Oho, widzę, że nawet w wucecie ten temat podgrzewany przez nielota nieco się rozwinął. Cóż... ja nie krytykuje II Rpdla przyjemności a wręcz przeciwnie. Po prostu daleki jestem od idealizacji naszej historii jaka ma miejsce w ostatnich latach. ALe dobra, przejdźmy do sedna...
W II Rp (1936-1939), przeciętna pensja to było coś około 125 zł. Parobek ze wsi podczas prac w polu dostawał ok. 20 zł. Podporucznik pobierał około 220-230 zł, chłopak po maturze zaczynający pracę na poczcie miał 100 zł. Robotnik w Cegielskim to 185 zł, a spawacz w PZL-u to uwaga ...ok. 320 zł na miesiąc!!!!!! Bezrobocie było duże, kryzys z powodu zacofania naszej gospodarki nie chciał się skończyć. Istniały potężne różnice cywilizacyjne między terenami byłych zaborów. Np. w Poznania do Warszawy, linią kolejową zbudowaną w 1921 r (elektryfikacja na początku lat 60'tych, mowa o linii Poznań- Września, Konin, Warszawa). można było dojechać w podobnym czasie co dzisiaj, ale aby dotrzeć z Warszawy do garnizonu na kresach... to i trzeba było tygodnia. No dobra, trzech dni jak miało się szczęście i nie padało:). Edukacja była płatna, dlatego też do szkół trafiały dzieci tych co było stać na ich utrzymanie. Górnikiem zostawało się wtedy jak Twój ojciec zmarł pod ziemią albo brat. Np. Matka Gierka długo truła cztery litery dyrektorowi kopali zanim z zaniżoną metryką pojechał on do pracy do Francji (miał 13 lat, a można było pracować tam od 14). Podobnie rzecz się ma w kwestii pochodzenia oficerów. Mieliśmy tylko ok.17 tys. zawodowych oficerów. Ok. 35% była pochodzenia chłopskiego i 40% mieszczańskiego. Reszta to ziemianie i szlachta (10%) oraz inteligencja (15%,urzędnicy, nauczyciele itp). Wielu z nich było synami podoficerów zawodowych. (Istniała "delikatna" różnica między chłopem z Wlkp a z okolic Lwowa, ten pierwszy musiał umieć czytać i pisać i coś więcej, a także miał większe możliwości w kształceniu swoich dzieci. Generalnie jak urodziłeś się jako chłop gdzieś pod Tarnopolem to miałeś gorzej niż przej@#$%e

)
Na koniec... mieliśmy w 1939 r. ok 32 tys. aut, to o 1/3 więcej niż Rumunia

, i o ok. 50 razy mniej niż Niemcy. Na każde auto przypadało ok. 1,5 km. dróg. Tylko w Warszawie mieliśmy sygnalizację świetlną i "drogówkę" Chleb kosztował ok. 10 gr za kg, JEDEN BANAN ok. 1zł!!!! Dolar USA kosztował 5,5 zł, dobre auto to ok. 5000 zł, zegarek szwajcarski ok. 120-160 zł, buty skórzane ok. 120 zł. Ciekawostką jest fakt, że taniej było wynająć sprzątaczkę (50zł na miesiąc, dziewczyna ze wsi) niż kupić odkurzacz (ok. 600 zł). Tylko w Polsce jak budowano nowe kamienice/bloki, istniała obok kuchni wnęka dla służącej. Istniały przypadki gdzie ordynans oficera, sam jakiś czas później zdawał maturę i zostawał oficerem ale.... to było tak częste jak wygrana w totolotku.
Bibliografia:
Kaczmarek R,
Historia Polski 1914 - 1989, Warszawa 2010
Kusiak F,
Życie codzienne oficerów II Rp, Warszawa 1992
Litwiński R,
Korpus policji w II Rzeczypospolitej. Służba i życie prywatne,Lublin 2010
Mac J,
Przesłuchanie supergliny, Warszawa 1990
Rolicki J,
Edward Gierek, życie i narodziny legendy, Warszawa 2002
Sowa A,
Historia Polityczna Polski 1944 - 1991, Kraków 2011
Wieczorkiewicz P, Historia polityczna Polski 1935-1945, Warszawa 2005
Szlachcic F,
Gorzki smak władzy Warszawa, 1990
Nielot lubuje się w cytowaniu profesorków, stąd ta moja bibliografia

Aha... tak przy okazji, PZL 37 Łoś był fajnym samolotem, ale w kontekście problemów z jakim borykała się Polska, oraz budżetem jakim dysponowały nasze siły zbrojne... Łoś wręcz wydaje się cudem. Już nie pamiętam jaki był to numer podajże "Techniki Wojskowej Historia", ale był tam kiedyś fajny artykuł gen. Gotowały o naszym lotnictwie przed DWS. Autor porównał w nim wydatki na zbrojenia Wielkiej Brytanii, Francji, III Rzeszy i Polski. Okazało się ,że Brytyjczycy w czasach pokoju dwa razy więcej wydawali na Lotnictwo niż my na całe siły zbrojne, zaś III Rzesza w 1939, na Luftwaffe wydawała ponad pięciokrotnie więcej pieniędzy niż my na całe wojsko.