W Warszawie w archiwum mają filmy o samolotach, o jakich nam tu się nawet nie śni. Za takie pieniądze że można by za to kupić samochód na chodzie, można je sobie obejrzeć, a za równowartość lepszego samochodu nawet kupić kopię z licencją na odtwarzanie. Trzymają je tam prawdopodobnie chcąc sprawdzić ile wytrzymuje taśma filmowa zanim się rozłoży w stopniu uniemożliwiającym oglądanie przez kogokolwiek. PZL P.37 też mają na filmach. Ale po co to dać młodszym pokoleniom dla nauki własnej historii, prawda ?
Do dziś nie zachował się żaden egzemplarz, prawdopodonie pod koniec lat `40 ostatnie egzemplarze w służbie szkolenia lotniczego w Rumunii dokonały żywota stojąc bezużytecznie (brak części zamiennych) w krzakach jakiegoś lotniska po tym jak pod koniec wojny uszkodzili je węgierscy żołnierze atakujący to lotnisko. W najlepszym stanie PZL P.37 mieli Niemcy, ale uległ on zniszczeniu w muzem w czasie bombardowania, a drugi uległ zniszczeniu w czasie testów wskutek nieumiejętnej obsługi (nietypowa obsługa instalacji paliwowej). Z tych samych przyczyn uległ zniszczeniu Łoś którego testowali bez fabrycznych instrukcji sowieci. Ostatnie Łosie "na chodzie" to rok 1944 i bazy szkolne w północno-zachodniej Rumunii, gdzie jak już wspomniałem dokonały one swego technicznego i fizycznego żywota. W Polsce można było jeszcze w latach `70 znaleźć sporo części od tych maszyn w okolicach lasu nieopodal miejscowości Nosów (skraj lasu i dużego pola w kierunku na Leśna Podlaska od strony drogi biegnącej tam do dziś), ponieważ było tam polowe lądowisko Łosi w czasie kampani wrześniowej. Części te były utylizowane przez okoliczną ludność o ile wiem. Dziś pewnie z wykrywaczem metali nawet trudno byłoby już cokolwiek znaleźć.