Model jest "samoróbą"; naprawa (podobnie jak budowa z resztą) nie kosztuje pieniądze, tylko czas. Plany (oryginalne) "większości" (bo aż dwóch) modeli moich samolotów pochodzą
STĄD, ale nie nadają się do bezpośredniego wykorzystania ze względu na niedostępność kluczowego materiału na europejskim rynku (i nieopłacalność importu). Dlatego drogą prób i błędów "przekładam" plany i technologię na to co jest - głównie depron, balsę, trochę papieru i sklejki. Zainteresowanym służę radą, a warszawiakom pomocą osobistą.
Ostatecznie koszt materiałów zużytych na jeden płatowiec oscyluje w okolicach 20-40pln (nie licząc odpadów z procesu badawczo-rozwojowego); przy poświęceniu 20-50rbh. Zaznaczyć należy że wartość ta nie uwzględnia też minimalnych ilości materiału możliwych do zakupienia (np. arkusz sklejki 25x40cm kosztuje 20pln, ale wykorzystuję tylko fragmencik warty 3-5pln), co oczywiste gdy planuje się cały materiał zużyć, czy to do napraw, czy budowy kolejnych modeli. Koszty napraw są proporcjonalne, nawet odbudowa całego podzespołu mieści się zwykle w cenie paczki fajek. Z wartości tych świadomie wykluczam "elektrownię", gdyż ta zwykle nie ulega uszkodzeniu, a do tego daje się przekładać do kolejnych modeli.
Mając takie maszyny na prawdę nie żal eksperymentować; tak "na ziemi", jak i w powietrzu. Tym samym zadaję kłam powtarzanemu jak mantra mitowi "najpierw symulator, inaczej pójdziesz z torbami"

Obecnie oba modele są w rozsypce - jeden po spotkaniu z latarnią (skutek lądowania w ciasnym terenie przy termice), drugi z letnim słońcem (minus klejenia "gorącym klejem": zostawienie w samochodzie na kilka godzin - nawet "w cieniu" - może się przykro skończyć). Oczywiście prace nad kolejnym wcieleniem obu już zostały rozpoczęte. Mam nadzieję, że FT 3D wersja druga wyjdzie lepszy niż poprzednik (low alpha -> high alpha transition), a Blendera w szóstym już wydaniu uda mi się nie zepsuć...