Forum Miłośników Symulatorów Lotniczych
Kantyna => Dyskusje przy barze => Wątek zaczęty przez: Marioosh w Lutego 22, 2006, 09:23:54
-
W związku z tym, że w bieżącym roku chcę rozpocząć szkolenie szybowcowe mam pytanie co wybrać holowanie za samolotem czy wyciągarke? Różnica kosztów jest niebagatelna, bo 1300 pln. Co radzicie?
-
Zważywszy na fakt iż zarówno w pierwszym przypadku jak i drugim nauczą Cię latać na tyle żebyś nie zepsuł niczego ani nikogo, jak również zważywszy na chlubną słowiańska tradycje hucznego celebrowania wszelakich sukcesów, a takim niewątpliwie jest ukończenie kursu, wybrał bym opcję 'wyciągarka' a zaoszczędzone pasywaupłynnił :D tj. przeznaczył na obchody ukończenia kursu
-
:004:Tia to jest koncepcja. We dwóch moglibyśmy faktycznie nieźle zabalować a z uwagi na bliskość Krakowskiego Muzeum Lotnictwa pod koniec imprezy bylibyśmy wstanie latać nawet znajdującymi się tam eksponatami.
-
to się nazywa przebiegły uberplan :D
-
Radzę zacząć jednak od razu od holu. Jeśli wytrzymasz finansowo oczywiście. Jak Ci się spodoba to będziesz o rok do przodu, a może nawet i na termikę się załapiesz w tym roku. A po windzie - no cóż zaczniesz naukę na holu, a to prawie tak jak byś zaczynał od nowa. :001: Suma sumarum rozpęczęcie nauki od holu wyjdzie taniej.
-
Prawdę mówiąc nie ma to żadnego znaczenia. Jęzeli masz czas, środki i szczęscie to jesteś w stanie zrobić program do licencji w rok, tym bardziej teraz kiedy po chyba 30 godzinach bez srebra można jechac na licencje.
Ja robiłbym najpierw windę, bo to więcej lotów po kręgu i więcej czasu w powietrzu, a hol to jest 20 lotów i własciwie jesteś w stanie zrobić go w tydzień.
-
Prawdę mówiąc nie ma to żadnego znaczenia. Jęzeli masz czas, środki i szczęscie to jesteś w stanie zrobić program do licencji w rok, tym bardziej teraz kiedy po chyba 30 godzinach bez srebra można jechac na licencje.
Ja robiłbym najpierw windę, bo to więcej lotów po kręgu i więcej czasu w powietrzu, a hol to jest 20 lotów i własciwie jesteś w stanie zrobić go w tydzień.
Bez srebra, ale z przelotem 50km (moze byc na dwusterze).
Hol to 27 programowych lotow... no i plus 10 samodzielnych...
Lepiej sie wyszkolic moim zdaniem na holu. Dodatkowe szkolenie na winde jest tansze, niz dodatkowe za samolotem.
-
Wiec tak, bawiąc się w Condora :002: mogę stwierdzić, że loty za holówką są lepsze - dają więcej swobody, holówka wyniesie cię w obszar termik, które wiadomo że się zmieniają, nawet gdzieś z dala od lotniska, kolejną sprawą to pułap. Wyciągarka pociągnie cię standardowo na 300m na radarową (chociaż są ponoć i dłuższe liny). Jeśli weźmiemy wyciagarkę - loty po okręgu, jeśli nie znajdziesz termik to powrót po paru okręgach, zawsze też to samo, wyciągarka również bardziej zależna jest od pogody niż holowanie, nawet jak nie ma termik to na holu pociagna cię gdzieś dalej i wrócisz sobie w ślizgu...
Oczywiście to symulator. Do reala dochodzą jeszcze koszty i inne odczucia. Jeśli jest tak - loty za holem - ciekawsze i mniej, loty za wyciagarką monotonne i więcej to sądze że wybrał bym holówkę. Więcej się można nauczyć ale musisz porównoć ilość i czas lotów i przełożyć to na cene jednostkową. Pytanie jeszcze gdzie ten kurs, bo jak teren gdzie możesz mieć ciekawe termiki i noszenia żaglowe (np.górzysty) to stanowczo lepiej z holówką... Mogę jednak się mylić, osobiście jednak wziołbym holowanie :627:
-
Wlasnie sprawdzilem jak to sie ma z wyszkoleniem na nowy start:
-na wyciagarke: 18 lotow + 8 sytuacji niebezpiecznych
-na hol 10 lotow + 3 sytuacji niebezpiecznych
Dowiedz sie ile kosztuje minuta holu, a ile jeden strzal za winda. Kalkulator w rece i policz... bedziesz wiedzial co sie bardziej oplaca.
Holowanie trwa roznie... u nas to jest srednio: na termike to tak 7-10min, krag gdzies tak z 3-5min.
Ah... i jeszcze dowiedz sie jaki tam samolot jest, bo ja Wilga to trzeba dodac minutek (doskonalosc zelazka).
Jesli ktos by chcial... to moge przeslac caly Program Szkolenia Szybowcowego AP. Prosze pisac na PW.
-
Samolot to Gawron i jak w takiej sytuacji podejśc do problemu wyciągarka czy hol?
-
Ah... i jeszcze dowiedz sie jaki tam samolot jest, bo ja Wilga to trzeba dodac minutek (doskonalosc zelazka).
Mnie Wilga wyciągała zawsze szybciej niż zdechlak Gawron.
Ajti - a czy do podanych ilości lotów nie trzeba jeszcze dodać samodzielnych ?
-
Jesli ktos by chcial... to moge przeslac caly Program Szkolenia Szybowcowego AP. Prosze pisac na PW.
Przecież wszystko jest w internecie... (choćby na stronach aeroklubowych).
-
Ah... i jeszcze dowiedz sie jaki tam samolot jest, bo ja Wilga to trzeba dodac minutek (doskonalosc zelazka).
Mnie Wilga wyciągała zawsze szybciej niż zdechlak Gawron.
Ajti - a czy do podanych ilości lotów nie trzeba jeszcze dodać samodzielnych ?
Tak, jest to 10 lotow samodzielnych na holu i windzie.
-
No więc ja dorzucę swoje trzy grosze...
Co do samolotu (Wilga czy Gawron) - różnie bywa. Generalnie - Gawron ma krótszy rozbieg, Wlga chętniej lata szybko. Co do wznoszenia - gdyby porównać nowe samoloty, to Gawron zdecydowanie wygrywa. Ale oba typy są już leciwe, a Gawron zdecydowanie bardziej... Wniosek: trzeba w tej materii zasięgnąć opinii miejscowych. Oni na pewno najlepiej wiedzą co u nich lepiej lata i ile tak naprawdę trwa hol. Poza tym, w niektórych aeroklubach nie płaci się za czas tylko wysokość holu...
Co do rodzaju szkolenia: na ten temat było już wiele dyskusji (nie tu oczywiście), i w zasadzie każdy pilot ma swoje zdanie. Generalnie (prawie) każdy preferuje ten rodzaj, który sam wybrał, ale z różnych powodów. Oto niektóre za i przeciw:
- Przy dłuższej karierze szybowcowej nauki lotu za holem nie unikniesz. Szczególnie przy przejściu do lotów na szybowcach wyczynowych, które - choć w większości dopuszczone są do startów za wyciągarką - w zasadzie wyłącznie startują za holem. Pytanie tylko czy wytrwasz tak długo...
- Obecnie start za wyciągarką jest najczęściej stosowanym startem, a przy tym (prawie) najtańszym. Warto więc poznać dobrze tę metodę startu, zwłaszcz jeśli planujemy czasem latać na "obcych" lotniskach.
- W chwili obecnej wprowadza się start za wyciągarką jako opcjonalny (a czasem główny) rodzaj startu na zawodach szybowcowych.
- Uprawnienie do startu za holem nie jest wymagane do licencji pilota szybowcowego.
- Start za windą wymaga zupełnie innych umiejetności niż start za holem. Ale łatwiej nauczyć się holu gdy już umiesz latać. Przesiadka z holu na windę jest trudniejsza (choć tańsza, nawet przy znacznie zwiększonej liczbie lotów).
A teraz to co do mnie trafia najbardziej:
- Za windą też można się zabrać na termikę!
- Jeśli termika jest tak słaba, ze naprawdę się nie da - po starcie za samolotem i tak długo nie polatasz.
- Jeśli nie ma wznoszeń termicznych akurat wokół lotniska, choć dalej są (i może Cię tam doholować samolot) i tak nic z tego nie będzie - przeloty (w zasadzie sens szybownictwa) zaczyna się z reguły znad lotniska, a jak tu odejść na przelot z rejonu, w którym termiki nie ma?...
- "Łapanie się" na termikę za windą bardzo dobrze przygotowuje do radzenia sobie w przypadkach, gdy na przelocie "spadniesz" nisko - oswoi Cię z sytuacją poszukiwania noszeń na małej wysokości.
- Sytuacje niebezpieczne przy starcie za windą są o wiele bardziej niebezpieczne niż za holem - musisz się więc dużo więcej nauczyć, a wiadomo przecież, że wiedza zdobyta na początku procentuje...
... i tak dalej, I tym podobne. Ja tak mogę jeszcze długo...
Generalnie - w treści mojego posta starałem się zawrzeć najistotniejsze wskazówki. Nie trudno zauważyć, że preferuję ten "mniej swobodny" rodzaj - właśnie dlatego, że więcej uczy. Poza tym jest jeszcze jeden argument: za windą da się wystartować wszędzie (pod warunkiem że jest tam winda). Za samolotem juz nie bardzo...
Dodatkowy argument: Aerokluby w polsce coraz częściej wymieniają wysłużone "Tury" na wyciągarki nowsze, sprawniejsze, o większej mocy. A na takiej nowej windzie 300m wysokości to żaden wyczyn... W Aerolkubie Ziemi Lubuskiej, gdzie kiedyś latałem, rekord wysokości startu za wyciągarką ("Herkules H4" - wbrew nazwie niezbyt mocarny...) to ponad 600m przy linie długości 1200m. W Aeroklubie Politechniki Rzeszowskiej, gdzie teraz latam, nasz potwór WS-01 (nieformalnie nazwany "Tygrys" - wielkością i mocą nieodparcie kojaży się z czołgiem lub chociaż wozem opancerzonym, choć nazwa wywodzi się od kolorków owego cuda), wykorzystując zaledwie 800m liny (więcej się nie da - za krótkie lotnisko) regularnie pozwala nam przekraczać 400m, a rekord również oscyluje w okolicy 600m... W takiej sytuacji start za holem naprawdę traci rację bytu...
jeszcze jedno:
Radzę zacząć jednak od razu od holu. Jeśli wytrzymasz finansowo oczywiście. Jak Ci się spodoba to będziesz o rok do przodu, a może nawet i na termikę się załapiesz w tym roku. A po windzie - no cóż zaczniesz naukę na holu, a to prawie tak jak byś zaczynał od nowa. :001: Suma sumarum rozpęczęcie nauki od holu wyjdzie taniej.
Za przeproszeniem: guzik prawda, wysoki sądzie. Znam wiele przykładów (dane osobowe znane redakcji) pilotów, którzy latają naprawdę poważnie i wyczynowo, licencję zrobili w rok, a holówki na oczy nie widzieli...
-
Za przeproszeniem: guzik prawda, wysoki sądzie.
Sądem nie jestem, tym bardziej wysokim, a czy to guzik prawda - niech to osądzi może w przyszłości Marioosh. Sam sobie przeczysz :
- Przy dłuższej karierze szybowcowej nauki lotu za holem nie unikniesz
Jak napisałeś każdy pilot ma swoje zdanie. Ja na windę straciłem niestety sezon. Później na windzie wystartowałem może z jeden raz.
Wiele zależy również od tego co w klubie mają.
-
Ja polecam rozpocząc od wyciagarki, bo jak sam piszesz roznica kosztów to 1300 zł a na hol sie wyszkolisz po podstawowce za 1000 zł wiec zamiast samego holu bedziesz miał hol+wyciagarke+300 zł ;)
Pozdrawiam
-
Za przeproszeniem: guzik prawda, wysoki sądzie...
Sądem nie jestem, tym bardziej wysokim, a czy to guzik prawda - niech to osądzi może w przyszłości Marioosh...
To miał być żarcik. Przepraszam, jeśli tym stwierdzeniem Cię uraziłem. Co do osądzania w przyszłości zaś - trochę późno... lepiej niech zapyta w swoim aeroklubie jak częste są tam przypadki zdobycia licencji w jeden sezon, i od czego to zalezy... Niestety, bardzo różnie to bywa w różnych aeroklubach...
Jak napisałeś każdy pilot ma swoje zdanie. Ja na windę straciłem niestety sezon. Później na windzie wystartowałem może z jeden raz.
Wiele zależy również od tego co w klubie mają.
Przykro mi że w Twoim przypadku tak się stało. W moim (i nie tylko) było zgoła inaczej: holu nauczyłem się tylko dlatego, iz drzewiej był wymagany do licencji, a od tego czasu skorzystałem z tego uprawnienia TYLKO na zawodach, a i to nie wszystkich! Już trzykrotnie w trakcie zawodów startowałem za wyciągarką, z czego dwa razy był to jedyny dostępny rodzaj startu...
Ale nie mieszajmy koledze w głowie - tak czy inaczej (według mnie, i o ile dotrwa odpowiednio długo) będzie musiał nauczyć się obu rodzajów startu (chyba że jest mocno kasiasty, wtedy może poprzestać na holu). Pytanie tylko - w jakiej kolejności. Bez wątpienia taniej (i moim zdaniem lepiej ze względów wyszkoleniowych) jest rozpocząć od wyciągarki. Licencje bez większego trudu można zdobyć w jeden sezon przy obu rodzajach startu. Wymaga to jednak (w obu przypadkach) poświęcenia CAŁYCH wakacji na "siedzenie" na lotnisku. Teraz pozostaje kwestia czy kolega tyle wytrzyma... Kolego Mariooshu, nie chcę Cię straszyć, ale statystyka jest okrutna: na dziesięciu rozpoczynających szkolenie podstawowe do licencji dociąga dwóch, trzech w porywach. A i z tej małej grupki niewielu kontynuuje tę zabawę dłużej niż dwa, trzy lata... Głównie z powodu czaso- i/lub kasochłonności tego sportu.
W zasadzie wyczerpaliśmy w tej dyskusji większość argumentów. Pamiętajmy przecież, że w tym temacie nie chodzi o to, który z nas ma rację, ale co polecić młodemu zapaleńcowi :-) Przedstawiliśmy tu dwa przeciwne niemalże punkty widzenia. Reszta zależy już tylko od decyzji kolegi. Bardzo szczerze polecam koledze, uzbroiwszy się w wiedzę zaczerpniętą z naszych wypowiedzi, przespacerować się na lotnisko i popytać o szczegóły miejscowych - zarówno kadrę instruktorską, jak i "szeregowych" pilotów. Nie pozostaje nic innego jak życzyć koledze wytrwałości i powodzenia!
P.S.
Ktoś gdzieś napisał: "Gdyby latanie było mową, szybownictwo byłoby poezją..."
P.S.2
Ja polecam rozpocząc od wyciagarki, bo jak sam piszesz roznica kosztów to 1300 zł a na hol sie wyszkolisz po podstawowce za 1000 zł wiec zamiast samego holu bedziesz miał hol+wyciagarke+300 zł ;)
A jak Ci się znudzi, to te 300zł możesz przeznaczyć na naukę startu grawitacyjnego i z lin gumowych - powinieneś się zmieścić, a w rezultacie będziesz posiadał uprawnienia do wykonywania czterech z pięciu możliwych rodzajów startu. Piąty to samodzielny start motoszybowca... I jaka zabawa! Wystartować szybowcem tylko dlatego, że ktoś go zepchnął z góry... i zabrać się na termikę, albo chociaż na żagiel...
Wysokich lotów! Wam wszystkim!
-
Dzięki za opinię. W piątek jadę na lotnisko i pogadam jeszcze na ten temat. Co do statystyki zakłądam, że będę tym jednym z dwóch z dziesięciu. Pozdrawiam.
-
Co do statystyki zakłądam, że będę tym jednym z dwóch z dziesięciu. Pozdrawiam.
Bierzcie przykład z tego żołnierza! Naszym i waszym celem będzie osiągnięcie takiego morale za wszelką, powtarzam za wszelką cenę!
Spocznij!
-
Bierzcie przykład z tego żołnierza! Naszym i waszym celem będzie osiągnięcie takiego morale za wszelką, powtarzam za wszelką cenę!
Nie ma sprawy! Tylko, że to kwestia khem.. żołdu, Herr Oberst.
-
Napisz na końcu Marioosh co wybrałeś i liczę też za jakiś czas na sprawozdanie ze szkolenia :001:
Powodzonka!
P.S.
Ktoś gdzieś napisał: "Gdyby latanie było mową, szybownictwo byłoby poezją..."
http://acn.waw.pl/sturm/Condor.html ekh :004: no ale oczywiście to nie mój tekst
-
Jutro jadę sfinalizować formalności. Sprawozdanka pewnie będą jeśli nie to pewnie przynajmniej informacja w teleekspresie :021:
Co do cytatu zweryfikuję...
-
Więc okazało się, że będzie i wyciągarka i samolot :118: a cena jedyne 2100. Co prawda życie bym postradał, mój "silver hornet" został zaatakowany podczas skrętu z lewego skrzydła, ale skończyło się tylko lądowaniem na stacji benzynowej obu pojazdów. O dziwo gościa nie zabiłem na miejscu. Zobaczyłem jego przerażoną twarz i usłyszałem pytanie: k..wa co ja zrobiłem?
Zdeterminowany
M
-
Nie ma jak dobry początek! Droga pilota jest usłana kolcami co widać już w historii lotnictwa :020:
-
Jutro zaczynam robić badania. Nie będzie łatwo w Krakowie na rejestracji trafiłem na wzorzec Idioty. Przec o badania będę robił przez jakieś ok 2 tygodnie (3-4 dni).
W ramach suchej zaprawy zakupiłem Condora i już kilka rzeczy mnie zdziwiło...
-
(...) badania (...) w Krakowie (...) będę robił przez jakieś ok 2 tygodnie (...)
O kurczaki! Ale daliśmy plamę! Zapomnieliśmy o to zapytać kolegę... Więc teraz już tylko informacyjnie: We Wrocławskim GOBLL'u badania takie robi się za jednym posiedzeniem. Zaczynając o 8 rano wychodzi się stamtąd koło 15 z orzeczeniem w garści (można również zażyczyć sobie przesłania orzeczenia bezpośrednio do macierzystego klubu - zwykle po 3 dniach jest już na miejscu). Czas badań jest tak długi tylko dla kandydatów na szkolenie - "starzy wyjadacze" wyrabiają się czasem w 2 godziny...
-
150zł za badania na druga klase (orientacyjnie, bede wiedzial dokladnie pod koniec marca bo mi wychodza niedlugo...), przewaznie daja na 5 lat... (dziadkom nawet na pol roku ;P)
-
(dziadkom nawet na pol roku ;P)
Można nieśmiało spytać, co/kogo autor miał na myśli ?
-
(...) dziadkom nawet na pol roku (...)
Autor tych słów zapewne miał na myśli fakt następujący: obecnie o okresie ważności badań lotniczych decyduje lekarz-orzecznik (odpowiednie papierki do wykonywania tego typu fuchy). Decyzję tą podejmuje na podstawie stanu zdrowia badanego, a także według pewnych wytycznych zawartych w odpowiednich regulacjach prawnych. I tak: jeśli ktoś jest młody i zdrowy, dostaje orzeczenie ważne prez lat pięć. Ale wystarczy mieć wyraźną nadwagę (tak koło 120kg przy 180cm wzrostu) i już mamy roczek mniej. Podobnie się ma sprawa wieku, choć tutaj nie wiem dokładnie jak to wygląda - jestem jeszcze za młody żeby sie na to załapać. I rzeczywiście, osobom o pożółkłym nieco dowodzie osobistym (jeśli mają jeszcze papierowy - te plasikowe chyba nie żółkną...), szczególnie gdy mają pewne kłopoty ze zdrowiem, zostanie wydane orzeczenie ważne przez dość krótki okres czasu - nawet pół roku.
Mam nadzieję że powyższe wyjaśnienie komuś się przyda :001: i że autor cytowanych wyżej słów nic/nikogo więcej na myśli nie miał...
-
http://video.google.com/videoplay?docid=-6068627554181373139&q=glider nawet kolesie z doiczlanda zrobili fajny filmik
-
http://dl2.patricksaviation.com/dl_launch.php?ctype=PA.AV.V&cno=403 - Anglicy tez potrafia latac, a jakie filmy potrafia robic :)
-
przy okazji wrzucam filmik zwiazany z Klasa Lotnicza, ktora zostala utworzona w XIV LO w Poznaniu. http://klasa.unix-spec.net/images/klasa.wmv
-
Czy mógł by ktoś powiedziec jak wyglądają dokładnie takie badania i co jest badane ? :)
-
W GOBLL`u we Wroclawiu wyglada to tak:
-Jedziesz tam (musisz byc na czczo)
-Wplacasz pieniadze (ja placilem 156 PLN)
-dostajesz karteczke z wymienionymi badaniami
-Zaczynasz od kolesia, ktory pobiera krew i mocz (bys mogl w koncu cos zjesc)
-idziesz do kolejnych lekarzy (dobrze zaopatrzyc sie w karteczke z godzinami pracy poszczegolnych specjalistow, w tedy jak dobrze wszystko rozplanujesz, skonczysz badania w jeden dzien)
-na zakonczenie idziesz z karteczka, w ktorej sa zaliczone badania, da gabinetu pana kierownika i on Tobie na miejscu wypisuje 2 zaswiadczenia o stanie zdrowotnym (jedno nalezy do aeroklubu, do ktorego nalezysz)
-wracasz zadowolony do domu ;)
A badaja:
wzrok
sluch
kregoslup
EKG
mocz
krew
psycholog (refleks, ogolne tesy psychologiczne)
przegrody nosowe
blednik (krzeselko obrotowe) (KONIECZNIE ZAPNIJ PASY!! MOJ KOLEGA NIE ZAPIAL I WYLECIAL Z FOTELU-zakonczylo sie to szyciem luku brwiowego)
mozliwe, ze jakies badanie pominalem, badalem sie w zeszlym roku ;)
-
NA CZCZO?
Kurna nie pamietam zeby mi kazali tak przyjechac :008:
Ja robilem przed koncem marca 2004, jeszcze na starych zasadach, wiec albo ja juz zaczynam sie starzec i zwyczajnie zapomnialem lub cosik sie zmienilo tam :012:
-
No krew zawsze się pobiera bez śniadanka tylko o suchym pysku, że tak powiem
-
No krew zawsze się pobiera bez śniadanka tylko o suchym pysku, że tak powiem
E tam suchym! Wodę (niegazowaną) wypić można...
-
Ja na badaniach bylem jakos w lipcu 2005r. i musialem byc na czczo! Pic mozna bylo :001:
-
Badania trwają i wygląda, że umierający nie jestem, Lekko skrzywiona przegroda nosowa nie dyskwalifikuje gdyż idealna jest wymagana na samoloty tłokowe i wzwyż. Podczas badania spirometrycznego ambicja doprowadziałaby mnie do hiperwentylacji. :) Krew oddana, rtg zrobione, laryngolog zaliczony. O dziwo mam serce i zygzaczek wyjechał z EKG a mówią że jestem bez serca. Najgorsze to spotkanie w piątek z psychologiem. Jak ktos normalny chce latać bez silnika...
Pierwsze zajecia teoretyczne w starym budynku aeroklubu koło muzeum lotnictwa przypłaciłbym przeziębienem następne zajęcia na lornisku. Chwala najwyższemu. Napewno będzie cieplej :). I ten doprowadzający do szału radar meterologiczny pikający przez 4 godziny co 5 sek.
W ramach suchych treningów do condora dokupiłem trackira 4 pro. Cudowne cacko. tylko dlaczego tyle kosztuje?
-
Najgorsze to spotkanie w piątek z psychologiem. Jak ktos normalny chce latać bez silnika...
Nie przejmuj się, zanim się za nas zabiorą to odwrócimy ich uwagę spadochroniarzami - kto normalny wyskakuje ze sprawnego samolotu ? :021: (no offence koledzy glebotłuki :021: :004:)
EEG już też robiłeś ? Jakby co, to pamiętaj, że idealne EEG to płaska linia ... :027: >:D
Oziemek- Twój kumpel musiał byc nieźle zakręcony, jak sam byłem (jedyny raz) kilka lat temu na fotelu, to obsługa nie dość że mi przypomniała o pasach to jeszcze się zakładali, za którym razem uda mi się je zapiąć... :002: Później już mnie kręcić nie chcieli (nalot) - a szkoda, wrażenia fajne...
A w ogóle, to pracuje jeszcze w GOBLL-u ta fajna laborantka z dłuugimi nogami, co to zawsze w mini chodziła ? :021:
-
Odnośnie tego pierońskiego fotela obrotowego to powiem - tak - nie cierpiałem tego. Zawsze o mało co się nie porzygałem po nim i unikałem jak mogłem. Mnie to w ogóle na sam widok karuzeli boli głowa. Naprawdę.
Natomiast w powietrzu nigdy nie miałem sensacji. Bardziej męczył ślepak - lot bez widoczności. Wg mnie krzesło i real są zupełnie innymi doznaniami ( może podobnymi). Istota tej róznicy tkwi chyba w promieniu obrotu (na fotelu to prawie zero).
-
Jak ja byłem w GOBLL`u to był taki młody laborant, żadnej miłej pani, na której można by zawiesić wzrok, niestety nie spotkałem :015:
-
Ja pod koniec tego miesiaca jade sie przebadac :) Sproboje wydebic do tej pani numer telefonu kekekeke :118: :118: :118:
-
Ok. Badania zaliczone. Wygląda, że poza lekką nadwagą :) nic mi nie można zarzucić. Zajęcia teoretyczne trwają. Fizyk latania, meteorologia, prawo itp. Co niedzielę od 10:00 do 14:00 łykamy nowe wiadomości...
-
Tiaaaaa! Więc mam za sobą tzw. lot zapoznawczy. Miał się odbyć w niedzielę ale ze względu na warunki pogodowe przesunął się na środę. Wrażenia? Wrażenia są takie, że żaden ale to żaden symulator nie jest w stanie ich oddać. Start za wyciągarką. Betka każdy kto latał jakimkolwiek samolotem wie czego się spodziewać. Kilka szybko następującyc po sobie nurkowań i wznosazeń dały mi jednak do myślenia. :) Przeciążenia ujemne to nie jest co się często zdarza przeciętnemu śmietelnikowi. Podekscytowany całym lotem tylko przez ułamek minuty byłem się w stanie skoncentrować na przyrządach. Lądowanie przyjemniejsze niż mógłbym się spodziewać. Jeśli ktoś ma okazję a chciałby latać w przyszłości radzę spróbować podczas dni otwartych lokalnego aeroklubu. Podsumowując LATANIE TO JEST TO!
P.S. Gdzie jest najbliższy rollercaster lub coś podobnego w pobliżu Krakowa?'
P.S.S Tygrys ma małżonka Iwonka też leciała i jest zadowolona.
-
No krew zawsze się pobiera bez śniadanka tylko o suchym pysku, że tak powiem
Nie krew,tylko mocz.
-
Tiaaaaa! Więc mam za sobą tzw. lot zapoznawczy. Miał się odbyć w niedzielę ale ze względu na warunki pogodowe przesunął się na środę. Wrażenia? Wrażenia są takie, że żaden ale to żaden symulator nie jest w stanie ich oddać. Start za wyciągarką. Betka każdy kto latał jakimkolwiek samolotem wie czego się spodziewać. Kilka szybko następującyc po sobie nurkowań i wznosazeń dały mi jednak do myślenia. :) Przeciążenia ujemne to nie jest co się często zdarza przeciętnemu śmietelnikowi. Podekscytowany całym lotem tylko przez ułamek minuty byłem się w stanie skoncentrować na przyrządach.
Jaka była Twoja pierwsza myśl po oderwaniu się od ziemi - ta w pierwszych sekundach lotu ?
-
Stary o co ty mnie pytasz? Nie pamiętam!!! Kręciłem się jak potłuczony. Patrzyłem a to na przyrządy, a to na ziemię. A za chwilę usłyszłem gdzieś z tyłu: "no to się zapoznamy z przeciążeniami" :) Po mimo zapiętych pasów cały się uniosłem i zobaczyłem jak pikujemy w kierunku ziemi a za chwilę wbiło mnie w fotel, żeby zobaczyć niebo. Byłem tym wszystkim tak podniecony i zafascynowany, że nie miałem czasu na myślenie. Ale jak wysiadłem to pierwsze słowa były skierowane do żonki to czy aby nie chciała zrezygnowac z tego niebezpiecznego lotu, bo mógłbym jeszcze raz.
-
Eeee :P nawet e-pilot Vipera nie powinien się podniecać byle czym jak szesnastolatka :P :004: :004:
Ja pierwszy raz lecąc , byłem wyciągany przez Wilgę, jak tylko szybowiec zaczął leciec, to miałem ochotę krzyknąc : 'O k...urde :D to żyje!!!', i miałem na myśli powietrze. Po prostu ilość bodzców w postaci subtelnych przeciążeń w każdym kierunku , powodowanych przez wiry bądz to pochodzące od wilgi bądz to naturalnego pochodzenia wprawiła mnie w stan permanentnego przeładowania sensorycznego mojego biednego czajnika.I tak było kilka minut :D
-
... śnienie indukowane, panie, po prostu....
-
http://img520.imageshack.us/my.php?image=img42754hj.jpg
http://img520.imageshack.us/my.php?image=img42782dq.jpg
http://img461.imageshack.us/my.php?image=img43149wu.jpg
http://img520.imageshack.us/my.php?image=img43398cx.jpg
http://img520.imageshack.us/my.php?image=img42934bv.jpg
http://img520.imageshack.us/my.php?image=img42961qy.jpg
http://img520.imageshack.us/my.php?image=img43017jv.jpg
Próbka zdjęć z lotu :). Szmajs, wiadomo marsowe czoło i zero uczuć jak na dobrego nazistę przystało :)
-
Ooooo! :D Widzę że ekipa była w powietrzu 'jak torpeda' :D Woda to wam nie byłaby potrzebna :P
Hihihi
-
Lot trwał ok 20min ale fotograf stwierdził, że jak szybowiec jest tak daleko to nie ma potrzeby go fotografować mimo posiadania obiektywu 70-300. Nawiasem mówiąc ten nie doszły Capra został zesłany na Ostfront. :021:
-
Bocian poczciwy szybowiec:) lecz polecam Puchacza, na nim są niezapomniane wrażenia - czasem jak patrzysz ponad głowę to nie masz nieba tylko Ziemię=)
-
BTW. Chiciałbym zapytać bardziej doświadczonych kolegów o to niepokojące odczucie podczas nurkowania. Rozumiem, że do tego można się przyzwyczaić? :118:
-
Można, a natwet trzeba. Szczególnie podczas realizacji ćwiczenia "sytuacje niebezpieczne" - w starym programie szkolenia ćwiczenie I/6, oraz podczas szkolenia do akrobaci - do licencji wymagane jest (o ile dobrze pamiętam) wykonanie dwóch pierwszych ćwiczeń z tego zadania. Wtedy to "niepokojące uczucie" zamienia się w "niezłą frajdę" :-)
Ale tego nie robi się na Boćku - wszystkie mają (niestety) zakaz wykonywania akrobacji. Do tych zadań niezbędny jest Puchacz albo PW-6. A tak na marginesie: czy wiedzieliście że PW-6 miał pierwotnie otrzymać nazwę "Nike"? Zrezygnowano z niej jednak z powodu skojażeń z pewną powszechnie znaną marką, szczególnie iż szybowiec jest teoretycznie oferowany potencjalnym nabywcom zagranicznym... Tak więc obecnie PW-6 jest kolejnym szybowcem "bezimiennym".
-
Wtrącę swoje skromne trzy grosze (a może trzy mewki :004:).
Prawdopodbnie podczas lotu zaserwowano Ci tzw. górki. Obrzydliwstwo dla nielatających, a także - uwaga - dla niepilotujących. Gdy się samemu pilotuje doznania są zupełnie inne. Nie jest się wiezionym workiem kartofli tylko stanowi się jedną całość z płatowcem. Tak na marginesie powiem, że gdy lata się we dwóch to po jakimś czasie są przepychanki do drąga :002:
Serwowanie takich figur ma na celu odsianie już na początku co bardziej bojaźliwych. U mnie na podstawówce takie górki skończyły się niezłą draką. Jeden z uczniów-pilotów nie wytrzymał i złapał drąga - dość mocno. Instruktor chyba był w większym strachu niż adept.
Pozdrawiam - i wytrwałości życzę, bo to jest najtrudniejsze w tym wszystkim.
-
Wygląda na to że masz rację bo podobne odczucia ma pasażer w szybko jadącym aucie. Jego wrażenia są dramatycznie odmienne niż kierowcy, który zna swoje intencje i wie czego się może spodziewać za chwilę. Ale nie znami te numery Brunner, nasza determinacja i upór są wielkie. :020:
-
Witam.
Nie będę się tutaj wypowiadał na temat pierwszego lotu (tydz. temu) bo było za***iście, zresztą wszystko zostało tutaj napisane.
Otóż wczoraj przystąpiłem do wykonania zadania AI ćwicz. 2 czyli lot po prostej i zakręty :118: Wszystko miało odbywać się tylko podczas lotów po kręgu(5-10 min /lot), jednak instruktor zaraz po wyczepieniu wleciał sobie w kominek i zaczął w nim krążyć 30 min. Po tym czasie mój organizm zaczął pragnąć bliskości ziem, ale trzymałem się twardo do końca :D No ale w końcu w 40 min. dał mi w końcu stery i powiem jedno - latanie w PF'e/FS'sie/Condorze/LO/ można sobie gdzieś wsadzić. Nie potrafiłem utrzymać lotu po prostej o skręcaniu nie wspomihnając!. Po 55 min. wylądowaliśmy i padłem na glebę ciesząc się stałym przeciążeniem 1 G :118: W następnych lotach (po 10 min - uffff :D) było już coraz lepiej. Za cholerę nie mogłem się przyzwyczaić do pedałów (wiadomo - przyzwyczajenia z orczyka na Joy'u :001: ). Ale stwierdziłem jedno - to jest to! Ta władza nad maszyną, każdy lekki ruch drązkiem czy też pedałami czuć! Tak więc już nie mogę doczekać się następnych lotów i zadań! :002:
-
Egzamin teoretyczny zaliczony
-
Gratulacje, Marioosh. I oby tak dalej!
-
5:00 rano. Pobiednik Wielki. Od tej chwili juz nic nie było takie jak dawniej. Prysznic. Szybka kawa. Spacer w kierunku Grey Hawka (Centuś 700). W magnetofonie miła melodia Ohne Dich a potem inne produkty firmy Rammstein. Po półgodzinie już jestem na lotnisku. Wyhangarowywanie i szybki bieg po parasolkę ratunkową. Jesli będę pierwszy to w Boćku też. Udało się. Kładziemy znaki, organizujemy kwadrat. Test radia. Wszystko ok. No to kto pierwszy? A cha. A potem to było 8 min totalnej ekstazy. Nie ma co pisac ci co spróbowakli wiedzą o co chodzi a ci co nie i tak nie zrozumieją. Jutro biorę wolny dzień z roboty :D
-
2 tygodnie temu , niedziela , rybnik
Dociągnięcie stopą pasów ,'boli juz? troche... to dobrze ma bolec'
1800 metrów , mareniek z nonszalancja sambójcy przeciąga foxa, półtora zwitki, wyrwanie przy 6 , slizg na ogon, pchane półpętli z -4 G, 1 i 1/4 zwitki plecowego na szczycie, w kokpicie skwar, szybkie potrząśnięcie głową przywraca mi pole widzenia i strząsa pot zalewający oczy
'teraz będzie ostro', napięcie mięśni i po chwili jest ostro - bardzo ostro i na minusie, czuje jak powieki mi się chcą odkleić od gałek ocznych...
potem ranwers na małej wysokości, rozpęd beczka nad polem wzlotów a dokładnie nad hangarem :D krąg... i sakramentalne pytanie Mareńka : "I co warto się było tłuc 50 km dla tych kilku minut bólu ?" :D :D
-
Dziś, jakieś 4 godzinki temu miałem przyjemność lotu szybowcem PW-6 – oczywiście jako pasażer.
Ale od początku.
W związku ze związkiem. trzy krzyżyki itd. żona z córeczką, rodzice i brat zafundowali mi niespodziankę. Około godziny 14.00 żona z z córeczka i bratem zawiązali mi oczy, wrzucili do samochodu i przewieźli mnie kilka razy dookoła miasteczka dla zmyłki i wwieźli na teren lotniska. Okazało się że wpadli na pomysł, że zamiast standardowego przyjęcia wepchną mnie w szybowiec razem z instruktorem i wyprawią mnie gdzieś tam wyżej.
Niespodzianka super. Trochę co prawda niewyspany, bo nocka troszki spędzona nad robotą, rano gnałem z córką do lekarza na kontrolę i załatwić jeszcze trochę spraw, plus bez przyczyny problem natury żołądkowej... uległem pokusie. Po 10 minutach stałem już koło PW-6 i po zamocowaniu wszystkich szelek, sprzączek od spadochronu i siedziska, założeniu aparatu, kamerki itd. (dość ciasno wszystko, żeby nie majtało się po kabinie), zasiadłem na tronie, owiewkę zamknąłem. Linę już wcześniej podczepili i stałem (siedziałem) na pasie „gotów” do startu.
Iiii jjjjjaaaaakkk nie pociągnie, w mordę jeża. I poszedł w górę jak... szybowiec. Na wariometrze ponad 5 m/s, ja jakoś nisko w tym foteliku, gwizd powietrza niezły, powoli lot się wyrównuje linka się wyczepia a ja doznaję uczucia nieważkości. Całe szczęście że nic nie jadłem od kilku dobrych godzin, bo owiewka to by nie była już taka czysta. 400 m w kilkanaście sekund. Niestety godzina po 14 kilkadziesiąt minutek i kumulusiki szlag trafił.. Same zerka na początku lub -2 m/s. Większość szybowców wracała nie znajdując noszenia. W ogóle wiatr dość silny, ale instruktor znalazł noszenie, powoli od 0,5 na 300 m do ponad 3 m/s na 900 m. Kręciliśmy się dość ciasno przy około 90-110 km/h bo komin był poszarpany, wąski. Dopiero od 700 metrów zaczęło dobrze nosić, ale też wąsko. Niestety od około 900. metra, po około 10 minutach ciasnej spirali, nie zrobiło mi się najlepiej i łapki zaczęły mrowić więc poprosiłem o wyhamowanie kręcenia, Zmieniliśmy kierunek, juz ciut lepiej, ale jednak dzisiaj nie był mój dzień i po kilkunastu minutach wznoszenia i opadania powoli musieliśmy myśleć o powrocie. Strasznie żałuję ze nie przygotowałem się na ten lot, bo była okazja do dobrego szybowania.
Powiedzcie mi, czy to ja jestem niezdolny do latania, czy to stan psychofizyczny może mieć tak duże znaczenie na odczuwanie opadania, wznoszenia, krążenia itd? Bo jeżeli nie ma on dużego znaczenia to coś mi się zdaje, że mogę mieć problem podjęciem kolejnej próby polatania w realu.
Nie mniej warto było się ciut popocić, żeby poczuć te wszystkie doznania natury grawitacyjnej, kinetycznej, optycznej, psychicznej itp.
Rush
-
Powiedzcie mi, czy to ja jestem niezdolny do latania, czy to stan psychofizyczny może mieć tak duże znaczenie na odczuwanie opadania, wznoszenia, krążenia itd? Bo jeżeli nie ma on dużego znaczenia to coś mi się zdaje, że mogę mieć problem podjęciem kolejnej próby polatania w realu.
Nie mniej warto było się ciut popocić, żeby poczuć te wszystkie doznania natury grawitacyjnej, kinetycznej, optycznej, psychicznej itp.
Rush
Spoko, też tak mam jak chyba wszyscy. Na początku nie mogłem znieść startu za wyciągarką (za szybko zmieniające się ciśnienie), teraz to jest fajna zabawa :P Tak samo z tym kręceniem, mój pierwszy lot, a instruktor kręcił się 30 min, a ja twardo, że nic mi nie jest:D Wymiękłem dopiero po 40 min czując, że wszystko mi podchodzi...Ale po paru lotach do wszystkiego idzie się przyzwyczaić...
-
No to ciut mnie uspokoiłeś. A te krążenia to miałeś ostre? Mnie zaaplikował dość ciasne, przechył na oko ze 30 stopni był i pełny krąg około 20 sekund. Jak teraz patrzyłem na kamerce to wytrzymałem do 1000 m (około 10 minut) zanim poczułem się mniej komfortowo. Ale korciło gdzieś w głębi wykręcić jeszcze trochę, bo przejrzystość powietrza była niesamowita, a było z czego kręcić bo wskazówka w krążeniu czasem przechodziła 3 m/s i nie spadała poniżej 2 m/s. Komin poszarpany ale im wyżej tym wydawało mi się, że było lepiej, mniej rzucało.
Ale niesamowite jest uczucie latania, kiedy się wchodzi w komin - opadanie a potem kopniak w górę. Normalnie tak jak pisaliście, że można spokojnie latać na „4 litery”. Wszystko czuć. Teraz sobie jeszcze zrzucę filmik i będę się gapił.
Ja tu plotę, a i tak dla większości z Was pewnie to normalka, ale po prostu wciąż jestem pod wrażeniem.
-
Jeśli to był twój pierwszy, lub jeden z pierwszych, to SZCZERZE GRATULUJĘ! Nie każdy w pierwszym znosi krążenie w poszarpanym kominie... Ale spokojnie. Idzie do tego przywyknąć!
Tak tylko informacyjnie: krążenie z przechyleniem 30 stopni wcale nie jest ciasne, zwłaszcza dla PW-6, która z natury lata dość szybko, a więc krąży szeroko (te 90km/h to naprawdę minimum w krążeniu na tym typie). Ale 3m/s to już całkiem sporo... Sam mam trochę wylatane na PW-6 (w tym udział w zawodach). Ślicznie lata, co? Też bym tak chciał... Niestety, nie w tym roku...
Zazdroszczę Ci. Naprawdę.
-
Dzięki Miron za pocieszenie, czyli nie jest ze mną może tak źle.
To był mój pierwszy lot szybowcem, dlatego m.in. przeżywam to jak stonka okres. 20 lat temu miałem okazję przelecenia się Wilgą, jako pasażer naturalnie, kurs Radawiec-Lublin-Radawiec. Ale to był, o ile pamiętam, pikuś w porównaniu do tego lotu.
W kominie prędkość była około 95-105 km/h, 90 raczej sporadycznie.
Jeżeli 30 stopni to nie jest ciasno to już mniej więcej wiem jak bym wyglądał przy większym przechyleniu. Pewnie jak ten gość na F-18 co na filmiku po immelmanie odleciał po raz pierwszy a potem przy poziomym zakręcie dwa razy.
Faktycznie PW-6 ślicznie lata, niestety nie mam porównania. Sylwetka jest śliczna, w środku zadbany, wygodnie się siedziało, widoczność przepiękna. Wskaźniki duże, czytelne, zresztą zamieszczę kilka fotek to będzie widać co i jak. Zdjątka pomniejszyłem i skompresowałem (może nawet trochę za mocno) ale co nie co widać. Trochę mało miejsca więc nie miałem jak przycelować i pstrykałem jak Japoniec na wycieczce.
P.S. Zdjęcia dołączę spakowane w pliku.
-
Rush - podpisuję się pod tym co napisali poprzednicy. Pierwsza termika to była makabra - nie wiem czy da się do tego przygotować. Jeszcze żebyś to ty ją próbował kręcić, to nie było by tak źle, ale jako pasażer, to zawsze ciężko się ją znosi :) Ja na drugiej termice (krążyliśmy w kominie z bocianem - ja z resztą też leciałem z instruktorem na Bocianie :)) kiedy poprosiłem o przejście do lotu po prostej bo już miałem motyle w żołądku to instruktor zaproponował dla urozmaicenia ... górki :118: Ale byłem twardy i czystość w kabinie została utrzymana :020:
-
Powiem Krótko i dosadnie. Walić fizjologię. W ostatecznosci, wiem co lubie i czego chcę.
Informacje z frontu: Starty za wyciągarką ok. Lot po prostej ok. Zakręty ok. No i szlifuje lądowania oraz staram sie wyeliminować tendencyjny lewy zwis, który mi się co jakis czas przytrafia. Taki odruch sprzęgłowy. :)
-
No dokładnie mówił to samo instruktor, jak się samemu kręci to odczucia są mniejsze. A ja leciałem jak worek ziemniaków, w dodatku przez część lotu z jednym okiem przy kamerce.
kiedy poprosiłem o przejście do lotu po prostej bo już miałem motyle w żołądku to instruktor zaproponował dla urozmaicenia ... górki. Ale byłem twardy i czystość w kabinie została utrzymana
A to gratuluję, bo ja po kilku górkach to bym taki twardy chyba już nie był. Miałem może namiastkę tylko tego, bo gdy lecieliśmy po prostej to raz nas podnosiło tak ze 2 m/s a potem opadaliśmy -3 m/s, ale to chyba ze względu na kominy i wiatr, tyle, że tego sporo było, dosłownie co chwila. Po 2-3 minutach cały czas trzymaliśmy około 900-1000 m.
Obiecany link do zdjątek:
http://www.yousendit.com/transfer.php?action=download&ufid=6B4C188971C6A2DF
-
Ja w wieku 15 lat, 1 czerwca (na dzien dziecka i imieniny moje zarazem) pierwszy raz lecialem szybowcem.
Byl to Puchacz SP-3492 (na ktorym rok pozniej sie szkolilem) w Aeroklubie Zaglebia Miedziowego
Intruktorem byl Krzysiu Smyk (lata aktualnie w Eurolocie).
Po jakis 2,5h zaczalem wymiekac, ale nic mi nie bylo- utrzymalem kabine w absolutnej czystosci...
Sam sie na poczatku balem, ze 'to chyba nie dla mnie', ale teraz potrafie latac 5,5h i nic mi nie jest (oprocz cisnienia w pecherzu :P). Ponoc dobrym sposobem jest prezerwatywa, ale jesxzcze nie odwazylem sie sprobowac (no bo co by bylo, jakby pekla?!:))
-
...staram sie wyeliminować tendencyjny lewy zwis, który mi się co jakis czas przytrafia...
Znów informacyjnie:
"Tendencyjny" zwis (zwłaszcza lewy) może być wywołany tym, że krzywo siedzisz w kabinie - w końcu przy wsiadaniu do szybowca jest on przechylony na jedno skrzydło (zwykle właśnie lewe), więc w początkowym okresie szkolenia, zajmując miejsce, mniej lub bardziej świadomie staramy się to "poprawić", przechylając się względem kabiny nieco w prawo. Na ziemi wszystko wydaje się ok (w końcu i tak jesteśmy przechyleni w tę samą stronę co szybowiec), ale w powietrzu wyłazi szydło z worka. A chyłomierz nie zna litości - wytknie Ci każdy stopień odchylenia.
-
Intruktorem byl Krzysiu Smyk (lata aktualnie w Eurolocie).
Oj.. takie male sprostowanie... moim instruktorem na podstawowce byl Darek Deptula (zreszta w sumie dalej jest, poki nie bede mial lajsens)
Mialem na mysli, Krzych Smyk byl wtedy pilotem, z ktorym lecialem :P
-
Rush, nie łamcie się...ja kiedyś, już mając licencję, wróciłem z termiki na Juniorze ze śniadaniem w czapce...i bynajmniej nie było to drugie śniadanie, wzięte na drogę. :002: I nie przeszkodziło mi nawet, że Junior to 1-miejscówka. :002:
-
Dzięki za słowa wsparcia :001:. Czyli da radę się do tego przystosować, przynajmniej częściowo. Cieszę się, bo po jednym dniu mam ochotę tam wrócić. Ale na razie pozostaje Condorek - muszę przyznać, że po takim locie inaczej tego sima odbieram, duuuużo lepsze wrażenie robi nawet start za wyciągarką. Brakuje tylko tego uczucia w żołądku :002: i na "4 literach". No ale to już inna historia.
Kilka osób jak się dowiedziało, że tak można się przelecieć :002:, zaświeciło oczkami. Ale mają jeszcze obawy o bezpieczeństwo i o efekty w czasie lotu.
Swoją drogą, takie loty, mogły by być jakimś wsparciem finansowym dla aeroklubów.
-
Swoją drogą, takie loty, mogły by być jakimś wsparciem finansowym dla aeroklubów.
I są, szczególnie dla tych mocno szybowcowych. Niestety, nie jest to takie proste (temat z rodziny "w jakimż to cudownym kraju żyjemy"...).
Póki co, najbardzie dochodowym aspektem takich lotów jest dochód nowych kandydatów na szkolenie :-D
-
Dawno nie pisałem więc czas nadrobić zaległosci. Zmęczyłem sytuacje awaryjne, które minie doporwadzały do szewskiej pasji. Jeszcze dobrze nie wystartowałem, a tu trzeba juz wracać. :) Ale jak trzeba to trzeba. Uzupełniłem sobie procedurę lądowania awaryjnego o obowiazkowe zamknięcie wywietrznika, bo gdy w wyniku mojej ułańskiej fantazji skonczłem lądowanie w trawie, usta miałem pełne trawy. :) Dziś miałem korki . Ku mojemu zdziwieniu zniosłem je zaskakująco dobrze zwłaszcza, że wcześniej wypiłem z pol litra coli. Trochę było tańca na linie za Gawronem. Potem szukanie noszenia i kiedy je znalezlismy pod chmurka tak od 1,5 do 5 m/s zaczęlo się. Widok ziemi zlbiżajacej sie do ciebie jest nie zapomniany. Wrażenia dobiegające do mózgu z ciała też. :) Korków zrobilismy z 6 szt. z czego 5 ja wyprowadzałem. potem było wprowadzenie do elementów akrobacji szybowcowej z 2 pętle i 2 ranwersy. Kurcze wrażenie ciszy podczas pętli kiedy jesteś odwrócony do góry nogami jest fantastyczne. Na koniec powiem tak :) Puchacz to potrafi lądować. Gdybym w moim Grey Hawku miał takie hamulce to nie trzeba by było innych. :)
-
No i mnie złapał nagły spadek formy. Podczas lądowania notorycznie zadzieram nos przy wyrównywaniu. W sobotę było w miarę a dzisiaj z trzech lądowań dwa nie były takie jak powinny. Trzecie też moglo być lepsze. Moze jakies dobre rady? Kiedy zredukowac hamulce? Pomocy. :)
-
Dobre lądowanie to takie, z którego wychodzisz o własnych siłach... ;)
-
Jakos mnie to nie przekonało. Podejrzewam, że mojego egzaminatora tez nie przekona.
-
Ladowanie Puchaczem odbywa sie na glownym kolku, czyli trzeba zadrzec nochala troche. Jesli nie zaj**ales ploza ogonowa w glebe to jest dobrze :021:
-
Dupa troszkę boli. Lotnik szybowcowy III klasy Marioosh melduje się. Egzamin zdany, pierwsze loty samodzielne wykonane. Samokrytycznie mogę powiedzieć, długą drogę mam przed sobą, ale pierwszy krok juz został poczyniony. A zaczęło sie tak niewinnie...
http://www.il2forum.pl/index.php/topic,4712.0.html
-
GRATULACJE!
-
No to gratuluje serdecznie :D
A teraz CHLAST w dupsko :021:
-
Uuuuaaaa Dziękuję :)
-
"UUUuuuaaaaa" to będziesz mógł powiedzieć, jak się spotkamy w realu :-)
A mechanicy lotniczy i wyciągarkowi mają zwykle ciężką rękę...
-
Ja właśnie rozważam tytułowe pytanie - od poniedziałku zaczynam szkolenie praktyczne w Lisich Kątach. Na bodaj dwanaście osób nie ma chętnych na hol (oprócz ewentualnie mnie). Szef wyszkolenia powiedział mi dziś, żeby jednak brać wyciągarkę, bo to więcej lotów, a więc więcej lądowań, czyli lepsze opanowanie "stałych fragmentów" (to już moje sformułowanie). No a za różnicę w cenie kupiłbym wreszcie ten monitor, o którym pisałem w innym temacie... Na szczęście mogę zadecydować na miejscu po rozpoznaniu sytuacji.
-
Jeśli bedziesz chcial miec licencje w przyszlosci... to wymagany jest hol, wiec tak czy siak bedziesz musial sie holowac kiedys...
-
...ale jak już pisaliśmy wcześniej, podstawówka za windą+hol wychodzi (zwykle) mimo wszystko taniej niż podstawówka za holem... Poza tym gdzieś mnie się o uszka obiło, że według nowych przepisów licencjonowania personelu lotniczego, hol nie jest już wymagany. Ale mogę się mylić.
Mam nadzieję, że kolega Kaa przeczytał dokładnie cały ten temat, i że nie będziemy musieli się powtarzać :-)
-
Przeszkolenie na hol to 10 lotów + 6 sytuacji niebezpiecznych.
Przeszkolenie na winde to 18 lotów + 8 syt. niebezpiecznych.
Teraz tylko wziac kalkulator do ręki i liczyć ile to wyjdzie na pitaki.
P.S. Czy ktoś juz o tym przypadkiem nie pisał? A może ja sam? :021:
-
Przeszkolenie na hol to 10 lotów + 6 sytuacji niebezpiecznych.
i tu się nie zgodzę. Program Szkolenia Szybowcowego AP mówi że:Przeszklenie na nowy rodzaj startów wykonuje się według zadania A/II grupa B czyli:
lot zapoznawczy- X
Nauka lotu prostoliniowego i za-krętów- X
Nauka startu, lotu na holu, lotu po kręgu i lądowania- X
Postępowanie w sytuacjach nie-bezpiecznych- 3
Nauka wyprowadzania z korkociągu- 1
doskonalenie wszystkich elemen-tów lotu -X
Loty sprawdzające przed wylotem samodzielnym - 2
Loty samodzielne - 5
(X-liczeb lotów określa instruktor, ale nigdzie nie jest napisane czy X to minimum 1 lot czy można to ćwiczenie pominąć)
Dla przykładu ja do samodzielnego wylotu wkonałem 13 lotów bo z początku miałem problem z utrzymanie się za holówką, ale wykonanie większej ilości lotów i pokazanie co może stać się na holu daje większą swobodę podczas lotów samodzielych, co nie zmienia faktu że i tak sie nieżle człowiek napoci
Dla wyciągarki nie chciało mi się rozpisywać, ale jak kogoś interesuje może pobrać
program szkolenia szybowcowego (http://lookas.ms-net.pl/downloads.php?cat_id=1)
-
Hmn... moze, szczerze mowiac nie zglebialem sie nigdy w to :118:
-
Hmn... moze, szczerze mowiac nie zglebialem sie nigdy w to :118:
A warto, naprawdę. Choćby po to, żeby wiedzieć, czego tak naprawdę właśnie się uczysz, co powinieneś umieć po zakończeniu zadania/ćwiczenia, i oczywiście, co jeszcze Cię czeka.
Swoją drogą zastanawia mnie, po co w zadaniu "przeszkolenie na nowy rodzaj startu" obowiązkowy lot (w dodatku tylko jeden) na ćwiczenie "nauka wyprowadzania z korkociągu"...
-
Jak sie ucze czegos, to sprawdzam jak jest w programie, zeby mnie w konia nie zrobili :021:
A dodatkowy lot na korki nikomu nie zaszkodzi pewnie :)
-
Oj nie zaszkodzi. Ja chętnie w zastepstwie kogoś moge polecieć. :)
-
Swoją drogą zastanawia mnie, po co w zadaniu "przeszkolenie na nowy rodzaj startu" obowiązkowy lot (w dodatku tylko jeden) na ćwiczenie "nauka wyprowadzania z korkociągu"...
Mnie zastanawia po co ćwiczenie nauka lotu po prostej i zakrętów, skoro to już zostało opanowane podczas szkolenia podstawoego.
Nie ukrywam że po głębszym zapoznaniu się z programem można stwierdzić że ma on dużo błędów i nieścisłośći. A niektóre zapisy same siebie wykluczają.
-
W dniu dzisiejszym ukończyłem podstawowe szkolenie szybowcowe. Teraz pora zapisać sie do aeroklubu i kontynuować naukę. Podczas wczorajszych lotów samodzielnych wiał niezły wiaterek. Wyciagarka niosła mnie na 430-450 metrów. A to wystarczało żeby sie załapać na niezłe noszenia nie przewidziane w szkoleniu. Po tych atrakcjach wiem tylko jedno chcę więcej.
-
No to gratulacje po raz drugi!
Teraz nie pozostaje nic innego jak życzyć wytrwałości i powodzenia!
-
A ja właśnie zbieram graty przed wyjazdem do Lisich Kątów. Jutro zaczynam szkolenie. :)
-
Życzę tylu lądowań co startów na "końcu świata" :004:
-
Powodzenia Kaa! Pamietaj o czapce (kapelusiku) i dobrych okularach przeciwslonecznych... 8) :037:
-
A dodatkowy lot na korki nikomu nie zaszkodzi pewnie :)
Pewnie nie (nawet jak ktoś ma licencję, sporo ponad 100 godzin i zrobiona akrobację- a i takim się zdarza nie mieć 'windy'), ale brakuje tam jednej bardzo istotnej rzeczy- jakis kretyn wymyślił, ze kolejność ćwiczeń jest obowiązkowa i NIE MOŻE być zmieniona. Czysty absurd.
-
Pewnie nie (nawet jak ktoś ma licencję, sporo ponad 100 godzin i zrobiona akrobację- a i takim się zdarza nie mieć 'windy'), ale brakuje tam jednej bardzo istotnej rzeczy- jakis kretyn wymyślił, ze kolejność ćwiczeń jest obowiązkowa i NIE MOŻE być zmieniona. Czysty absurd.
Ameryki to Ty nie odkryles :) Ci kretyni co wymyslaja durne rzeczy sa wszedzie, oczywiście mam tu na mysli Polske :118: :118: :118:
-
Już 22 loty na Puchatku za mną, a wkrótce chyba przesiądziemy sie na Bociana. Idzie nieźle - szlifuję lądowania. Ale nabiegać się trzeba przy tym szybowaniu co nie miara...
-
I w tym cała zabawa! Przecież to jest sport, więc wysiłku fizycznego zabraknąć nie może!
Pocieszny ten "Puchatek", prawda? I taki poważny, taki metalowy... Spróbujcie znaleźć gdzieś na lotnisku (popytajcie mechaników) pierścień balastowy do niego, i namówcie instruktorów na korkociąg na tym cudzie (łatwo wam nie będzie, ale spróbujcie). Naprawdę warto! Juz sam widok "Puchatka" kręcącego korkociąg zapewnia niezłe wrażenia. A co dopiero doświadczenie tego "od środka"...
Swoją drogą to dziwne, że zmieniają wam typ w trakcie szkolenia podstawowego. Zwykle nie jest to zalecane, ze względu na zakłócenia w procesie dydaktycznym. No ale w sumie słusznie. "Puchatek" tak naprawdę niewiele nauczy...
Miłej zabawy!
-
Heh, ten puchatek to faktycznie niezły kloc. Instruktor mówi, że nie ma lepszego szybowca do treningu..A korki to kręci bez pierścienia bo nikomu nie chce go się szukać :) Aha, jedna rzecz jest w nim niezwykle skuteczna - HAMULCE. Poza tym fajnie świszczy i dudni prz lądowaniu :)
-
Do treningu - tak. Do nauki już nie bardzo... A to, co "Puchatek" kręci bez pierścienia trudno nazwać korkociągiem. Ale też niezłe wrażenia!
A próbowałeś/-liście robić na nim głębokie ślizgi? To dopiero jazda! Zwłaszcza jeśli chodzi o dudnienie i świstanie. Miłośnikom mocnych wrażeń polecam w głębokim ślizgu (takim "na pełną nogę") otworzyć hamulce. Tylko róbcie to trochę wyżej niż 100m nad pasem, bo możecie nie zauważyć, kiedy te 100m wcięło...
-
a wkrótce chyba przesiądziemy sie na Bociana.
:002: I zacznie obowiązywać zasada Newtona - pilot do ogona. Popraw tężyznę fizyczną :118: Dopiero teraz poczujesz "latanie".
Pozdrawiam
-
I zacznie obowiązywać zasada Newtona - pilot do ogona.
...
Święte słowa! mam nadzieję, że masz dobre stosunki z resztą "podstawówki", ogonek "Bociana" potrafi dać w kość...
-
No ludziska. Ja jutro zaczynam szkolenie podstawowe w Elblągu :) Pewnie mnie nie będzie trochę czasu ale się podziele wrazeniami jak wroce... :)
-
Wczoraj udało mi się zrobić dwa loty na Bocianie - w porównaniu z Puchatkiem startuje i ląduje sam, tylko coś orczyka wyczuć nie mogłem... No i zdecydowanie gorzej się go pcha. Ale za to jest ładniejszy. :P
(http://images2.fotosik.pl/125/2d07638f44f4b70bm.jpg) (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=2d07638f44f4b70b) (http://images1.fotosik.pl/134/ab391bddbb62b6cem.jpg) (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=ab391bddbb62b6ce) (http://images2.fotosik.pl/125/c946e13261581118m.jpg) (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=c946e13261581118) (http://images4.fotosik.pl/88/4a0b6263bb3968e4m.jpg) (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=4a0b6263bb3968e4)
-
Po przesiadce na Bocka trzeba uwazac, zeby sie nie sypnac w kora, bo ta maska tak niiiisko jest w porownaniu np do Puchacza
Bocian super szybowczyk, szkoda ze w tym roku nie starczylo kasy na ubezpieczenie...
-
...
Ale za to jest ładniejszy.
...
Bo "Bocian" powstawał jako szybowiec wyczynowy, a nie szkolny (w tamtym okresie dwusterem szkolnym była "Czapla"). Powstał nawet jeden egzemplaż z balastem wodnym i klapami...
-
Ad Kaa:
Na 3039, w tym samym miejscu, dawno dawno temu po raz pierwszy oderwałem się od ziemi. Chyba sentymentalny się robię... na tym szybowcu było kiedyś fajne zdarzenie tak poza tym- bodaj w 1996 roku, niechcący ("ja myślałam") udało się odrzucić awaryjnie limuzynę pewnej pilotce-uczennicy, jak wylądowała to miała fryzurę której nie da się zapomnieć... minę zresztą też...
-
Dziś na tapecie sytuacje niebezpieczne - przedwczesne wyczepienie i niewyczepienie. Fajna odmiana od kręgów.
(http://images3.fotosik.pl/126/b4f78dc9cc900792m.jpg) (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=b4f78dc9cc900792) (http://images3.fotosik.pl/126/059f8a56ad65af34m.jpg) (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=059f8a56ad65af34) (http://images2.fotosik.pl/126/c59e578bdb8a7729m.jpg) (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=c59e578bdb8a7729) (http://images1.fotosik.pl/135/8937eb8cea5b8f9fm.jpg) (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=8937eb8cea5b8f9f)
-
Po dwu tygodniach i 57 lotach zakończyłem szkolenie podstawowe. Jeszcze tylko hol, celność, termika i Pirat. Na razie wróciłem do domu, ale już mi brakuje porannych lotów... bardzo.
-
A próbował ktoś z was latający na szybowcach czegoś takiego ??
(http://img476.imageshack.us/img476/7707/holowanieuo7.jpg)
-
@kaa
Gratulejszons... CHLAST W DUPSKO :banan
@Loku
skad masz to zdjecie?! masz wiecej takich?
-
Niestey nie,zdjęcie to znalazłem w necie szukając czego innego.Ten smigłowiec to Mi-1 vel SM-1 a szybowiec to nie wiem.
-
@Loku
skad masz to zdjecie?! masz wiecej takich?
Ja mam:
(http://img237.imageshack.us/img237/425/gszd227nb7.jpg)
Na zdjęciu:
"Mucha" w tak zwanym "wiszeniu śledziem" pod SM-1 na pokazach w Warszawie w 1957r.
-
Po dwu tygodniach i 57 lotach zakończyłem szkolenie podstawowe. Jeszcze tylko hol, celność, termika i Pirat. Na razie wróciłem do domu, ale już mi brakuje porannych lotów... bardzo.
GRATULACJE! (CHLAST!!!!)
A gdzie Pifo(R)??
Błędem jest zamykać sezon na samej ukończonej podstawówce... Szczerze polecam wrócić i dorobić ile się da, póki pogoda, czas i pieniążki pozwolą... Chyba że jedyne co planujesz w karierze szybowcowej to kilka(naście) lotów rekreacyjnych rocznie.
A próbował ktoś z was latający na szybowcach czegoś takiego ??
Od bardzo wielu lat się tego nie robi. Gdzieś zasłyszałem nawet, że jest to zakazane, ale nie pomnę, gdzie, i przy jakiej okazji... A poza tym, pieruńsko drogie i lekuchno niebezpieczne.
Ten smigłowiec to Mi-1 vel SM-1 a szybowiec to nie wiem.
Szybowiec to wczesny "Bocian". Choć częściej (zwykle) do takich zabaw używano szybowców lżejszych ("Much" na ten przykład).
-
...a szybowiec to nie wiem.
"Panie generale to jest ku... bocian!"
A dokładniej Bocian w wersji D lub wcześniejszej, latało się na takim, latało. Jednyna grupa jaka miała do dyspozycji "Babcię". Część limuzyny zamykana, część zasuwana, teraz zdałem sobie sprawę, że to minęło już prawie 20 (dwadzieścia) lat, a szesnaście mija od czasu kiedy odkryłem ogień w d... dyszy. :020:
-
Z innej beczki: czy ktoś z szanownego towarzystwa zgadnie/wie, ile to sobie ruscy kiedyś zaczepili za Antkiem patyków jednocześnie (nie wiem już czy to było przebazowanie czy co, nieistotne) ? Historia z lat `80 z jakiegoś aeroklubu koło Lwowa.
Historia jak najbardziej autentyczna, bo autorytetu gościa który mi to opowiadał nie sposób podważać (nieodżałowany Stanisław Wielgus, z którym miałem zaszczyt chwilę polatać).
Typujcie.
-
Ja tam daję 10 sztuk. Po raz pierwszy
-
Z innej beczki: czy ktoś z szanownego towarzystwa zgadnie/wie, ile to sobie ruscy kiedyś zaczepili za Antkiem patyków jednocześnie (nie wiem już czy to było przebazowanie czy co, nieistotne) ? Historia z lat `80 z jakiegoś aeroklubu koło Lwowa.
Nie wiem ile Ruscy podczepili, kiedyś chodziły kawały, że pobibili by rekord iluś tam szybowców, ale brakowało chętnego do zajęcia miejsca w kabinie tego ostatniego patyka :002:
A tak na poważnie to oficjalny rekord wynosi - siedem szbowców. Miałem okazję oglądać to wydarzenie.
(http://img206.imageshack.us/img206/2852/p6060153jk2.th.png) (http://img206.imageshack.us/my.php?image=p6060153jk2.png)
-
Ano, dokładnie siedem Jantarów holowali sobie za Antkiem, i bynajmniej nie były to żadne pokazy, podobno u nich "tak się holowało" na zawodach żeby było szybciej. Inna sprawa że coś takiego jak szacunek do sprzętu, u nas pielęgnowany przez każdego instruktora, tam w zasadzie nie istniało. Trochę jak w 8 USAAF- popsuł się patyk, to się go spychało w kąt i brało z Polski następny.
-
Nie wiem ile Ruscy podczepili, kiedyś chodziły kawały, że pobibili by rekord iluś tam szybowców, ale brakowało chętnego do zajęcia miejsca w kabinie tego ostatniego patyka :002:
Ranwers nie „zalewaj” :002: w CCCP wszystko było możliwe, u nich taka technika, że kukuruźnikiem kartoszki sadzili. :002:
-
Pozwolę się wygrzebać wątek spod zwał kurzu. Nie chcę zakładać nowego wątku o podobnej tematyce. Mam teraz możliwość że tak powiem spełnienia kilku swoich marzeń, a jednym z nich jest zasiąść za sterami maszyny latającej. Jako, że trochę grosiwa odłożyłem zastanawiałem się nad kursem szybowcowym. Mam w związku z tym kilka pytań. Uno: Czy wygląda to jakoś tak, że powiedzmy 2 tygodnie zamykają nas na lotnisku i dzień w dzień się nie ruszamy (wtedy w grę wchodzi urlop w pracy), czy też może wygląda to bardziej jak prawo jazdy, że latamy wtedy kiedy mamy czas, czyli np 3 razy w tygodniu? Due: kiedy najlepiej rozpocząć taki kurs? Jakoś tak teraz czy wcześniej, czy później. Od kiedy do kiedy trwa sezon szybowcowy? Załapię się jeszcze w tym roku, czy raczej nie ma już szans?
-
Ad. 1 - Bliżej tej pierwszej opcji, choć nie jest aż tak źle (w końcu to nie więzienie). Znam też ludzi, którzy próbowali wyszkolić się w trybie weekendowym, ale zwykle nic z tego nie wychodzi - za długo trwa, brak wyraźnych postępów itp., itd...
Ad. 2 - Kurs zorganizowany najlepiej rozpocząć wtedy, gdy się on zaczyna :-) A tak serio - musisz popytać w aeroklubie, w którym się będziesz szkolił. Większość przeprowadza praktyczną część szkolenia na początku wakacji, ale np. Aeroklub Warszawski właśnie kończy pierwszą grupę, a w planie ma co najmniej jeszcze dwie (jedna na początku wakacji i jedna pod koniec). Nie w tym jednak problem. Może się nim zaś okazać szkolenie teoretyczne, które zwykle przeprowadza się na początku sezonu (czyli już) lub wręcz poza sezonem (czyli zimą), zwykle w trybie weekendowym właśnie.
Oczywiście wykonalne byłoby zorganizowanie indywidualnego szkolenia, ale nie jestem przekonany, czy warto się z tym męczyć... Aby uzyskać naprawdę szczegółowe informacje, musisz przejechać się do swojego lokalnego klubu i tam zapytać.
"Sezon" zaczyna się zwykle z początkiem maja, a kończy w okolicach września. Co oczywiście nie oznacza wcale, że poza tym okresem się w ogóle nie lata...
-
Nie w tym jednak problem. Może się nim zaś okazać szkolenie teoretyczne, które zwykle przeprowadza się na początku sezonu (czyli już) lub wręcz poza sezonem (czyli zimą), zwykle w trybie weekendowym właśnie.
Wydaje mi się, że w tym sezonie jedyna szansa to Lisie Kąty, gdzie szkolenie teoretyczne jest bezpośrednio przed praktycznym. Nie czytałem o żadnym innym Aeroklubie przeprowadzającym je w wakacje, ale może akurat coś przegapiłem...
-
Czyli pozostaje gromadzić fundusze, przejechać się do Kobylnicy po szczegółowe info, bo tylko ten aeroklub wchodzi w grę i w przyszłym roku uderzyć. Jak nie teraz to kiedy (starzeję się :002:). A na osłodę pozostaje zamówiony dzisiaj Condor. Zawsze mam takie szczęście, że coś mi nie wychodzi, ale zdążyłem się już do tego przyzwyczaić :121:. Dzięki za odpowiedzi.
-
Witam,
odkopuję ten wątek, ponieważ też chciałbym rozpocząć przygodę z szybownictwem. W tym wątku piszę o porady od doświadczonych szybowników jak to najlepiej zrobić.
Podstawowym problemem będzie chyba mój wiek (16 lat). Ponieważ mieszkam w Gdyni, to chyba jedynym klubem gdzie można się szkolić będzie Aeroklub Gdański, a wg. programu szkolenia na ich stronie:
Termin zajęć:
Szkolenia prowadzone są na przełomie lutego i marca, po feriach zimowych, jak również często odbywają się kolejne kursy w sezonie letnim. Zajęcia odbywają się w tygodniu w godzinach popołudniowych, początek około godziny 17:30 i trwają od 2 do 4 godzin.
Nie jest napisane ile razy w tygodniu są te zajęcia. Czy moglibyście napisać jak to wyglądało u was i czy dało się pogodzić z pracą/szkołą? Rozumiem, że to jest kurs teoretyczny, a praktyczny odbędzie się w wakacje, tak?
Druga sprawa to jak to naprawdę wygląda? Latam w Condorze i nie wiem co mam o tym myśleć... Ćwiczę się głównie Fox-em bo jest najuboższy w elektronikę i ma najgorszą doskonałość przez co jest zbliżony (tak myślę) do naszych Puchaczów i Bocianów. Z jednej strony panowanie nad szybowcem jest proste, żeby wpaść korkociąg trzeba bardzo chcieć, kąty natarcia chyba praktycznie nie istnieją. Z drugiej strony znajdowanie noszeń to istna katorga. Jedyną wskazówką są chyba tylko chmury, które rosną nad kominami. Na mój rozum rozwinięty trzema latami fizyki gimnazjalnej i czterema miesiącami licealnej takie kominy powinny tworzyć się nad połaciami ziemi cieplejszymi niż otoczenie: np. kartoflisko czy pole pszenicy powinny być bardziej nagrzane niż zielona łąka czy las i to nad nimi powinny znajdować się noszenia. W Condorze jest inaczej, ale składam to na karb mojej niewiedzy. Czy tak samo wygląda prawdziwe szybownictwo? Czy patyki są tak samo proste w prowadzeniu a noszenia nieprzewidywalne?
Kolejna rzecz to rodzice - mają takie podejście jakby przeciętny pilot zabijał się w piątym locie, podróż pociągiem Gdynia-Pruszcz była wyjazdem do piekła, a tak w ogóle to są lepsze zainteresowania np. oglądanie You Can Dance. Wiem, że z moich oszczędności mogę opłacić kurs lecz budżet szesnastolatka po takim ciosie wystarczy już tylko na chipsy raz na miesiąc. Na stronie klubu podane są ceny szkolenia - a co potem? Czy po zakończeniu nauki mogę sobie po prostu wsiąść w pociąg pojechać tam, zapłacić (ile?) wyciągnąć maszynę z hangaru, przeglądnąć, przyczepić do wyciągarki/samolotu i polecieć?
-
Żeby dowiedzieć się szczegółów dobrym pomysłem byłby kontakt z aeroklubem nie? :118: Już oni Ci tam wszystko wytłumaczą. Chyba że na forum jest ktoś od nich(Cygan?).
Dalej. Fox to jest podobny do Puchacza albo Bociana jak Paryż do Paryżewa. Trochę nie ta klasa. Jeśli zaś chodzi o samo latanie to nie próbuj nawet porównywać latania w symulatorze do prawdziwego patyka. To kompletnie inne zagadnienia. :021: Co do kominów zaś to w rzeczywistości jest jeszcze trudniej niż w condorze dlatego tak ważne jest doświadczenie szybownika i wyrobiona dupa. Nauka nie kończy się nigdy, choć z czasem człowiekowi pozwalają zrobić coraz więcej, więc po skończeniu 3 klasy możesz latać samodzielnie. Potem tylko szybko termika i zasuwasz nad lotniskiem. Gdy ma się czas i kasę w pierwszym sezonie można śmiało wylatać jakieś 50 godzin i dorobić się licencji, choć znam też takich co podstawówkę parę sezonów robili. Jeśli chodzi zaś o rodziców to najlepszą metodą będzie zabranie ich na lotnisko i przelecenie. Ja zaczynałem w podobnym wieku jak Ty i po takiej jednej akcji nie miałem już nigdy więcej problemów ze starymi.
-
Doinformowałem się jeszcze trochę, nie wygląda to tak ciężko, ale mam jeszcze 4 pytania.
1. Badania lotnicze drugiej klasy - znalazłem opisy, lecz były to tylko wymienione nazwy badań jakimi poddaje się kandydata. Nie są one darmowe, więc prosiłbym o wstępną diagnozę. Nie mam problemów ze wzrokiem, słuchem itp. lecz mam ogólną budowę "skoczka narciarskiego" tzn. 190cm i 66kg, jest też lekkie skrzywienie kręgosłupa (moja największa obawa) w dolnym odcinku spowodowana tym, że mam jedną nogę nieco (1-2cm) dłuższą. Osobiście nigdy nie zdarzyło mi narzekać na zdrowie, wyniki krwi generalnie w normie (2-3 przekraczają/nie dochodzą do normy tylko odstają o 5-10%, najważniejsze tj. choresterol, glukoza w normie).
2. Spotkanie organizacyjne jest 7 lutego, czy jeżeli nie zdążę zrobić badań to pozamiatane, czy można je donieść przed szkoleniem praktycznym?
3. Żeby przekonać się czy to jest naprawdę to, chciałbym odbyć "jazdę próbną". Rozumiem, że na nią nie potrzebuję badań lekarskich itp. tylko gotówkę. Czy jest możliwość przelecenia się w ferie zimowe (druga połowa stycznia), czy w warunkach zima/odwilż/zima/odwilż nikt nie lata? Jeżeli jest szansa to w jaki dzień tygodnia?
4. Planuję jutro pojechać do Pruszcza po 13:30 tj. po lekcjach. Jest jakaś szansa, że na miejscu o tej porze jest ktoś do doinformowania się o szczegółach szkolenia? Cóż, 2 bilety Gdynia-Pruszcz nie są takie tanie, a jeżeli jednak się w to wkręcę to mój budżet czekają poważne ciosy.
-
1. Badania to żaden problem, musiałbyś nie mieć nogi żeby ich nie przejść. Chyba, że nosisz denka od butelek na nosie, wtedy masz problem. :118:
2. Badanie lekarskie potrzebne jest o ile dobrze pamiętam dopiero przed pierwszym samodzielnym lotem.
3. Zapytaj w aeroklubie, ale wątpię.
4. To jeszcze nie masz kontaktu z nikim z Pruszcza? Przecież najprościej jest zdobyć numer telefonu albo mail do szefa wyszkolenia lub innej osoby na stanowisku. Znając życie to każdy w aeroklubie chętnie Ci pomoże, musisz tylko dać im szansę. :banan
-
Mekki mnie uprzedził: w końcu żyjemy w XXI wieku i istnieją telefony :P Najlepsze źródło informacji znajdziesz w aeroklubie.
Jeżeli chodzi o badania, to raczej nie powinno być problemu. Nie wiem dokładnie jakie są wymagania ale zwróć uwagę na to, że przechodzą je też piloci w dość podeszłym wieku czyli rozpiętość jest duża. Sam mam 193cm i lekkie skrzywienie kręgosłupa i nie miałem problemu. Nie wiem jak jest w przepisach ale strzelam, że badania są wymagane tylko do szkolenia praktycznego. W każdym razie pytaj w aeroklubie.
Jak chcesz się przelecieć, to też najlepiej zadzwonić. To kiedy się lata (dotyczy przelecenia i szkolenia) zależy przede wszystkim od pogody i chęci ludzi. Najczęściej lata się w weekendy. W zimę różnie bywa z termiką i możliwe, że jak nie mają chętnych, to szybowce stoją zdemontowane w hangarze. Poza tym bardzo duże znaczenie ma to, jaka zbierze się grupa do szkolenia podstawowego, tzw. podstawówka. Jak się ludziom chce i mają czas to można latać dosyć często. Kwestia dobrej organizacji. Jak będą chętni, to warto zacząć jak najwcześniej i nie czekać na wakacje. Do większości szkolenia podstawowego termika niepotrzebna a może się okazać, że np. pół wakacji będzie lało i wiało, holówka/wyciągarka się popsuje itp.
-
Dziś miałem spotkanie organizacyjne :020: Na razie przez dwa miesiące tylko teoria, dwa razy w tygodniu po 4 godziny, ale z praktycznym w wakacje szykuje się niezła zabawa. Szczególnie, że z tego co mówił szef to najlepiej lata się niedługo po wschodzie słońca. Jedyna obawa to, to że mogę mieć za małą wiedzę na temat szybownictwa, ale chyba po to jest kurs, żeby tej wiedzy nabrać :001:
Special thanks to Mekki and JG300_Lecter.
-
Wiedza na kursie to podanie rzeczy wymaganych przez ULC, włącznie z zajmowaniem czasu nauki w którym roku uchwalono konwencje Chicagowską itp. Są też ciekawe zajęcia: zasady lotu, czy planowanie lotu. Resztę nabierzesz na kwadracie ;).
Lata się tuż po wschodzie by uniknąć termiki która się budzi już przed południem.
A tuż po wschodzie na trawce lotniska jest pięęękna rosa, od której po przejściu na kwadrat buty już masz mokre, no ale to jest wliczone w uroki tego sportu ;).
-
Powracam z pytaniem.
Na ostatnich zajęciach musiałem na kolanie robić zadanie domowe z fizy i matmy więc przegapiłem kilka rzeczy:
1. Czym różni się bearing, heading i course?
2. Czemu ląduje się z reguły pod wiatr? Z jednej strony rozumiem, że chodzi o mniejszą prędkość względem ziemi ale przecież gdy zabraknie podmuchu to czy nie może się okazać, że nasza prędkość jest mniejsza od minimalnej, a do ziemi jeszcze 10 metrów i jesteśmy ugotowani?
3. Jak to jest ze znoszeniem przez wiatr boczny podczas startu? Słyszałem 2 tezy:
a) Wiatr wieje z lewej na prawo -> znosi nas w prawo -> kontrujemy w lewo.
b) Wiatr wieje z lewej na prawo -> największą powierzchnią wystawioną do wiatru jest statecznik pionowy -> statecznik idzie w prawo i wywołuje obrót płatowca w lewo na takiej zasadzie jak ster kierunku -> znosi nas w lewo.
-
Ad.2 - Nie. Ląduje się pod wiatr właśnie dlatego, aby zmniejszyć prędkość względem ziemi - nawet te 10km/h robi gigantyczną różnicę w długości pasa potrzebnej do wykonania manewru; a także dlatego, aby w końcowej fazie wytracania prędkości (już na ziemi) zachować sterowność aerodynamiczną (w szybowcach innej nie ma). Przed "ugotowaniem" na skutek "braku podmuchu" obronić się jest łatwo: przy porywistym wietrze, zwłaszcza silnym, zwiększa się prędkość podejścia.
Ad.3. Nie ma w tym żadnej sprzeczności, gdyż opisane zjawiska dotyczą dwóch różnych sytuacji:
a) po oderwaniu od ziemi;
b) przed tym momentem.
Następnym razem bardziej się przyłóż. Wiedza, którą teraz zdobywasz, nie tylko ma w ogóle umożliwić Ci latanie i przyspieszyć proces nauki tegoż; może też kiedyś uratować Ci życie.
Jako "zadanie domowe z nawigacji" p. 1. polecam poszukać samodzielnie. Może być na lekcjach fizyki.
-
Kurs - Heading
Kąt Drogi - Course (chyba, żeby było tudniej :002:)
Namiar - Bearing (tego nie sprawdzałem, ale w Lock Onie zawsze krzyczą Bandits Bearing ileśtam, a potem stamtąd lecą rakiety).
Dobrze? Żeby nie było, odróżniam kąt drogi od kursu - w pytaniu chodziło mi tylko o angielskie nazwy.
-
No, wszystkie zajęcia za mną, egzamin klubowy zbliża się wielkimi krokami, wracam więc pytaniem. Terminu tego nie było na kursie i nie sądzę, że się on pojawi, ale jak to ktoś tu kiedyś pisał "warto wiedzieć dziś więcej niż wiedziało się wczoraj" :001:
Co to jest MAC szybowca? Google odpowiadają mi zalewem linków do krążka Mac Cready'ego lecz termin, o który się pytam jest związany z wyważeniem maszyny.
-
To to samo co SCA, tylko że po angielsku to skrót od: Średnia Cięciwa Aerodynamiczna. - SCA
Głównie w IUWL środek ciężkości szybowca będzie wyrażony w procentach SCA albo właśnie MAC ;)
Pozdr.
-
Mam takie pytanie. Czy Teoretyczny Kurs Szybowcowy PL(G) będący podstawą do rozpoczęcia szkolenia praktycznego jest od niego niezależny? Chodzi mi o to czy jeśli zrealizuję teraz szkolenie teoretyczne (grudzień-styczeń) to czy od razu w następnym sezonie muszę zrobić szkolenie praktyczne, bo w przeciwnym wypadku trzeba będzie powtarzać teorię? (czy też mam na to jakiś czas?)
-
Z tego co pamiętam, to po zaliczeniu takiego kursu nie musisz potem zdawać jeszcze raz - jednak instruktor będzie widział, czy pamiętasz wiadomości z teoretyka i orientujesz się w temacie. Inna sprawa, że w podstawówce wykorzystywane jest jakieś 30 proc. wiadomości z kursu teoretycznego.
Następny sprawdzian wiedzy następuje chyba najwcześniej w czasie egzaminu do licencji... o ile nie będziesz się z nią ślimaczył. U mnie w aeroklubie są i tacy, co 3 rok nalot wyrabiają.
-
No i oczywiście KWT co roku. :021:
-
Dzięki. Myślałem, że szkolenie praktyczne trzeba ukończyć w trakcie jednego sezonu.
Jeszcze jedna sprawa. Czy jest jakiś obowiązek zaliczenia szkolenia spadochronowego przed rozpoczęciem latania szybowcem? :002:
-
Już nie.
-
Wpadłem tu przypadkiem i nie mogę nie odpowiedzieć.
Ad.2 - Nie. Ląduje się pod wiatr właśnie dlatego, aby zmniejszyć prędkość względem ziemi - nawet te 10km/h robi gigantyczną różnicę w długości pasa potrzebnej do wykonania manewru; a także dlatego, aby w końcowej fazie wytracania prędkości (już na ziemi) zachować sterowność aerodynamiczną (w szybowcach innej nie ma). Przed "ugotowaniem" na skutek "braku podmuchu" obronić się jest łatwo: przy porywistym wietrze, zwłaszcza silnym, zwiększa się prędkość podejścia.
Może ja Ci przybliżę to bardziej - sorki Miron.
Lądowanie pod wiatr jest jakby bezpiecznikiem. Przyrządy pokładowe prędkości podają ci prędkość lotu w odniesieniu do prędkości wiatru. Dokładniej jest to pomiar prędkości dynamicznej wpadającej do rurki Pitota jako sumy prędkości lotu i prędkości wiatru uwzględniającej zróżnicowane ciśnienie statyczne ( otaczające - zmienne od wysokości). Czyli jak wiatr wieje od tyłu pokazuje Ci tylko prędkość lotu bo on nie wpada wtedy do dziurki Pitota. Jeśli dobrze słuchałeś to podawane było Ci na zajęciach prawo Bernouliego na zasadzie której każdy statek powietrzny poza rakietą się porusza. Czyli powstawanie siły nośnej. To ona ma związek również z lądowaniem. Abyś utrzymał siłę nośną musisz mieć odpowiednią prędkość. Jak robisz to pod wiatr , to prędkość względem ziemi maleje, przyrządy pokazują ci prędkość opływu płata- powstawania siły nośnej- i jest to suma dwu prędkości. Abyś tego dokonał z wiatrem , to aby utrzymać siłę nośną musisz mieć większą prędkość przyrządową , bo prędkość opływu płata maleje - odejmuje się prędkość wiatru. Idealne warunki to w tzw. ciszy.
Lądować możesz z każdego kierunku - z wiatrem wydłużysz drogę lądowania trzymając większą prędkość podejścia - oczywiście znaki na lądowisku jeśli są ,są obowiązkowe, jeśli nie ma to każdy kierunek jest dobry jeśli wiesz o co biega. Dla zmniejszenia dobiegu i dla uczniów i z zasady stosuje się lądowanie pod wiatr.
Jeśli nie zachowasz minimalnej prędkość nawet w górze z wiatrem ( czyli do min. dodajesz prędkość wiatru od tyłu) to sypniesz się w korek. Mo.żesz to wypróbować na min. 100 m. Tak zginął mój przyjaciel - korek na 100 m zapomniawszy , że oblatuje ciężkiego Kobuza , a nie Bociana. Niech zawsze lata do gwiazd +++. Ja siadałem z każdego kierunku nawet w wietrze 25 m/s. Reasumując , jeśli nie będziesz miał tego nosa - to siadaj raczej pod wiatr, a wcześniej poznaj trochę literatury o tym co w powietrzu może Ci się przytrafić.
Tyle samo startów co i lądowań. :banan