Taa, trafić zająca w oko, niby trudno, ale nikt nie powiedział, że jest to niemożliwe, a staje jeszcze łatwiejsze im większe jest oko lub im wiekszy jest pocisk mający trafić. Uczenie długo pracowali nad powiekszaniem celu, jendnak pozostawało to zawsze w sferze dyskusji i nigdy nie doszło do prób realizacji tego pomysłu, gdyż na wejściu był on skazany na niepowodzenie. Postanowiono więc powiększyć pocisk, a właściwie jego element wykonawczy, czyli głowicę.
Co widzi pocisk? Pocisk widzi cel. Jednak dla Alamo jest to najsilniejsza wiązka odbitej fali, dla Aphida i Archera pasmo promieniowania i żaden z nich nic nie wie o kształcie celu. Dane o tym po której stronie celu znajdują się pociski są przesyłane z SUW (sistiema uprawlienia woorużeniem) przed odpalenienim na podstawie ustawionych przełączników. Każdy z pocisków posiada zapalnik zbliżeniowy oraz stykowy, pierwszy z nich jest zasadniczym, drugi na wypadek gdyby pocisk jednak trafił bezpośrednio cel. Na Alamo dodatkowo pełni on rolę samolikwidatora - po uderzeniu w ziemię

Informacja o celu i dokładnych zwłokach (opóźnieniach czasowych - nie mylić ze zwłokami) tak jak napisałem wcześniej podawane są przed strzałem.
Aphid i Archer mają radiolokacyjny zapalnik zbliżeniowy i teraz ciekawostka, leci pocisk bez zwłoki czasowej opóźniajacej wybuch głowicy, odpalony był dokładnie z tyłu. Dolatuje kierując się na ślad termiczny do celu, wjeżdża w niego i eksploduje, efekt - zniszczona tylna część samolotu i to nie bardzo, gdyż siła rażenia prętów jakie sakładają się na głowicę bojową jest sama w sobie niewielka, dysza lekko poharatana i nic więcej, cel uszkodzony, jednak kolesie trafionego pilota wkurzeni zawzięcie odgryzją się i nie ma czasu by poprawić kolejnym strzałem. Ta sama sytuacja: pocisk przechodzi lekko obok, zapracowuje zapalnik zblizeniowy i... i efekt jeszcze mizerniejszy - uszkodzona tylko jedna strona tylnej części samolotu, fruwają jakieś blachy, mało istotne dla bezpiecznego powrotu, a kolesie wkurzeni tak samo jak w poprzednim przypadku nie pozwalają dobić gościa.
Więc co zrobić by ta jedna rakieta była ostatnią potrzebną do zniszczenia samolotu i wyeliminowania pilota (ten czynnik jest dość istotny, bo jak sami wiecie tego zabrakło Niemcom pod koniec wojny - wyszkolonych pilotów).
Poprzez wiele uproszczeń i uśrednień określa się ile czasu potrzebuje rakieta by znaleść się około 7-10 metrów od dyszy w kierunku dzioba i tam rozrzucić promieniście swoje pręciki, Tak jest z tyłu, z przodu ten czas jest za długi i eksplozja byłaby poza elementami konstrukcji samolotu, dlatego czas jest inny i pozwala na eksplozję około 3 metrów licząc od dzioba w tył. Jak by nie patrzył jest w tej okolicy kabina. Siła uderzenia prętów potęgowana jest prędkością samolotu, wbijają się one w konstrukcję demolując przedziały wyposażenia, przebijają zbiorniki paliwa, rozbite oszklenie kabiny uderza pilota głęboko wbijając się w twarz, część z nich rozszarpuje mu grdykę po wcześniejszym przebiciu przewodu maski tlenowej, tego gościa na pewno lekarze spiszą bo nie wolno latać z dziurą w grdyce, czyli zamierzony efekt został osiagnięty.
Podsumowując: "trafienie w kabinę" - jest daleko posuniętym uproszczeniem jednak nie odbiegającym swym założeniem od rzeczywistości.
Jeszcze jedno, defragmentacja samolotu jest zazwyczaj wynikiem naporu strumienia powietrza na uszkodzone elementy, czyli prędkość niszczy samolot.
Widziałem kiedyś jak z osłony dziobu TS-11 odpadła mała blach zasłaniajaca złącze akumulatora i uderzyła w krawędź wlotu powietrza, czyli element o dużej wytrzymałości, wbiła się w niego na głebokość około 2...3 centymetrów, jedna mała blaszka (10x15 cm). Nie chcę strzelać ile jest prętów i o jakich rozmiarach, bo nie mam instrukcji przed sobą, jednak każdy z nich jest małym penetrującym pociskiem, a jest ich dużo i "rozpylonych" na dość dużej przestrzeni. Jak widzicie nie ma potrzeby trafienia bezpośredniego, a w micie o kabinie jest trochę prawdy.
PS: Tyle mogę pisać, Litwinienkę truli bo ponoć za dużo gadał o rakietach i zapalnikach. Wiem, że w necie jest wszystko, jendak nie mogę poprzeć tego co napisałem nawet cytatem, czy choćby drobnym skanem.