I znów w powietrzu! (film pod obrazkiem)

W tak zwanym międzyczasie samolot przeszedł "drobną poprawkę kosmetyczną" (jakby to ujęli mechanicy z pożółkłym dowodem osobistym). Ponad metrowy akrobat zeżarł mi (bezczelnie!) pół kadłuba tuż po starcie

W rezultacie kadłub jest nowy, a przy okazji wprowadziłem kilka "ulepszeń":
- dolne rozpórki podwozia są teraz "zawiasowane", dzięki czemu podwozie łatwiej ugina się przy lądowaniu jeszcze bardziej wybaczając błędy pilotażu;
- cały zespół usterzenia ogonowego daje się demontować "do transportu" (nie jest przyklejony, jak to było w poprzednich wersjach);
- kadłub jest o 9mm szerszy (co prawda przez pomyłkę, ale zawsze...) dzięki czemu łatwiej grzebać w środku czy wymienić baterię;
- doszły "światła lądowania" (kontrolowane z aparatury) znacznie uprzyjemniające nocne loty;
- poprzednio zamknięta na stałe część nosowa kadłuba zyskałą klapkę na magnesach, dzięki czemu łatwiej będzie wymienić silnik/kontroler (nauczka z lotów na wodzie);
- "przedział bagażowy" (wielka dziura od spodu kadłuba, w rejonie kabiny) również został zamknięty klapką z magnesami.
No i oczywiście samolotek zyskał kolorków. Nie wiem jak skończyło by się latanie "białasem" na śniegu; wolałem nie sprawdzać.
