

Skończyłem
"Zaginięcie Ethana Cartera". Recenzji w sieci jest już sporo więc nie za bardzo co się rozwodzić (a za dużo wiedzieć to też nie ma co). Naprawdę warto. Dawno nie grałem w tak dobrą i dojrzałą grę tego typu, o ile w ogóle "gra" to tutaj dobre słowo. Tu bardziej pasuje słowo książka, albo interaktywny filmy. Coś co prezentuje zupełnie inne podejście, coś gdzie autorzy pałują od pierwszych chwil nas po głowie. Nie ma tu map, inwentarza, kierunków, podpowiedzi itp. Jesteśmy tylko my i wciągająca z każdym krokiem fabuła, którą widać na ekranie. To jest tutaj mega mocna strona tytułu. Astronautom udało się zbudować świetny klimat grą obrazów i muzyki, który można było poznać w serialu Miasteczko Twin Peaks, albo filmie z Al Pacino Bezsenność z pewną dozą grozy (ale to nie horror). Nie jest jakaś długa, mi nie spiesząc się zajęła wg. Steam 7h (nie korzystałem z żadnych podpowiedzi z sieci, uparłem się tak wiedząc, że jest krótka), czyli w sumie dwa dłuższe wieczorki. Pierwsze odczucia miałem mieszane, wręcz chwilami ziewałem by załapać o co tutaj tak naprawdę chodzi, bo tylko chodzę i zwiedzam, a potem okazało się, że umykały mi istotne fakty. Fotorealistyczna grafika za to miażdży. Do tej pory sądziłem, że najlepsze lasy są w ArmA 3, ale tutaj to po prostu jeszcze skok + 50%, a śmiga bardzo miło (czasem coś się tam doczyta). Aż żal, że już koniec. Owszem, niektóre rzeczy można by być może zrobić inaczej, może lepiej, nie wiem, kwestia gustów, ale tak czy siak to tytuł, który pochłania się jednym tchem, a i chce się do niego wracać jak do ulubionej książki.
Kawałek video:
https://www.youtube.com/watch?v=StN4rQVZ8xQ