Przypadek Lwowa, a w zasadzie filmu (nie oglądałem i chyba nie zdecyduję się na to), ukazuje dwa odmienne problemy. Pierwszy - problem braku przygotowania i lekceważenie podsawowych zasad bezpieczeństwa, a drugi to ten nieszczęsny filmowiec i jego podejście do problemu, czyli sfilmować, pytanie - po co? Komu ten film pomógł? Chyba że w analizie zdarzenia.
Kiedyś był program z udzialem korespondentów wojennychm zastanawiano się nad pokazywaniem ludzkiego nieszczęścia, jeden z reporterów powiedział, że pomagając jednej ofierze, wojny nie zatrzyma, a pokazujac tę ofiarę światu spowoduje powstanie protestów przeciwko wojnie. Może i racja, teraz jak to się ma do konkretnego przypadku we Lwowie? Nijak tam wojny nie było, nie było przeciwko czemu protestować, tam należało pomagać, choćby poprzez przytulenie kogoś żywego, a nie ganiać jak popapraniec z kamerą.
Nie odnosząc się do żadnych źródeł spróbujenapisać to co wiem, a jakoś byłem zainteresowany tą sprawą.
Pokazy planowano od dłuższego czasu, jednak żaden z decydentów nie nakazał przeprowadzenia treningów, spowodowane to było ciagłym brakiem paliwa. Do lotu wyznaczono dwóch starszych rangą pilotów, którzy w ostatnim roku spędzili w powietrzu kilka godzin. Nie byli oni przygotowani do wykonania lotu pokazowego, myśleli, że wystarczy "pokręcić" trochę nad lotniskiem i to wszystko. Określenie miejsca pokazu pozostwili sobie na ostatnią chwilę, czyli wpadamy, patrzymy gdzie jest tłum i kręcimy kwargle (bo inaczej tego nie można nazwać). W dniu wylotu szybka informacja o pogodzie, wsiedli do samolotu i... samolot niesprawny, szybko przesiedli się do drugiego i polecieli na zgubę dziesiątek niewinnych ofiar.
Pokaz odbywał się nad głowami ludzi co ewidentnie świadczy o braku przygotowania, nie znali rejonu pokazu, wiązanka była raczej zbiorem przypadkowych figur. Pojawiły się głosy o wyłączeniu się dopalania, OK mogło się zdarzyć, nie jedno w życiu widziałem, ale jeżeli tak się dzieje to pilot wie co robić by nikomu nie wyrządzić krzywdy, tym bardziej, że samolot nie zmienił zdecydowanie toru lotu. Wersja z dopalaniem jest wersją oficjalną. Nieoficjalna mówi o tym, że wsiedli do zatankowanego samolotu na full, a nie na pokaz i poprostu nie uwzględnili tego. Samolot który się rozbił też nie był do końca sprawny, nie były to żywotne elementy, ale i tak wprowadza to swego rodzaju dyskomfort i rozprasza od wykonania figur. Tak czy inaczej, szkoda tylko tych co ucierpieli - bo cały lot był do bani.
Po wypadku pilotów umieszczono w szpitalu, w bliżej nie określonym miejscu w obawie przed linczem, po ich wykurowaniu się postawiono im zarzuty i skazano - nie znam kar ale były gdzieś w necie.
Podsumowując, podejrzewam, że naciski i stawianie sprawy na ostrzu noża spowodowały, że do kabin wsiedli piloci z takim doświadczeniem, z ich strony totalnym ignoranctwem był brak przygotowania się do lotu i wykonanie go na siłę, brak przygotowanego samolotu zapasowego w takiej samej konfiguracji jak zasadniczy, brak analizy gdzie znajduje się tłum, zbytnie uwierzenie we własne umiejętności, można by mnożyć zarzuty. Za ten lot powinni odpowiadać nie tylko piloci, ale twórcy całego systemu.
Jeszcze raz podkreślę, że jest to wiedza jaką nabyłem w drodze rozmów, czytania materiałów, oglądania filmów ze zdarzenia.