Inna sprawa, że połowa tych zwyrodnialców przybywa z państw zachodnich. Ostatnio pan co robił fotki synka z pożyczoną głową pochodził z Australii, ten z filmu o dekapitacji dziennikarza to rzekomo koleś z Anglii (Londynu?), bo go akcent zdradził. Osobiście uważam, że walenie do nich bombami to powinien być końcowy etap. Najpierw by trzeba było zatrzymać rzekę pieniędzy płynącą od szejków. Druga sprawa, że większość tego dziadostwa płynie z Syrii. Podobnie zresztą jak w trakcie ostatniej wojenki w Iraku. Pewnie watażkowie z Syrii doszli do wniosku, że sytuacja tam jest zbyt patowa, trudno się walczy z wojskiem Asada, więc hycnęli sobie do Iraku, bo tam można więcej ugrać. Teraz też się okazało, że nie taki Husajn czy Kadafi straszny, bo tam musi być zamordyzm. jak tylko się popuści to zaczynają się brzydko bawić.
Opcja druga to skrzyknąć się na poważnie i jeszcze raz tam wjechać. Wcześniej bombardując co się da. Tylko to musieli by wszyscy na poważnie, a nie wysyłać kontyngent z 500-2000 ludźmi. Tak czy siak idzie to w złym kierunku. Do pewnego czasu można udawać, że problemu nie ma ale któregoś dnia ten problem nas dogodni i będzie jeszcze bardziej smutno.