Myśl czy filozofia konstruktorska dla wczesnych Bf109 mogła tak wyglądać: wojny będziemy toczyć blisko i szybko, za lewą albo/i prawą miedzą, pilot nie zdąży się zmęczyć (nie będzie przecież eskortował bombowców przez pół Europy bo takich nie mamy). Dodatkowo skupmy się, zainwestujmy czas i środki na to aby samolot w miarę wygodnie latał sam z siebie bez wspomagaczy a zaoszczędzony kilogram wydajmy na coś innego. Dodatkowo nie trza będzie dbać o kolejny złożony mechanizm. Szkolić personel, pilotów itd itp. I powstaje jakieś proste i w miarę skuteczne rozwiązanie.
No i tu mamy problem "z sensem". W świecie realnym większość rzeczy istnieje w jakimś ciągu logiczno-przyczynowo-skutkowym, jedno wynika z drugiego, ilość zmiennych jest prawie nieskończona a ich pochodzenie może być dość odległe od sedna. A w jakimś "symulatorze", dajmy na to gdzie sprawa ogranicza się do prostego strącenia przeciwnika czyli zdobycia kolejnego punktu nie ma miejsca na jakieś wyrafinowane mechanizmy. Powstaje ogólny model lotu, prawdopodobnie szczera chęć - lecz ograniczona możliwościami - oddania realiów powoduje że samoloty które miały trymowanie w locie, mają trymery (bo każdy porządny samolot je musi mieć), a te które nie miały (niemieckie samoloty to dziwadła, mało karabinków, ciasne kabinki itd), nie mają i już. Twórcy nie zagłębiają się w niuanse i nie tworzą odrębnego "stabilnego" modelu lotu dla BF109E, wtedy mogły by paść odwrotne pytania o sens, np. po jakie licho alianckie samoloty mają trymowanie....
pozdrawiam
ROB