Ponieważ Sunny przypomniał temat w innym wątku to się pochwalę

Dostałem pod choinkę narrrreście golarkę

Po latach golenia na mokro i odwlekania sprawy możliwie jak najdalej jestem w niebo wzięty (to się razem czy oddzielnie pisze?). Dostałem prostego jak cep Phillipsa HQ6695 - jeden przycisk, trzy głowice okrągłe z mechanizmem dopasowującym do kształtu buźki, zasilanie - akumulator. Wada to ten akumulator, którego wymienić nie sposób - póki co się nie przejmuję, bo działa doskonale. Wszyscy mnie ostrzegali, że skóra się musi przyzwyczaić, że będę miał gębę czerwoną przez miesiąc... a tu figa

Od pierwszego golenia skóra jest w pełni przystosowana... jakby to właśnie do tego była stworzona

Ostrzegano też, że golenie jest znacznie mniej dokładne - jest mniej dokładne, ale tylko odrobinę mniej. Po goleniu mam skórę gładziutką i powabną

Wszystko pewnie zależy od golarki. Zdecydowanie więcej razy trzeba niestety "pociągnąć", żeby zarost w danym miejscu znikł... ale wobec braku moczenia i smarowania bez problemu jestem gotowy przymknąć na to oko. Byleby tylko golić się na krótkim zaroście, bo golarka lubi złapać boleśnie poszczególne włoski.
Jednym słowem - CZAD

Pozdrawiam