Czytam teraz "Apartament w hotelu Wojna" zbiór reportaży czeskiego dziennikarza Tomasa Forro. Ciekawe doświadczenie czytać pod koniec 2024r. reportaż o Doniecku pisany w 2017 r. Fragment o tym kim są Europejczycy walczący dla Rosji jest na tyle ciekawy i aktualny, że postanowiłem go przytoczyć:
"Społeczność wojskowa w Doniecku składa się z dziesiątek narodowości. Ogromna część z nich to nie są już ci sami ludzie, którzy przeżyli najcięższe walki podczas pierwszego roku wojny - tamci są już przeważnie martwi albo rozczarowani wyjechali, kiedy przywódcy separatystów zapoczątkowali na tych terenach nowy rozdział wojny - centralizację władzy i pogoń za pieniędzmi. Znaczną część zagranicznych bojowników wciąż tworzą obywatele republik byłego Związku Radzieckiego. Jest także wielu Serbów - weteranów wojen jugosłowiańskich, ale i młodszych nie brakuje. Rosyjscy oficerowie (na przykład Girkin) i liczni ochotnicy w latach dziewięćdziesiątych walczyli po ich stronie w wojnie domowej, więc teraz to oni przybyli na Ukrainę, żeby potwierdzić to braterstwo narodów.
Z Europy Środkowej jest tu kilkudziesięciu bojowników: kilku Austriaków, jeden czy dwóch Węgrów, ale większość z nich pochodzi ze Słowacji i Czech. Na przykład młody słowacki mitoman Sojka [...] Albo zawodowy czeski oficer Martin Sukup, zdeklarowany komunista, który otwarcie sprzeciwił się wstąpieniu Republiki Czeskiej do NATO. Armia pozbawiła go za to wszystkich stopni wojskowych i wysłała do cywila. Po kilku latach zbankrutowała prowadzona przez niego firma. Wtedy, latem 2014 roku, pełen nowych nadziei, ruszył na ukraiński front.
Przeżył tu najcięższe boje, osłaniał odwrót Girkina spod Krematorska, a kiedy separatyści uświadomili sobie, że jest specjalistą od wojsk pancernych, to - jak mówi - przez następne miesiące prawie nie wychodził z czołgu. Został dowódcą pierwszej kompanii czołgów Noworosji i dosłużył się nawet stopnia podpułkownika.
Ale potem karta się odwróciła. Po ustabilizowaniu frontu w armii Donieckiej Republiki Ludowej dokonano restrukturyzacji, co w praktyce oznaczało obniżenie stopni niemal wszystkich oficerów, łącznie z Sukupem. Kierownictwo nabrało przekonania, że wszyscy osiągnęli je zbyt szybko i bezprawnie. Oczywiście przy okazji zaoszczędzono też na pensjach. Następny cios przyszedł, gdy wbrew obietnicom przełożonych nie został dowódcą pułku pancernego. Jak mówił, w Doniecku ciepłe posadki rozdają tylko swoim.
Na koniec elegancko się go pozbyli - przywrócono mu co prawda stopień podpułkownika, ale rezerwy, więc nie dostaje żadnej pensji i stara się jakoś przeżyć jako cywil. Nie chce się jednak nawet przed sobą przyznać do błędu i wciąż śni swój sen o rosyjskich pułkach pancernych, które pewnego dnia na pewno pojawią się w Doniecku. Wtedy tacy jak on zostaną bohaterami i znów obejmą dowództwo. Kiedy wysłali go do rezerwy, powiedzieli: "Znajdź sobie jakąś cywilną robotę i czekaj, bo niedługo pojawi się wyjątkowa okazja". No więc Sukup czeka i liczy dni do wielkiej wojny, która się jeszcze nie zaczęła.
[...]
Po spotkaniach z wieloma bojownikami z Europy Środkowej i Zachodniej dochodzę do wniosku, że większość z nich sprowadziła tutaj frustracja z powodu różnych porażek życiowych w ich krajach, a także silny wpływ konspiracyjnych teorii, dezinformacji i ogólnie - rosyjskiej propagandy.[...] Tu w Donbasie dodatkowo dostali się pod jeszcze silniejszy wpływy rosyjskiej propagandy, a także dano im do rąk broń palną. Ale może pewnego dnia wrócą - wielu z nich marzy o tym, że jak Sukup, wjadą do swoich dawnych ojczyzn na rosyjskich czołgach i zmienią zgniły Zachód w nowy świat, który zacznie kierować się ich zasadami.
Do takich należy choćby pięćdziesięcioletni Erwan Castel, jeden z wielu Francuzów walczących w szeregach prorosyjskich ochotników. Karierę zaczynał we francuskich jednostkach specjalnych jako komandos, służąc między innymi w Gujanie Francuskiej.
Ale jak sam przyznaje jest urodzonym separatystą - w kraju działał w organizacji domagającej się oderwania Bretanii, a wielu jego przyjaciół trafiło do więzienia za ataki bombowe i nielegalne posiadanie broni. Castel z największym prawdopodobieństwem był jednym z nich.
- Ty też podkładałeś ładunki wybuchowe?
- W ogóle nie pamiętam. - Francuz uśmiecha się z mina poczciwca.
Dziś chodzi po Doniecku z naszywką "zielone mużyki" - czyli nazwą pochodzącą od rosyjskich wojsk specjalnych, które na początku wojny hybrydowej zajmowały Krym. Tworzył tu międzynarodowy 15 Pułk [autorowi chodzi o 15 Pułk Donieckiej Armii Ludowej], ale podobnie jak wielu innych bojowników odszedł już z armii, żeby pomagać szerzyć miejscową propagandę po francusku. Jest przekonany, że Unia Europejska to faszystowski projekt i że jego walka dla Rosji kiedyś przyniesie prawdziwą wolność także jego rodzinnej Francji, która dziś jest zniewolona przez USA."