Współczuję tankowania.
Tak jak kiedyś pisałeś, palić musi. Jeździ się dla przyjemności więc spalanie ma drugorzędne znaczenie.
Zastanów się czy przy okazji któregoś z tankowań nie kupić depresatora "Skyyd" i dolać dla świętego spokoju.
Szkoda było pozapychać filtry, więc przed zimą dodałem do paliwa sporą dawkę DFA-39. Przepaliłem KrAZa trochę, żeby preparat rozszedł się po układzie paliwowym. Powinno być ok. Ostatnio odpaliłem go na próbę przy -11. Odpalił od kopa, a paliwo mam letnie.
Nawet nie próbuję sobie wyobrazić kwoty jaką sumarycznie za sobą pociągnie (choćby nie wiem jak rozłożoną w czasie).
Ja właśnie też nie. I do tej pory o tym nie myślę. Jakbym spróbował to oszacować, to pewnie nigdy bym się na taki zakup nie zdecydował. Kiedyś fajnie tego rodzaju hobby podsumował mój kumpel. Powiedział „nie ma takiej kasy której nie dało by się na głupoty przep……lić.” I taka jest prawda.
Ciąg dalszy…
KrAZ-255 ma dwa silniki pneumatyczne do sterowania wycieraczkami. U mnie prawy silnik nie działał. Więc go zdemontowałem i rozebrałem w drobny mak:
Nic uszkodzonego w nim nie znalazłem. Silnik został wyczyszczony, przesmarowany świeżym smarem i złożony. Założyłem go ponownie do auta. Przy okazji poprawiłem złącza pneumatyczne i zlikwidowałem ucieczki powietrza z układu starowania wycieraczek. Uruchomiłem wycieraczki. Okazało się, że jest bez zmian, czyli nadal nie działa. Udało mi się znaleźć identyczny silnik, różniący się tylko sztycą, pochodzący z ZIŁa-131. Cena była rozsądna więc go kupiłem.
Podmieniłem sztycę i założyłem silnik do auta. Działa, ale okazało się że ma kilkukrotnie większy zakres ruchu od tego z KrAZa. Zacząłem porównywać silniki. Są identyczne poza numerem GOST… Zakres ruchu tego z ZIŁa jest taki, że wycieraczka chodzi od krawędzi do krawędzi szyby, i dalej aż na uszczelkę. Natomiast zakres ruch tego z KrAZa jest bardzo malutki. Wycieraczka nie wyciera nawet całej szerokości szyby – przez wytartą szybę patrzy się na drogę jak przez dziurkę od klucza... Na razie mam zamontowany ten silnik z ZIŁa. A kiedyś jak najdzie mnie ochota, to rozbiorę jeszcze raz ten z KrAZa i spróbuję go naprawić. I docelowo on będzie zamontowany.
Poniżej na zdjęciu, jako ciekawostka, łańcuszek do sterowania roletą chłodnicy. Aby przysłonić chłodnicę należy wyciągnąć ten łańcuszek. Jest długi więc wiesza się go na haczyk. Łańcuszek nie jest w żaden sposób zakończony. Bałem się więc, że kiedyś „ucieknie” mi cały do tej rurki prowadzącej. Zakończyłem go więc kółkiem od zawleczki granatu, którą kiedyś ktoś mi sprezentował. Nie widać tego niestety na tym zdjęciu. Nie mam pojęcia jak było to robione w oryginale.
Na tym zdjęciu wyżej można zauważyć nożną pompkę spryskiwacza. To pompka od STARa-266 – taką łatwiej w wojsku było zapewne pozyskać niż oryginał. Jest ona montowana na górę podłogi. Całkiem fajnie ta pompka działała. Oryginalna pompka od KrAZa-255 wyglądała całkowicie inaczej. Była montowana pod podłogą. Wypatrzyłem taką pompkę na jednym z portali aukcyjnych. Była opisana jako pompka do jakiegoś innego auta, ale wygląd mi pasował więc kupiłem. Pompka na zdjęciu poniżej:
Dorobiłem do niej uchwyt i zamontowałem ją do auta:
Mechanicznie pompka pasuje idealnie. Wygląd też na plus. A poza tym lipa. Pompka jest sprawna a układ nie działa. Pompka zaciągała płyn z worka i pompowała go tam z powrotem. Wychodziło na to ze nie ma ona wbudowanych zaworów zwrotnych (a ta pompka ze STARa miała). Dokupiłem więc zawory zwrotne i zamontowałem je na węże spryskiwacza. Pomogło, ale nie do końca. Jak wciska się przycisk pompka zasysa płyn z woreczka, jak puszcza się przycisk, to wraca on do góry pod wpływem sprężyny i jednocześnie wypycha płyn z pompki. I dopóki nie podłączy się dysz spryskiwacza jest OK. Po podłączeniu dysze dają taki opór, że przycisk pompki pozostaje wciśnięty. Sprężyna powrotna przycisku nie jest w stanie pokonać oporu dysz i wypchnąć płynu. Nie wiem, być może jakoś te dysze trzeba regulować. Pompka od STARa była lepiej przemyślana, bo jak wciskało się przycisk, to pompowało się płyn do dysz. Wystarczyło mocniej go nacisnąć żeby pokonać opór dysz. A jak puszczało się przycisk, to wracał on do góry pod wpływem sprężyny i zaciągał płyn. Proste, logiczne i skuteczne! Zamontowałem więc z powrotem pompkę od STARa. I okazało się że zaczęło to kiepsko działać. Płyn leci tylko przez jedną, przypadkową dyszę – tą która akurat szybciej się otworzy! Niesamowite, bo zepsułem układ prostszy od konstrukcji cepa! Tak mnie to zirytowało, że zostawiłem to tak jak jest. Kiedyś jak mi przejdzie, to się jeszcze za to zabiorę.
O ile nic nie pomyliłem czytając ukraińskie strony internetowe, to koło od KrAZa waży 160kg. Nie bardzo widzę jak takie koło można wymienić w trasie w pojedynkę, niemniej zapas trzeba mieć. Niestety ten mój zapas nie nadawał się do użytku. Opona miała powyrywane klocki i była paskudnie rozcięta z boku. Zacząłem się wiec rozglądać za oponą lub całym kołem. W końcu kupiłem koło od znajomego. Trzeba było bujnąć się po nie przez pół polski:
Teoretycznie więc zapas już mam – a teoretycznie bo na razie leży sobie on w garażu. Opona jest na nim założona tak, że koło pasuje na lewą stronę auta. Muszę przełożyć oponę tak, żeby koko pasowało na prawą stronę auta. Potem te nowe koło pójdzie na prawy przód, a koło z prawego przodu na zapas. A obecny zapas do garażu. To niestety czeka na „lepsze czasy”.
Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie, żeby na skrzynię ładunkową założyć brezentową opończę. Mam taką opończę. Widok do tyłu auta się pogorszy, ale auto mocno zyska na wyglądzie. Zawsze mi się podobały ciężarówki z brezentem. Problem w tym, że u mnie koszt do mocowania zapasu jest przegięty w tył i dociska się do burty skrzyni. Jak założę opończę, to kosz koła zapasowego mi ją rozetnie podczas jazdy. Muszę więc najpierw wyprostować kosz. Można to przyuważyć na zdjęciu poniżej:
Zdjąłem więc koło zapasowe. Do zdejmowania koła służy specjalny klucz-grzechotka. Pokazywałem ją już wcześniej. Niestety do niej potrzebna jest przedłużka, której nie mam. Wyciągnąłem więc ze złomu kawał rury hydraulicznej, i za jej pomocą opuściłem zapas:
Taka rura to cenna rzecz. Obciąłem ją więc na wymiar i schowałem do skrzynki z narzędziami w KrAZie. A kosz zdemontowałem:
Wyprostować go na zimno raczej nie byłoby lekko. Zagadałem więc z gościem z sąsiedniej miejscowości, który ma kuźnię i fach kowalski w ręku. Kosz pojechał na prostowanie do niego. Nie odebrałem go jeszcze, ponieważ trochę mi się sytuacja skomplikowała, no a teraz jeszcze do tego leży śnieg. Będę chciał temat kosza zakończyć jak tylko śnieg stopnieje.
Warto by popróbować auto w terenie. Na pewno nie zamierzam go katować w jakiś bagnach, raczej jakiś lekki teren. Nie mam jeszcze pomysłu gdzie, ale w końcu coś się pewnie wymyśli. Tyle, że wcześniej auto trzeba przygotować. Wyciągarka teoretycznie jest sprawna, tyle że ja jej jeszcze nie sprawdzałem. Brakowało mi też sworznia holowniczego na przód auta. Kolega załatwił mi sworzeń o odpowiedniej średnicy z koparki, tyle że trochę dłuższy:
Przerobiłem ten sworzeń, to znaczy zrobiłem z niego dwa ładne sworznie:
Pasują idealnie, ale na razie nie mam zdjęcia bo sworznie leżą sobie w garażu. Dodatkowo Szwagier załatwił mi stalówkę fi 20mm:
Jak widać przygotowania trwają, pomysłu na teren tylko brak. KrAZ-255 były wyposażone w światła dachowe, takie jak ma ten KrAZ na zdjęciu z internetu:
Podobają mi się te światła. I mój KrAZ kiedyś takie światła na pewno miał, o czym świadczą ślady na dachu:
Kłopot w tym, że u mnie nie ma tej blachy do której montowane są światła. Załatwienie tej blachy proste nie było, ale już ją mam. Leży i czeka sobie na montaż. Odpowiednie lampy też już leżą i czekają. Potrzebuje jeszcze specjalne śruby montażowe, które jednocześnie będą przepustem kabli i zapewnią, że do środka nie będzie sączyła się woda. Pomysł jak wykonać takie śruby mam już w głowie, nie wziąłem się tylko jeszcze za to.
Pozostaje jeszcze do rozwiązania sprawa kogutów, o takich jak na tym zdjęciu z internetu:
Akurat te koguty mi się nie podobają, ale mój KrAZ takie na pewno miał. Świadczą o tym otwory oraz ślady na dachu. Skoro miał…, to może się do nich przyzwyczaję. Kłopot w tym, że ludzie za takie koguty żądają kosmicznych kwot. Dodatkowo ja potrzebuję je na 24V, a większość tego co się pojawia jest na 12V. Udało mi się znaleźć dopiero jedną taką lampę, polską LBS-5:
Jak zdobędę drugą taką, to zdejmuję podsufitkę i montuję światła dachowe. Potem zakładam podsufitkę i montuję osłonę przeciwsłoneczną.
I to by było tyle w skrócie. Można by wspomnieć jeszcze o jakiś dywanikach, woreczkach na spryskiwacz, naprawach linek i innych duperelach, ale już mi się znudziło pisanie więc na razie wystarczy.