Nie jestem pewien, ale prawdopodobnie istnieje możliwość prawna uznania ambasadora jako osobę niepożądaną i jego wydalenie, bez zrywania stosunków dyplomatycznych.
Oczywiście, że istnieje - ale dopóki to nie nastąpi to należy mu mu się (skuteczna) ochrona ze strony służb naszego państwa, całkowicie niezależnie od tego co i kto sobie o nim myśli. Mam tam jakieś pojęcie o ochronie (trochę lat szefowałem w takich zagadnieniach, w pewnej "instytucji państwowej") i to co zaprezentowały nasze służby w tym przypadku to był "śmiech na sali". Okoliczności i sytuacja wyraźnie świadczyły o możliwości, a nawet wysokim prawdopodobieństwie takich wybryków wobec dyplomaty, którego jesteśmy obowiązani chronić (bez względu na to co i nim sądzimy).
Ktoś kto organizował moim osobistym zdaniem powinien wylecieć z roboty na "zbity pysk". To nie był jakiś wyrafinowany zamach, czyli coś czemu często naprawdę nie do się zapobiec - ale zwykły chuligański wybryk, którego należało się spodziewać i na to przygotować. Tłumaczenia o tym, że niby nie byli w stanie mu zapewnić bezpieczeństwa (przed takim atakiem), nadaje się do "wsadzenia sobie w buty", bo przykłady wielu różnych warszawskich politycznych "imprez" i demonstracji pokazują coś zupełnie przeciwnego.
Niestety łaski nie robimy, w zakresie ochrony dyplomatów państw obcych - tako rzecze podpisana przez nasz kraj konwencja. I generalnie nie ma żadnego wytłumaczenia dla "olania" tej kwestii - to czy się komuś podoba co on sobie wygaduje (jako głos państwa, które reprezentuje) czy nie jest tutaj kompletnie bez znaczenia.
Co więcej można by w sumie znaleźć więcej uchybień przestrzegania tej konwencji - bo sama misję dyplomatyczną (jako pomieszczenie/budynek) też jesteśmy zobowiązani chronić - i to również w zakresie "
zapobieżenia jakiemukolwiek zakłóceniu spokoju misji lub uchybieniu jej godności.". Wspomniana konwencja zapewnia również swobodę poruszania się ambasadora (i nie tylko) i bynajmniej nie ma tam wyłączenia poza terenami o wstępnie zakazanym lub ograniczonym ze względu na bezpieczeństwo państwa oraz wyłączenia z obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa ambasadorom.
Wynika z tego jasno, że ambasador Rosji ma prawo do składania wieńców przy grobach swoich obywateli, a nasze państwo jest obowiązane go chronić - też przed takimi wybrykami chuligańskimi jaki miał miejsce. W tym przypadku
niestety zarzuty strony rosyjskiej są słuszne - to nasze państwo nie dopełniło obowiązków wynikłych z ratyfikowanej konwencji międzynarodowej.
Tak długo jak facet będzie w Warszawie, istnieje ryzyko dalszych prowokacji...
Owszem, pewnie zresztą jest to bez znaczenia kto akurat funkcje ambasadora Rosji będzie pełnił - co nie zmienia faktu, że dopóki rosyjscy dyplomaci są u nas akredytowani to obowiązkiem naszego państwa jest zapewnienie im bezpieczeństwa, podobnie zresztą jak taki obowiązek spoczywa na innych państwach, gdzie my mamy swoich ambasadorów. I nie ma tutaj kompletnie znaczenia czy się z tymi państwami lubimy czy nie lubimy oraz jaki jest wzajemny stosunek do działań państw.
Tak długo jak facet będzie w Warszawie, istnieje ryzyko dalszych prowokacji, co do liścia, to kolega nie zauważył emotikonki?
Oczywiście, zauważyłem... dlatego moja wypowiedź również niosła pewną dozę ironii, a pewne sformułowania ubrałem w cudzysłowy - chodziło mi o to, że jeżeli sobie dopuszczamy czy usprawiedliwiamy pewne kwestie to równie dobrze możemy potem oczekiwać wzajemności ze strony innych - którzy przecież również niekoniecznie muszą popierać działania naszego państwa i naszych dyplomatów.