My tu sobie rozmawiamy o samochodach, a tymczasem gdzieś w Polsce:

(nie wiem jak to zmniejszyć, więc przepraszam - jakby była możliwość?

)
A chodzi o fotoradary. Dokładnie o dodatkowe 460 supernowoczesnych, glanc nówek. Do tego 27 punktów pomiaru średniej prędkości i nasz fajny kraj robi się zagłębiem zbierania podatków drogowych, w najlepszej formie. Bo jestem już duży i nie wierzę w chęć zapewnienia mi bezpieczeństwa.
Z drugiej strony, kto nie przejechał się choć raz 8, 11, czy inną 1, ten nie wie, co to wrażenia. Zapewniam, w żadnym sporcie ekstremalnym nie znajdziecie tego, co tam się wyprawia (szczególnie polecam sezon letni). Oczywiście, są jeszcze fajne, legendarne numery dróg krajowych (5,32,44 i wiele, wiele innych), a ostatnio i autostrad. Pewnie w każdym województwie znajdzie się taki mały park rozrywki o długości, powiedzmy 200 km.
Różnego rodzaju atrakcje się tam spotyka:
-modlitwa - kiedy Krzychu H. swoim pięknym basem wypowie magiczne słowa: "Fotoradar", kierowca z obładowanym rodziną i bagażami samochodem znaczącą zwalnia, aby podziwiać, przeważnie zamalowane, dzieła ZURADU. Cała modlitwa do kapliczki trwa ok 2 minut i poprzedzona jest hamowaniem przed dziobem 40. tonowego zestawu. Kierownik w kabinie tego ostatniego, mocno się poci, żeby nie zabić maleństw wystających zza szyby osobowego wyznawcy.
-Litwo ojczyzno moja! - kiedy to wypchany paliwem i przemytem, posiadacz najwspanialszego kraju na świecie, z poczuciem wielkomocarstwowości i niezniszczalności pcha was do rowu, ewentualnie gra sobie z innymi użytkownikami drogi w tzw. tchórza, to zapewniam, że poziom adrenaliny we krwi nigdy nie osiągnie stanów wyższych.
-Płacą mi od kilometra/frachtu - no to jest specyfika. Kierownik (przeważnie młodszy wiekiem, posiadacz luksusowego domku na wsi, gdzie zdobywał pierwsze szlify w lotach na C-360) dużego, często przeładowanego dwukrotnie, zestawu Renault 420/440 dCi + kiper Wieltona po przejściach, pcha się w kolumnę jadących pojazdów, bo mu się spieszy i akurat znalazł dwumetrową lukę. Radzę nie używać wtedy kanału nr 19, przynajmniej jak są z nami nieletni. Po tym manewrze, zyglując biegami jak oszalały pilot Jaka śmigłem, zostawia kilkusetmetrową zasłonę dymną i przyhamowane auta na odcinku trzech km. Jest u siebie, a Renia ciągnie - w końcu zostało jej jeszcze, te 300 KM.
- Mistrz prostej - boję się zakrętów, więc jak widzę lekki łuk, to koniecznie muszę pokazać jak ładnie wyglądają moje wspaniałe i jedyne światła stopu. Tak, żeby inni użytkownicy drogi pamiętali. Zresztą, od prędkości 80 km/h do 75 km/h można hamować na odcinku ok. 2-3 km., powodując palpitacje serca u kierowcy z tyłu. Bo ten do końca nie wie, czy zamierzasz się zatrzymać, czy tylko testujesz nowe klocki, a może hamulce ci są niepotrzebne i niech się spalą. No, ale jak już widzimy te parę metrów prostej, tak! Golf/Passat TDI, to ma kopa - turbinka gra, wskazówka się przesuwa do góry. Born to be wild! Aż, do następnego zakrętu.
- Nocna niespodzianka - roboty drogowe, pomimo kryzysu idą pełną parą. Tzn. na rozgrzebanie drogi jest pieniądz i chęci, na resztę już nie bardzo. Czyli, jadąc w nocy musimy liczyć się z tym, że nie tylko zabłąkana sarna wpadnie nam pod koła. Zdarza się, że będziemy musieli podjąć walkę kołową z tymczasowym oznakowaniem robót drogowych, w postaci gumowych utrudnień ruchu. Jest to o tyle fajne, że prawidłowo ustawione światła nie dadzą rady w porę wyłapać tych cudów inżynierii drogowej, nonszalancko rzuconych, gdzieś na środek pasa ruchu, przez nawalonego jak perszing drogowca.
- Zaznacz wszystko - ostatni z przypadków (a jest ich wiele więcej), które mnie zafascynowały - znak na znaku. Zdarza się, że ograniczenie prędkości w miejscowości o długości 1 km zmienia się pięciokrotnie. To jest fajne i zabawne, bo dodatkowa atrakcja, to możliwość pozowania do CEK - u. Ale nie tylko o to chodzi. Bo, przecież trzeba oznaczyć wszystko (nie na darmo szwagier firmę z oznaczeniami rozwija), nagromadzić tyle informacji w jednym miejscu, żeby serwery google miały problemy z analizą. A później już prosta droga do: "a dlaczego to pan kierowca nie przestrzega oznaczenia pionowego A,B,C coś tam?" Nieznajomość prawa szkodzi, ale atrakcje w postaci nowych wrażeń i nauki Kodeksu Ruchu Drogowego na żywo są nie do przecenienia.
Do tego nasi fachowcy od bezpieczeństwa zafundują nam gadżety robiące zdjęcia, a panom z suszarkami dadzą nowe Peugeoty do rozbijania. Za rok statystyki spadną. Program zostanie przyjęty i zrealizowany, blask fleszy, szampan strumieniami i pełen sukces, już i tak "best rząd ever". Tylko, żeby się nie skończyło jak z metrem w stolycy - czyli dziurą w ziemi.
Prowadził was Krzysztof Hołowczyc - pozdrawiam!