniknąć w temat to jak jednorożec, bardzo rzadkie zjawisko...
Wszyscy piszczą np. o Konotopie że wyszło ponad 200mln za kilometr - a ile miało wyjść w ścisłym centrum miasta, gdzie większość trasy przebiega w kilkumetrowych ścianach oporowych, gdzie jest pełno obiektów, węzłów zjazdów itd.. itp.
Drogo jest i drogo będzie..bo:
Wszystko zaczęto robić na hurra – to ma plusy bo się dużo robi i „doganiamy” Europę ale ma też minusy bo ilość surowców i „łopat” jest ograniczona. Zwiększony nagle do niebotycznych rozmiarów popyt podkręcił ceny materiałów (kruszyw, asfaltów) jak i zarobki robotników.. i reszty menagerów.
Wszystkie wymogi środowiskowe to horror, najpierw analizy i plany na etapie projektu a później już wydatki na etapie budowy. Ktoś powie brawo, znakomicie tylko że te wszystkie przejścia dla płazów, ogromne przepusty dla zwierząt wszystkie zlewnie, odstojniki i zbiorniki zbierające deszczówkę z drogi kosztują krocie. Oczywiście każda najdrobniejsza rzecz użyta do budowy od piachu po rury itd. musi mieć atesty, certyfikaty i dopuszczenia za którymi ktoś stoi i też dobrze doi. Wy nawet nie wiecie ile kosztuje jeden głupi znak drogowy – niby trochę blachy i folii eeee więcej kosztują te wszystkie legalizacje niż ta folia i blacha...
Inna sprawa to ekrany akustyczne – kiedyś nawet broniłem dyplom z hałasu drogowego ale to co się dzieje z ich stawianiem tego mój mały ograniczony móżdżek nie jest w stanie ogarnąć. Ostatnio byłem na budowie gdzie ekrany idą w wykopie i to takim że korona wykopu jest wyżej niż wysokość ekranów

??
No i biedny wykonawca staje przed tymi wszystkimi problemami. Ma wygrać przetarg a robotnicy chcą zarobić, materiały zdrożały o 50% w stosunku do pierwszych planów, paliwo drogie. To robi przetarg po kosztach lub poniżej bo lepiej mieć robotę i później kombinować jak wyjść na swoje niż nie mieć w ogóle. I później kombinuje – albo oficjalnie aneksami, o konieczności dodatkowych niezaplanowanych robót albo ordynarnie na materiałach, grubościach warstw jakości zagęszczenia itd. Jak się nie uda bo nadzór nie da to się wyżywa na podwykonawcach, przeciągając płatności w nieskończoność lub nie płacąc w ogóle...
Jest pojęcie odrzucenia ofert z powodu „rażąco niskiej ceny”.
Moim zdaniem tak nie powinno być.
W kapitalizmie a tak podobno mamy cena powinna być jedynym kryterium.
Lecz umowy powinny być tak zabezpieczone prawnie i finansowo by później jak wykonawca nie wywiąże się z jakości i terminu (oczywiście z pewnym marginesem) to go powiesić za jaja. Jak by jeden zwisł to by reszta się przestała wygłupiać.
Inna sprawa jest z nadzorem. Ja rozumiem że jak stawiam prywatny hotel to ja wynajmuję inspektora który mi tego przypilnuje bo to moja sprawa i moja kasa. Natomiast nieporozumieniem jest że dyrektor oddziału wyłania nadzór który na jego terenie budowy pilnuje. To powinien być nadzór niezależny wybrany np. z Warszawie który będzie twardo egzekwował jakość i tylko jakość. Teraz jest tak że bardziej trzeba się wykazać ilością oddanych km na koniec roku niż jakością więc jak terminy zaczynają gonić to się sprowadza inspektorów na ziemię (jeśli się jeszcze nie dostosowali do systemu) bo czas goni i dotacje unijne mogą przepaść itd. itd..