Jako, że jestem użytkownikiem joya Logitech Extreme 3D Pro ( nie mylić z Wingmanem ) od ponad dwóch lat, pragnę podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat w/w modelu. Jak dla mnie jest to w tej chwili JEDYNY joy, który odpowiada mi ergonomią, funkcjonalnością i wyglądem. Saiteki tak chwalone na tym forum ( zapewne słusznie ) po prostu mi się nie podobają, drążek pracuje zbyt lekko ( ja lubię twarde

), mechanizm centujący ustępuje E3D a zupełnym nieporozumieniem dla mnie są przyciski po prawej stronie drążka ( to dla praworęcznych inaczej ). Ale do rzeczy: E3D już po krótkim okresie użytkowania traci precyzję i nabiera nieprzyjemnych luzów w okolicy neutrum. Za precyzję działanie odpowiadaja jak wiadomo potencjometry, które byłem zmuszony zapuszczać różnymi specyfikami w celu ich "odnowienia" Nie powiem-pomagało. Czasem na tydzień, czasem dwa a czasami nawet miesiąc ( to chyba zależało od intensywności użytkowania ) Czego ja tam nie wpuszczałem :benzyna ekstrakcyjna, WD40, płyn do czyszczenia potów PR ( ten nie powiem - na poczatku zdziałał cuda i wyleczył joya na długo ) wazelina kosmetyczna rozcieńczona benzyną ekstakcyjną - tez pomagała

. Gzieś tak pod koniec ub.roku poty przestały jednak reagować na moje specyfiki ( wirus się uodpornił

) i byłem już o krok od przeróbki joya wg sposobu zamieszczonego na tym forum - nowe poty. Już własciwie wszystko miałem zaplanowane w głowie, kiedy postanowiłem zastosować terapię ostatniej szansy. Zamiast zapuszczać poty różnymi środkami które nie bardzo miały jak wniknąć do wewn. przez wąziutkie szczelinki odważyłem sie je całkowicie zdemontować i wykąpac w WD40. Trochę miałem przy tym demontażu pietra, bo potki malutki a siedzą w gniazdach mocno, no ale jako stary majsterklepka poradziłem sobie. Poty moczyły się w WD40 cała noc, pokreciłem nimi, wymoczyłem jeszcze jakiś czas i ....... zrobiły się jak nowe !!!! Sam byłem zaskoczony tym ich ozdrowieniem. Zero skakania, dzikich ruchów przy byle drgnięciu rączką w neutrum - jednyma słowem : nowy joy. Nie chcę zapeszać, ale stan taki utrzymuje się od ok.dwóch miesięcy. Tu nasuwa mi się wniosek: one się nie zużywają, jak większośc sądzi a po prostu są bardzo wrażliwe na zabrudzenia powstające podczas użytkowania. Stąd chyba ta cudowna moc kąpieli, która rozpuściła i wypłukała z wnętrza zanieczyszczenia.
Co do kasowania luzów - trzeba rozebrać joya niemal do spodu, by dotrzeć do trzpienia po którym przesuwa się sprężynowana tuleja. To te właśnie dwa elementy są za to odpowiedzialne. Ja owinąłem trzpień warstwą srebrnej folii samoprzylepnej ( b. cienka - łatwo dozować grubość warstw ) przez co tulejka centrująca porusza się ciężej ( już pisałem, że lubię twarde joye ) a luzy zniknęły. Trzeba tu trochę poeksperymentować z ilościa warstw folii, tak aby skasować luzy ale nie zablokować joya ( będzie chodził za twardo i nie centrował się dobrze ). Jedynym mankamentem którego nie rozwiązałem do tej pory, to smarowanie w/w połaczenia. Ciasne pasowanie powoduje " pierdzenie" joya przy poruszaniu nim. Z różnych smarów których używałem najlepsza okazała się wazelina techniczna ale podejrzewam, że najlepszy byłby smar użyty przez producenta do smarowania tego połączenia. Ma on ciekawą konsystencję i jest b."śliski". Niestety czegoś takiego w swoich zasobach garażowych nie znalazłem a szukać po sklepach nie wiem jak ( co powiem sprzedawcy - smar do joysticków

? ) To by było na tyle. Mam nadzieję, że posiadacze Logitechów E3D coś z tego skorzystają i nie będą ich zbyt szybko wyrzucać na śmietnik.
Wielki podziw dla tutejszych konstruktorów. Ciekawe rzeczy sobie sami dłubiecie.