Dzisiaj po raz pierwszy od dłuższego czasu przerwałem robotę wieczono-nocną. Od dawna nosiłem się z zamiarem przelecenia 300 km na żaglu więc postanowiłem ową „chwilkę” wolnego czasu spędzić w Condorku. Traska na szybko przygotowana bez specjalnych ceregieli – w jedną, w drugą dolinkami i przez górki (sceneria West Swiss). Taki prosty trójkącik. Wiaterek odpowiednio duży (czyt. max) co by fala mogła się gdzieś pojawić, niebo bezchmurne. Godzina startu 6.00.
Razem z Darkiem postanowiliśmy przetestować traskę przed postawieniem jej na serwerze ogólnodostępnym.
Start przy bocznym wietrze do najfajniejszych nie należy, chociaż kwestia gustu

. Wywindowaliśmy się na około 3 km nad lotniskiem i rura. Rajd po dolinie na granicy wytrzymałości szybowców. Flutter od czasu do czasu przypominał mi, że przesadzam z prędkością. W słuchawkach miałem taki szum wiatru, że Darka przestawałem słyszeć.
Nie będę się tutaj rozpisywał jak tam się nam leciało bo już druga w nocy i od żony zaraz po łbie dostanę, w każdym bądź razie widoki były prześliczne, emocje porównywalne (jak nie większe) z tym jakie przeżywam w PFie jak na 6. mam gościa z przeciwnej drużyny lub wlatuję w artylerię przeciwlotniczą. A lecieliśmy tylko we dwóch. Co się dzieje w większej grupie to łatwo sobie wyobrazić. Wystarczy się przelecieć np. UWE – Ridge (108 km) jak jest z 5 lub więcej graczy a bramka startowa to okno o niespecjalnie dużych wymiarach i tam też każdy grzeje ile wlezie (nawiasem mówiąc początek mojej trasy jest podobny tyle, że bez okna więc można potrenować przed 300-tką).
Przelot 300 km zajął nam nieco ponad półtorej godzinki + 30 minut na start i podkręcenie się wzwyż. Dużo czasu więc nie trzeba, choć dla samych widoków czasem chce się trochę zwolnić, pogapić i porobić zdjęć. A wtedy 2 godzinki nie wystarczą.
Jak ktoś będzie chciał to chętnie jeszcze raz postawię mapkę, tym razem z jednoczesną możliwością podłączenia się ze strony Condora. Tylko wcześniej dać znać co bym z żoną wynegocjował 2 godziny wolnego

.