Autor Wątek: Lol5  (Przeczytany 102557 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Kos

  • Global Moderator
  • *****
Odp: Lol5
« Odpowiedź #60 dnia: Czerwca 08, 2006, 11:29:45 »
Pamiętamy Kusch, bardzo dobrze pamiętamy.
Dziadek Kos

Odp: Lol5
« Odpowiedź #61 dnia: Czerwca 08, 2006, 11:32:57 »
Nie wspomnieliście o LWS Czapla - mój pierwszy model. Dokonałem w nim "małych" uproszczeń, zastrzały nie chciały trzymać skrzydła, w wieku ok. 10 lat czas schnięcia kleju to wieczność, a przestworza wzywają natychmiast, więc wpadłem na genialny pomysł. Zrobiłem Czaplę w wersji średniopłata, elementy podrzymujące podwozie doskonale nadawały się do podklejenia skrzydeł, centropłat okazał się zbędny, ale było latanie: Czapla myśliwiec, Czapla bombowiec, Czapla s-t rozpoznawczy.
Innym przełomowym momentem było pojawienie się modeli z Matchboxu, wydałem całe 700 złociszy na MiG-21, do tej pory jego szczątki walają się w pudle na strychu domu rodziców.

Oj były to czasy były.

Niezłą zabawę mieliśmy robiąc miotacze ognia ze strzykawek 20 ml (najlepszy efekt) napełnionych rozpuszczalnikiem i opróżnianych tak by wylot znajdował się tuż nad ogniem. Saletra i cukier - też niezłe efekty dawało, karbid w puszkach po farbie. Długo by wymieniać, aż dziw bierze, że mam wszystkie palce i nie mam blizn po oparzeniach

Siara

  • Gość
Odp: Lol5
« Odpowiedź #62 dnia: Czerwca 08, 2006, 11:47:45 »
taaa.....pamietam te pirotechniczne experymenty Toyo.
Korki od wody ognistej napakowane saletra,nadmanganianem potasu,wiorkami metali roznych...ladna zabawa-dopoki nie wpadlismy na pomysl zeby zapakowac rurke rusztowaniowa taka mieszanka i zaklepalismy ja nalezycie na imadle-zostawiajac lont.
Po tym jak nam to odsniezylo podworko juz nie experymentowalismy wiecej... :021:

Schmeisser

  • Gość
Odp: Lol5
« Odpowiedź #63 dnia: Czerwca 08, 2006, 12:04:40 »
Strzelanie z karbidu to był lokalny sport na Szombierkach, głównie chyba dlatego że niedaleko była karbidownia z własną bocznicą. Zdobycie karbidu wiązało się z dwugodzinną wyprawą na wspomnianą bocznicę, przy czym karbid do strzelania musiał być w bryłach a nie w postaci proszku. Bocznicę patrolowali źli - SOKiści. Ustne przekazy wymieniały szczegółowo co sokiści potrafią zrobić człowiekowi jak go złapią na kradzieży karbidu. Jeśli się udało zdobyć karbid potrzebna była jeszcze pucha - najlepsza po emulsji 10 kg :D Puche szło się ukraść na jakąś budowę, a że budowano wszędzie to nie było to problemem.

Czapla. Najtrudniejszy moment budowy to wklejenie czterech podpórek kadłubowych. Ten zielony klej w  plastikowych tubkach zalanych woskiem cudownie rozpuszczał model, jak się go za dużo dało to robiło miękkozielone bagno i skrzydło nijak się nie chciało trzymać

Boba Fett

  • Gość
Odp: Lol5
« Odpowiedź #64 dnia: Czerwca 08, 2006, 12:19:04 »
Oj tak, pamiętam wycieczkę z mamą do Białegostoku z Gdańska. Do rodzinki. Jechało się cały dzień. Na miejscu dostałem od wujka model łosia, z upartością i zawzięciem chciałem go kleić w pociągu, niestety moja siostra bawiąc się klejem rozlała go po całym przedziale. Ostatecznie do montażu miała posłużyć taśma przylepna-nieprzylepna, taka bardzo brązowa w prześwicie, mimo że była ponoć przezroczysta :P
Udało mi się potem dorwać pół butelki kleju od sąsiada i jakoś ten Łoś powstał :P
A najlepsze były kolejki po kawę czy inne rarytasy rzucone okazyjnie na sklep :P Stało się na zmiane z rodziną od rana do popołudnia  :002: Stali wszyscy sąsiedzi i przypominało to trochę piknik, do czasu aż ludzie nie byli już zmęczeni  :005:
Pamiętam że w swięta mama wracała po całym dniu zakupów z wielkimi siatami, pomarańcze banany to był rarytas który jadło się raz w roku  :005:
A jak dostałem od taty wielki czołg, zielony, chyba przypominał T-54, z czerwoną gwiazdą na przodzie :P To nie mogłem spać ! Jeździło to, skręcało i tata ciągle z upartością małego dziecka budował domki z drewnianych klocków i je rozjeżdżał  :020:
Listy od taty ze wschodu, gdy jeździł w delgacje do Rosji (był elektrykiem, ale jakoś tak wyszło że nie doczekał "lepszych" czasów, więc pewnie dlatego nie został prezydentem)...
Ehhh
Idę sobie powspominać woreczki z napojem, z słomką w komplecie, która potem gryzło się zawzięcie. Krówki, super wykopane w kosmos cukierki ! Które jako skład miały coś co było proszkiem dobrze podgrzanym :) itd. itd. itd. itd.

Offline Kusch

  • Global Moderator
  • *****
Odp: Lol5
« Odpowiedź #65 dnia: Czerwca 08, 2006, 12:23:51 »
Teraz sobie przypomniałem. Jest jeszcze jeden smak z tamtego okresu, którego nie zapomnę do końca życia, smak jodyny  :006:
"Najlepszą metodą przewidywania przyszłości jest jej tworzenie"

http://img90.imageshack.us/img90/9643/klmd5.jpg

Offline Sundowner

  • *
  • Chasing the sunset
Odp: Lol5
« Odpowiedź #66 dnia: Czerwca 08, 2006, 12:31:55 »
Widzę, że nie tylko ja byłem spaprany psychicznie w młodości  :020: z tym, że moje zabawy z materiałami wybuchowymi to już lata 90'te - pewne rzeczy są po prostu ponadczasowe  :021:

Odp: Lol5
« Odpowiedź #67 dnia: Czerwca 08, 2006, 12:39:34 »
Z cyklu niezapmniane smaki
Tran dla wszystkich :021:





http://cezar.homedns.org/poprawiacz%20nastroju.htm
5800x3D / NZXT B550 / 64GB@3600 /4TB NVME Gx4 / RTX4080Super / NZXT X63 / Thermaltake 1kW / Huawei GT34
Meta QUEST 3 / Thrustmaster Warthog + TFRP

Odp: Lol5
« Odpowiedź #68 dnia: Czerwca 08, 2006, 12:45:08 »
Chodził mi po głowie jeszcze jeden samk. Przypomniałem sobie teraz - to był batonik Fernando, taki mleczny, po rozpakowaniu wyglądał jak współczesna podpałka do grilla, alllle jak samkował. A "donaldówy" pamiętacie? Były też takie polskie zamienniki gum do żucia, w szkolnym sklepiku można je było kupić, pomocne przy wypadaniu mleczaków, najzwyczajniej w świecie zostawały w gumie   :021:
Oranżada - jeszcze ta z "odbijanym" korkiem, później kapslowana, przy braku otwieraczy, w kapslu robiło się dziurę cyrklem, połowa szła do wypicia, a reszta służyła do polewania.
A w palanta graliście? Taka nazwa funkcjonowała u mnie, do tej pory nie ma dla mnie różnicy którą rękąłapię piłeczkę (złapanie lewą było punktowanie dwoma punktami).

Schmeisser

  • Gość
Odp: Lol5
« Odpowiedź #69 dnia: Czerwca 08, 2006, 12:55:58 »
A okrągłą poświatę wokoło słońca pamiętacie , po czernobylu?
I płyn lugola po któym żygałem jak kot. Potem pojechałem w zimie nad morze na 2 miesiące , gdzie nas o 6 rano wywlekali na spacer plażą. Pamiętam tysiące dzieci kolumnami idące w ciszy i ciemności po plaży. W ciszy bo wszystkim było zimno i byli zaspani

Odp: Lol5
« Odpowiedź #70 dnia: Czerwca 08, 2006, 13:35:05 »
Pamiętam tysiące dzieci kolumnami idące w ciszy i ciemności po plaży.
Do stu tysięcy baryłek miodu! Schmeiss, sam wymyśliłeś ten teks czy z jakiejś książki S.Kinga użyczyłeś? :002: :020:
Robi duże wrażenie. Szczególnie te "tysiące"... :002:

PS. A mi brakuje tych mleka w butelkach z tymi fajnymi "kapselkami" chyba z aluminium. Kolekcjonowało się toto że hej...
« Ostatnia zmiana: Czerwca 08, 2006, 13:42:16 wysłana przez Jascha »

Waylander

  • Gość
Odp: Lol5
« Odpowiedź #71 dnia: Czerwca 08, 2006, 13:37:39 »
A gumy do żucia TURBO? Po rozpakowaniu byly obrazki ze zdjęciami bryk  :021: Ile się tego wtedy kupowało. A sama guma byla taka że po godzinie żucia robiła się tak twarda że ledwo jadaczka nie odpadła  :021: :021:

Offline Leon

  • Global Moderator
  • *****
Odp: Lol5
« Odpowiedź #72 dnia: Czerwca 08, 2006, 13:46:35 »
Co ciekawe każdy rodzaj produktu mlekopodobnego miał inny kapsel, tzn inny kolor nadruku na kapslu !!! Śmietany o różnej zawartości tłuszczu także. No i kefir i maślanka jeszcze :).
Marcin Widomski

Pealuuga lipp, Surnupealuuga lipp, Tundmuste tipp, Sinu tundmuste tipp, See on ju vabadus hüperboloid, Insener Garini hüperboloid...

Parias

  • Gość
Odp: Lol5
« Odpowiedź #73 dnia: Czerwca 08, 2006, 14:04:07 »
Jest w Warszawie takie miejsce które traktuje jako surogat wszystkich PRL-owski sklepów Społem. To jest Hala Marymoncka gdzie w dziale ze słodyczami można dostać.... cukierki kapitańskie, irysy demolujące uzębienie, galaretki w blokach albo z cukrem (identyczne jak w PRL-u) i kupę innych radości dla wszystkich stęsknionych za atawistycznym  :021: smakiem słodyczy z dzieciństwa. Niestety nigdzie nie można dostać surogatu mojego marzenia w płynie z czasów młodzieńczych czyli napoju o wdzięcznej nazwie "ZŁOTA ROSA"...

Notabene widziałem tam również śmietanę w szklanych butelkach z kapslami z aluminium (?)...

Siara

  • Gość
Odp: Lol5
« Odpowiedź #74 dnia: Czerwca 08, 2006, 14:28:23 »
jeszcze sa tekie rarytasy jak prawdziwe maslo wiejskie/jeszcze to w pergaminie,potem w zlotku/albo maslo z bloku-lol