Co do podwójnych znaków na burcie/stateczniku-jak najbardziej były wyrazem włażenia w tyłek ZSRR, nikt tego nie kwestionował tylko po najprostszej linii oporu malowali szachownice na gwiazdach
Tak szli po najmniejszej linii oporu, bo chodziło o szybkie zastąpienie radzieckich gwiazd, polskimi szachownicami. Wybór takiego, a nie innego rozwiązania był jak najbardziej logiczny - namalować nowy znak wprost na starym znaku i to w takim rozmiarze, żeby zakrył znak wcześniejszy. To jest czysto praktyczne i nie ma nic wspólnego z żadnym "włażeniem w tyłek". Jak sam zauważyłeś nie zaimplementowaliśmy znaku gwiazdy jak co niektórzy. Głosie - to był 1945 rok ... czy sądzisz, że nie było w rozpieprzonym kraju i w armii liżącej wojenne rany (proponuję sobie przypomnieć jak wyglądały kwestie sprzętowe bezpośrednio po wojnie - niewesoło, łatano co się dało, robiono odzysk sprzętu niecałkowicie zniszczonego itd.) ważniejszego problemu niż zabawa w całkowite przemalowywanie samolotów i tworzenie jakiś systemów umieszczania znaków. To poszło jak najprościej i najlogiczniej - zamalować stare znaki nowymi ... przy okazji metoda wcale nieodosobniona w takich przypadkach.
Jest namalowane, nikomu nie przeszkadza, po 16:00 zamykam biurko i idę do domu a na koniec miesiąca czekam na żołd. Stąd schemat tego malowania utrzymał się na Su-22 niemal do dziś, bo i kto to miał zmieniać? Dopiero teraz wchodzi coraz śmielej nowe pokolenie, nieobciążone genetycznym brakiem własnej woli, stąd i zmiany jakieś zaczynają się wreszcie dziać.
Bo zmiany malowania przeprowadzano w ramach remontu samolotów, a nie latano bez sensu z farbkami - bo to akurat ma ważność bliską zeru. Zresztą podobnie było ze zmianami układu barw szachownic - też w ramach planowanych czynności remontowych.
Dopiero teraz wchodzi coraz śmielej nowe pokolenie, nieobciążone genetycznym brakiem własnej woli, stąd i zmiany jakieś zaczynają się wreszcie dziać.
O tak ... nastała "światłość" ... Namnożyło się różnych "instytucji centralnych", które powoli nie mają już czym dowodzić i kierować, za to pierwszą czynności jest tworzenie loga i różnych malunków, gdzie popadnie (znam takowe przykłady). Ja dziękuję za takie "zmiany" polegające na bieganiu z farbkami i przemalowywaniu znaków czy czego tam jeszcze. Faktycznie palące potrzeby armii. Śmiech mnie ogarnia.
Głosie poczytaj sobie różne mądrości z zakresu szkolenia ... to tutaj przydałoby się jakieś bardziej otwarte myślenie, a nie przy malowaniu znaków, log i czego tam jeszcze. Armia staje się "barwna" niczym siły zbrojne niektórych państw afrykańskich ... Tak jest "właściwa" droga dla sił zbrojnych ... całe szczęście, że nie muszę już tego oglądać od środka, teraz mogę się z tego tylko pośmiać, bo ciśnienia mi to już nie podnosi.
Może i tak, nie upieram się. Te niesymetryczne malowanie uznaję po prostu za coś co na wyróżnia, jest inne niż wszędzie indziej, stąd w dobie durnej globalizacji mnie się taki tradycjonalizm podoba. Ale racja, PRL trwał dłużej niż RP, więc to kwestia także do jakiej tradycji ktoś się bardziej przywiązał. Podobnie z układem szachownic.
Tak naprawdę ten układ jest bez znaczenia - ktoś sobie coś wymyślił i pomalował szachownice na górnych powierzchniach płatów i niech mu będzie na zdrowie. Czymś się muszą zająć ... to się zajmują.
A co do WP w okresie PRL - to ono istniało, istniało wiele lat i całkowicie olewając od jakiejkolwiek politykę - to lotnictwo z późniejszego okresu PRL było akurat dość sprawnym tworem, jakoś nie widzę najmniejszego powodu do wstydu czy udawania, że tego lotnictwa nie było, że nie wykształciło sporej liczby lotników i to niezłych. Jak sobie przypominam to w innym temacie, całkowicie słusznie stwierdziłeś, że pomimo swojej nieskrywanej niechęci do tamtego okresu pewne sprawy, krytykowane dzisiaj były wtedy nie do pomyślenia. Tak więc bynajmniej nie odrzucał bym "tradycji" lotnictwa z okresu PRL, jest jednym z elementów składowych współczesnej armii czy się komuś to podoba czy nie.
A jak zauważyłem - szachownica na kadłubie nie była tylko dziełem zamalowania znaków radzieckich przez polskie szachownice (choć nie twierdzę, że faktycznie po pierwszym logicznym umieszczeniu szachownic na gwiazdach dalej nie miało to wpływu na kolejne modyfikacje systemu oznaczania samolotów), jak najbardziej była używana też w lotnictwie polskim okresu międzywojennego. Równie dobrze można by powiedzieć, że nawiązuje do "tradycji" początków polskiego lotnictwa. I trudno będzie temu zaprzeczyć, bo tak było - szachownice u nas na kadłubach też malowano. Tradycja w lotnictwie to nie tylko ten kawałek przed szybko przegraną wojną, to nieco większa całość i różne czynniki.
PS. A gdyby sobie wymyślili malowanie niesymetryczne, to oczywiście nie miałbym nic przeciwko temu, bo tak naprawdę miejsca w jakich maluje się obecnie znaki rozpoznawcze jest w zasadzie bez znaczenia. Jednocześnie nie widzę powodu do robienia problemu z tego, że znaki są symetryczne, a nie niesymetryczne.