Saitek Cyborg EvoStick przyszedł do mnie w poniedziałek… 5 godzin po terminie ( i jak tu nie kochać Servisco ? ). Pierwsza zauważona cecha, to niezwykle lekkie pudełko, mało nim nie rąbnąłem o sufit jak odbierałem je z rąk kuriera – spodziewałem się paru kilo.. a tu mam pudełko z pierzem.
Po rozpakowaniu z 25 warstw grubej czarnej folii w jaką pudełko zostało zawinięte (prawdopodobnie przez jakże kochane przeze mnie servisco), moim oczom ukazał się joy, wyciągnąłem go i płytkę ze sterownikami… po krótkiej szamotaninie przy porcie USB wajcha rozbłysła światełkami … jak dla mnie to zbędny bajer.. pewnie przy pierwszej lepszej okazji je wyłączę.
Dopasowanie joy’a do mojej dłoni zabrało mi tylko chwilkę, nauczony doświadczeniem z wcześniejszych cyborgów obniżyłem podpórkę na nadgarstek w najniższe możliwe położenie, a przyciski dla kciuka podniosłem lekko. Metalowe, grube pokrętła odrobinę lepiej się spisują niż śruby i heksagonalny klucz do nich z wcześniejszych joy’ów Saiteka. Parę ruchów joy’em – opór jak i zakres ruchu identyczny z tym serii Cyborg – od 2000 do Evo nic się nie zmieniło. Zmieniła się natomiast rączka – jej kształt nie, ale teraz jest wykonana ze srebrnego plastiku pokrytego czarną gumo-podobną powierzchnią, joy jest dzięki temu wygodniejszy przy korzystaniu z 3 osi, niż całkowicie plastikowy Cyborg 3D.
Po zainstalowaniu sterowników i SST z płyty, które umożliwiają nam na zaprogramowanie odpowiednich funkcji dla każdego z przycisków, POV i osi (tym nie bawiłem się jeszcze, gdyż nie czuję takiej potrzeby ale np. Hat, może być używany jako typowy 8 – kierunkowy POV, dodatkowe 8 przycisków, lub też może emulować mysz). Po szybkiej kalibracji uruchomiłem FB – standard: P-51D vs A6M5 - trochę dziwnie mi się latało - co się okazało, zapomniałem wyłączyć filtrowania w grze, które to miałem przy wcześniejszym joy’u ustawione prawie na maksimum. Evo to już inna klasa niż mój stary Magnum, ten joy jest „Rock Solid” na wszystkich osiach. Kolejny lot i mało się nie zabiłem, bardzo duża czułość i szybkość reakcji sprawiła, że od nowa uczyłem się latać… dopiero w tej chwili mogę powiedzieć, że przyzwyczaiłem się do tego joysticka.
Byłem pewien obaw co do połączenia serii Cyborg i ST, niestety częściowo miałem rację - przepustnica jest umieszczona w dziwnym miejscu – tuż pod ręką sterującą drążkiem, ale można się do tego z czasem przyzwyczaić, niedługo będę miał zresztą osobną przepustnicę, to problem zniknie całkowicie. Również denerwująca Może być niezwykle lekka podstawa joysticka pochodząca z serii ST – Cyborgi były dociążane ołowianym ciężarkami – w tym joysticku ich nie ma – problem rozwiązałem stosując taśmę dwustronnie klejącą i joy jest teraz przylepiony do mojego biurka (Przypominam, że zwykłe Cyborgi miały w podstawie odpowiednie „porty” na śruby mocujące).
Na pewno zaletą jest spust pochodzący również z serii ST – jego konstrukcja nie jest już tak wrażliwa jak w Cyborgach, w których to spusty po jakimś czasie łamały się.
5 przycisków pod kciukiem może na niektórych robić wrażenie… ale ja nie mam pojęcia co z tymi dwoma dodatkowymi zrobić

Jak na razie służą mi razem z przyciskami F3 i F4 na podstawie do sterowania celownikiem K-14.
Oczywiście nie byłbym sobą gdybym tego joy’a nie rozkręcił, co spotkało się z jakże miłym gestem pukania się w czoło kilku osób widzących co robie … tuż po tym jak im powiedziałem, że mam na ten Joystick jeszcze 2 lata gwarancji

Pierwsze co zauważy użytkownik Cyborga: śruby są zwykłymi krzyżakowymi Philipsami, a nie jakimiś wymyślnymi pod sześciokątny czy też gwiazdowy klucz. No a po tym niespodziewanie docieramy do 4 zatrzasków, na skrzydłach joy’a… te potrafią nieźle sfrustrować ciekawskiego użytkownika, który mimo wszystko chce jeszcze zachować swoją 24 miesięczną gwarancję.
Po przedarciu się do środka zauważamy niską prostokątną metalową płytkę będącą balastem tego joy’a (oczywiści zbyt lekkim). Kolejna zmiana, to sposób mocowania potencjometrów – są one umocowane bardzo solidnie śrubami z możliwością dosyć szybkiej wymiany – w starszych Cyborgach ich wymiana mogła być jeszcze szybsza, gdyż mocowane były na zatrzaski… niestety takie mocowanie powodowało pewne luzy. Jak w każdym Joysticku Saiteka potencjometry są przyjazne w rozbieraniu i posiadają już tzw. „Schmeisser Mod” – czyli ograniczenie zakresu do około 44* ( joy wychyla się po 20* w każdą stronę). „Mechanika” joysticka została zamknięta w czarnym, plastikowym pudełku, trochę podobnie do Logitecha, z tą różnicą, że w Saiteku jest ono przymocowane do górnej części joy’a a nie dolnej. Wszystko wygląda na raczej nie sprawiające problemu w wypadku awarii.
Niestety nie jestem w stanie porównać go z produktami firm Logitech, czy też Thrustmaster jednakże uważam, że jest to produkt warty swojej ceny i uwagi ludzi poszukujących dla siebie nowego Joysticka chodź by ze względu na 2 letnia gwarancję oraz bardzo łatwy dostęp do potencjometrów, które zwykle pierwsze zaczynają szwankować i nie jest problemem ich wyczyszczenie, czy też wymianą. Gadżetowców na pewno przyciągną czerwone i niebieskie lampki i ciekawa kolorystyka
Jak dla mnie 8/10
+ 2 letnia gwarancja
+ precyzja
+ możliwość dostosowania joy’a pod swoją dłoń (tak lewo, jak i praworęczni)
+ łatwa naprawa i konserwacja potencjometrów
+ nowy „niełamliwy” spust
+ kupa przycisków z którymi nie wiadomo co zrobić

+ powierzchnia antypoślizgowa
+ możliwość skonfigurowania w SST każdego przycisku, osi i Hat’a z dużą ilością możliwości
- świecidełka
- zbyt lekki
- Servisco/DHL (innego kuriera nie mogłem wybrać)
(Szczerze wątpię abym kiedykolwiek znalazł joy’a spełniającego moje kryteria dla oceny 10/10, myślę, że Cougar byłby dla mnie maksymalnie 9/10 z czego oberwało by mu się na pewno za cenę i problemy kupnem

)