Witam.
Na początku maja, przed samym weekendem, padła mi karta graficzna - XFX Radeon HD4850, kupowana była przez Allegro i odbierana osobiście w jednym z lokali firmy. Karty odwieźć do serwisu wtedy już nie mogłem, było za późno, w weekend to wiadomo serwis nie pracuje, a po weekendzie gwarancja się kończyła. Napisałem więc maila do sklepu z zapytaniem czy coś takiego by przyjęli. Na odpowiedź czekałem prawie 2 tygodnie, ale zgodzili się. W serwisie poszło bez kłopotów - kartę oddałem, dostałem kwit ("rewers"), który jest jedynym dokumentem uprawniającym do odbioru sprzętu. Powiedzieli, że pójdzie to w 2-3 tygodnie. Karta była przyjęta warunkowo (kurz, brak karty gwarancyjnej, modyfikacje Overdrive) i ka kwicie pisze że w takim przypadku może to się przedłużyć do 3 miesięcy.
Po 3 tygodniach, ponieważ nie było żadnej informacji, zadzwoniłem do serwisu, a by się czegoś dowiedzieć. Serwisant odpowiedział, że "serwis zewnętrzny nie świadczy usług nie świadczy usług w postaci informacji, jak idzie naprawa". Czekałem dalej. Po około półtora miesiąca po oddaniu kraty, dzwonię znowu, przez kilka dni, telefon nie odpowiada. Zacząłem więc dzwonić do palcówek tej firmy w innych miejscach miasta, ale telefon również nie odpowiadał. W międzyczasie zauważyłem, że strona sklepu zniknęła z netu.
W końcu dodzwoniłem się na giełdę (tam mieli jeden z lokali), tam ktoś odpowiedział mi, że ta firma wypowiedziała umowę najmu około ~20 czerwca, ale obiecała podpytać co i jak z tą firmą. Po kilku dniach dzwonię pod ten sam numer, gdzie ktoś inny informuje mnie, że jakoby ta firma pozostawiła cześć sprzętu do zwrotu klientom na giełdzie. Po sprawdzeniu numeru kwitu z serwisu, facet powiedział, że karta została zwrócona, ku mojemu zdziwieniu. Podobno ktoś najpierw dzwonił, i dokładnie wiedział o co chodzi, po czym przyjechał, wylegitymował się dowodem osobistym i na tej podstawie wydano mu kartę. Facet upierał się, że to pewnie jakiś mój kuzyn czy kolega, że pewnie zapomniałem że poleciłem mu odebrać tą kartę. To co najbardziej go przekonywało to to, że tamten ktoś wiedział już dokładnie o co chodzi. Kiedy powiedziałem, że znam przynajmniej jeszcze jedną osobę, która zostawiła tam sprzęt, stwierdził, że nie chce, aby mu tam ktoś przychodził.
Co można w tej sprawie zrobić?
Pozdrawiam.