Byłbym ostrożny z aż tak dalekimi wnioskami no ale wszystko jest możliwe, także faktycznie warto poczekać na wyniki dochodzenia z wypadku. Tak między Bogiem a prawdą to w nowej produkcyjnej maszynie jak spod igły paradoksalnie może się coś "posypać", zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę że czy to nowiutka maszyna po montażu i skompletowaniu wszystkich podzespołów czy też "wiekowa" po remoncie głównym - no niestety nieuniknione są pewne niedoróbki. Nie jest bowiem też tak że maszynę po montażu pakuje się po prostu w pudełko i hajda do jednostki. Takie historie mogą być normalne zarówno dla statków powietrznych po remoncie głównym jak i nowych prosto z fabryki, także u producentów zachodnich.
Oczywiście tego typu niedoróbki się powinno eliminować więc całkowite zgranie podzespołów, dobranie i strojenie parametrów pracy często wymaga nie tylko oblotu technicznego ale wręcz co najmniej serii lotów kontrolnych. Teoretycznie takie rzeczy jak wady fabryczne przekładni powinny być wówczas wykrywane. Nieraz trzeba wręcz odesłać maszynę do producenta i czasami dopiero jeśli taki wiertaliot osiągnie nalot po remoncie na przykład 30h czy 50h sytuacja się normuje (powiedzmy powinna), bowiem jak wiemy paradoksalnie maszyna maszynie nierówna (mimo że tego samego typu a nieraz i serii).
Wszystko to wykonuje się na bazie wieloletniego doświadczenia eksploatacyjnego danego typu. Tu akurat Mi-28N jest maszyną w jednostkach dość świeżą zatem podziwiamy nieśmiałe podrygi jej pierwszych serii produkcyjnych (ciekawe swoją drogą ile jest tych serii dotąd - ze 3, może 4, jeśli liczyć na serię 8 śmigłowców?), więc w jej przypadku tych metod - jak widać - zarówno w zakładach Roswertol jak i w jednostkach trzeba się dopracować i bez tego typu "wpadek" po prostu czasami się nie obędzie.
Propo jeszcze poważnych wypadków Mi-28N (w sumie dwóch dotąd) - po pewnych perypetiach "42" z Torżoka który uległ wypadkowi wcześniej podobno ma zostać przywrócony do linii. Dzisiejszy jednak - niestety - raczej skończy się spisaniem maszyny ze stanu.