Jestem zwolennikiem tzw. brzytwy Ockhama, więc najprostsze hipotezy uważam za najbardziej prawdopodobne. Moim zdaniem wirus został uwolniony w jakimś zagrożonym przez człowieka ekosystemie i nie był "celowany" w człowieka, tylko np. w naczelne. Może tysiące, albo setki tysięcy lat temu, jakieś małpy już próbowały "krwi, soku, proszku" z np. nietoperza, albo innego dowolnego gatunku, który był i jest naturalnym rezerwuarem wirusa. Śmierć nosiciela i jego rozczłonkowanie, z ręki małpy, człowieka, zainfekowało agresora i kolejnej okazji do zajadania się "specjałami" już nie dożył. Reszta dała sobie spokój, albo wymarła. Coś w rodzaju broni odwetowo-odstraszającej. Łańcuch troficzny może oczywiście być nieco dłuższy, zanim Chińczyk zainfekował się na targu od nietoperza, ten mógł od czegoś innego, albo to nie był nietoperz. Tak czy siak natura się przed nami broni, a w zasadzie jest to mechanizm obronny danych ekosystemów, i kto wie co nas jeszcze czka zanim dorżniemy lasy deszczowe i podobne miejsca. Wystarczy, że podobny wirus będzie miał śmiertelność 20-30% to faktycznie przydadzą się te setki rolek papieru, bo się posramy ze strachu.