No nie mogę, ten ...podręcznik zakrawa na prowokację.
Choć jak poczytałem o gotowaniu to jakbym siebie widział w ostatnim tygodniu urlopu. I te pyrkoczące garnuszki, i to nucenie, na drutach nie robiłem, bo mam uraz od czasu kiedy z nich spadłem będąc dzieckiem.
Syn po przyjściu ze szkoły opowiadał co było, a ja mu ciepło objaśniam, że nie ma co się szczypać i jak trzeba to w papę z liścia, a jak większy to nic tak nie zmniejsza jak hit the balls. Telewizora też nie włączałem bo płynęły z niego jad i bezeceństwa, szczególnie wtedy gdy były relacjonowane obrady Sejmu.
Żona wracała z pracy podsuwałem jej lepsze kąski by miała siłę

, no i tyle z opisu.
W zasadzie dobrze, że owa kobieta nie znajduje przyjemności, bo jeszcze by sie nadmiernie zaczęłi rozmnażać.
Jakże inne były czasy, gdy z chęcią biegało się na religię do sali katechetycznej przy kościele. Ksiądz równiacha, zawsze ciekawie opowiadał, czasami w piłkę pograł ucząc przegrywać z honorem i zwyciężać bez pychy. Potrafił powiedzieć co to jest honor oraz że jego obrona nie musi być grzechem. Gdyby widział ten podręcznik to by sie pewnie chłopina złamał.