Może mi ktoś wytłumaczyć fenomen A4 ? Jak to jest, że zawsze jak spadnie śnieg, jest mgła, 4 jeźdźców apokalipsy stępuje na ziemię... ZAWSZE jest karambol ?
A4 jeżdzę 2-3 razy w tygodniu od kilku ładnych lat, doskonale pamiętam zmianę nawierzchni, remonty, etc.
Jechałem również wczoraj ok. 6 rano, było jeszcze ciemno, a warunki identyczne do dzisiejszych. Na drodze oblodzenie i błoto, w które przemienia się zacinający śnieg.
Na A4 zwykle wjeżdzam w nieszczęsnym Budziszowie, ale wczoraj wjechałem w Wądrożu. Jechałem nieco dłuższą trasą, ale za to mniej po drogach "krajowych", których przy zacinającym śniegu nie sposób często odróźnić od pola. Warto wówczas znać okolice...
Wracając do A4. Warunki były tragiczne. Padający śnieg nie "paruje" w magiczny sposób z jezdni. Trudno mieć za to pretensje do drogowców. Pługów widziałem kilka i to "chodzących i sypiących" parami. Na jezdni szlam, śnieg, ale normalnie widać beton, po którym się w 90% jedzie. Tylko debil może oczekiwać lepszych warunków przy tego typu pogodzie. Najgorsze jednak dla mnie było wjechanie na autostradę, a to ze względu na zalegający śnieg, w którym samochód "pływał" i wręcz nie sposób było się w miarę szybko włączyć do ruchu - zresztą nie zdziwiłbym się jakby to było przyczyną dzisiejszego karambolu.
Mam już trochę doświadczenia we wszystkich typach pogody i porach roku i muszę stwierdzić, że pod tym względem wczoraj na A4 nic nie można było zarzucić drogowcom, starali się i było to widać, a po kilku h, jak wracałem, jezdnie były morke bez śniegu.
W czym zatem jest problem?
W kierowcach. Ja jechałem ok 60-70 km/h maksymalnie, każda próba zmiany pasa oznaczała konieczność przejechania przez bruzdy śniegu, odkosy, nawarstwione pomiędzy pasami ruchu. Wyobraźcie sobie to na kształt kolein. W takim przypadku, przecinania bruzdy/koleiny śniegowo/lodowej, bardzo łatwo stracić przyczepność, nie wspominając o tym, że każde koło może być na innej przyczepnościowo nawierzchni. Tak więc jadę sobie te 60-70km/h, zachowując odległość minimum 100-150m, z duszą na ramieniu, a od czasu do czasu drugim pasem jadą "fachowcy" po 100 km/h i więcej, jeden za drugim. Włos się jeży na myśl co by się stało jakby taki kierowca zaczął hamować, albo nagle musiał zmienić pas. Mnie się jakoś udało szczęśliwie dojechać do Wrocławia, bo jednak większość potrafi zrozumieć, że takie warunki to nie żarty, a stawką jest życie i zdrowie ludzi.
Tak więc z A4 wszystko jest ok, ale nasi rodacy, to 3 świat, tak jakby nigdy nie jechali po śniegu.
pozdrawiam,
qrdl