Szczęśliwe lata bez wojen, spowodowały zanik u ludzi pewnych umiejętności... potrzeb... no nie wiem jak to nazwać, więc do rzeczy.
U mnie w wiosce, tak około 150 "dymów", w związku z dość dużą inwestycją przeprowadzono badania studni, okazało się, że na tyle gospodarstw są tylko dwie, a reszta zdała się na wodociąg. Nie leżało w interesie mieszkańców ukrywanie ujęcia wodnego, to tak na marginesie.
Kolejna sprawa, cała wieś jest zgazyfikowana, czyli należy przypuszczać, że w niewielu gospodarstwach pozostał stary dobry piec na węgiel. To samo tyczy się ogrzewania.
Odcięcie wody, gazu lub prądu powoduje spory problem dla ludności.
Pamiętacie niedawną awarię systemu kart w jednym z banków? Przez kilka dni posiadacze tychże kart nie mieli dostępu do swoich pieniędzy, a przez to nie mogli nic kupić.
Może to się wydać śmieszne, ale w przypadku czasu W byłby to istotny problem.
Odnośnie poboru, na pewno nie w takiej formie w jakiej było to jeszcze nie tak dawno. Nie wiem jak, ale każdy młody człowiek powinien mieć opanowaną broń osobistą, może pięć strzałów na pół roku, tak aby wiedział jak trzymać giwerę.
Kolejne sprawa, to państwo powinno stworzyć bazę specjalistów, czyli najprostszy przykład: gość z koparki - raz na rok (pół roku) - jazda czołgiem, Rosomakiem, czy czymś ciężkim. Informatyk - systemy gdzie potrzebna jest jego wiedza.
Podejrzewam, że wymagałoby to sporego wysiłku ze strony państwa, ale wato by było.
Nie może to przyjmować formy pospolitego ruszenia, podczas "w razie co", każdy ma wiedzieć gdzie ma się wstawić i co robić.
Szczególną "opieką" objąć wszystkich rekonstruktorów, ASG, czy innych miłośników, oni są doskonałym materiałem na żołnierzy. Przynajmniej wiedzą jak trzymać karabin.