W kąciku "nowoczesność w domu i zagrodzie", dziś przedstawiamy: supernowoczesne silniki benzynowe i "downsizing". Oto wyniki jakie uzyskałem kręcąc się trochę ostatnio bliżej i dalej wokół śmietnika (wszystkie auta maksymalnie kilkuletnie):
-Focus Ecocośtam 125kucy, mikromotorek niecały 1l- sprawnie (czyli normalnie) po Berlinie, trzy osoby: 11l/100km, co ciekawe na Berliner Ring jadąc spacerowo (120km/h) mieści się w mniej niż 6 litrach, ale powyżej 160 to wskazówka paliwa opada w oczach- szacunkowo powyżej 16 litrów/100km
-rekord wszechświata i okolic czyli Mondek kombi, do którego jakiś geniusz zaaplikował motur 1.2 (tylko niemiecki rynek), trzy osoby plus graty: 12l/100km po Wrocławiu, w trasie to samo w zasadzie, chyba że ktoś ma dużo czasu i lubi jechać 110km/h całą drogę- wtedy może by spadło do 10l. Wyprzedzanie powyżej 130km/h - smutek, nostalgia, zaduma, przemijanie, dymy nad wrzosowiskiem... Jazda z dużymi prędkościami na dłuższą metę niemożliwa z uwagi na aspekt ekonomiczny- można zbankrutować.
-Skoda Roomster (pięcioletnia) z jakimś małym motorkiem, chyba 1.2 albo 1.4: powyżej 140km/h zaczynają się wyniki rzędu >12l/100km, przy 160km/h jest już 16l/100km a motor chce wyjść na dwór. Może to kwestia oporu czołowego?
-Pasek B6 "żółw" z motorkiem 1.2 (tylko niemiecki rynek chyba, w Polsce nie widziałem): wyjątkowo sprawne autko w mieście, bardzo ciasna skrzynia z sześcioma biegami do przodu, ale na Autobahn auto kończy się przy 150km/h mimo ciszy w środku i niby chcesz jechać, a nie możesz. Spalanie za to zupełnie przyzwoite.
-Jedyne zaskoczenie na plus- Octavia II 1.4 turbo: powiedziano mi co prawda, że to motorek na pierwsze 100kkmm, a potem to "się zobaczy", ale podobnie krótka skrzynia jak w Pasku i to nielekkie przecież i niemałe autko zupełnie normalnie jeździ i normalnie pali. Byłem miło zdziwiony. Do setki poniżej 10s (realnie i normalnie na codzień, katalogowo nie znam), na trasie dobija nawet do 200km/h, co oznacza że zupełnie spokojnie jedzie się tym po autostradzie np. 150-160km/h i w środku jest w miarę cicho i auto się nie męczy. Pozostaje kwestia trwałości, o której krążą już po rynku różne opinie...
-I na koniec coś co miażdży system, czyli mała śmierdząca Corsa D 1.2: to jest nie do wiary, że takie małe gówno z małym wolnossącym R4 z Poznania przez Szczecin do 3City pali średnio 8 litrów, i kompletnie nic z tego nie wynika. Kino drogi zamienione w dramat psychologiczny osadzony w klimacie "gore": Mercedes W124 200D majonez z wodą w bagżniku, ortopeda i automat czwórka, z lawetą- coś w tym stylu. Dla mnie to po prostu niebezpieczne auto, które stworzono do miasta i tam powinno ono wyłącznie jeździć. Zero elastyczności, gdzie to paliwo idzie- nie mam pojęcia.
Najlepszy mały motorek jaki na razie uważam to te małe brzdące Toyoty, powszechnie montowane w Yaris 2gen.- ma toto chyba z 1l, nie próbuje niczego udawać, sprawnie jeździ po mieście i mało pali. Dla porównania tych nowoczesnych wynalazków przedstawionych powyżej, nadmienię że stare dobre i wycofane już R4 1.6 w Astrze II czy Octavii I po zagazowaniu jeździło niegorzej, ze 2x taniej, nie psuje się w większości wypadków do dziś i jest 10x tańsze w obsłudze i częściach. Komu to przeszkadzało- nie mam pojęcia.
Jako punkt odniesienia jeszcze dodam, że 13 letni motur w moim BMW E39 kombi, z nalotem niedalekim od 0,5 miliona, zagazowany od czterech lat, jeździ szybciej, taniej (przy podobnych prędkościach) od tych wszystkich mikrowynalazków (których notabene w większości nie da się normalnie zagazować bo maja wtrysk bezpośredni i gaz to proszenie się o kłopoty). I nie zmusza mnie do żadnych stresów przy wyprzedzaniu, nawet z Mazakiem na pokładzie- a on waży już prawie tyle co red. Yoyogrubol.
Konkludując- downsizing jest bardzo dobry, nowoczesny, trendi i eko, ale ja dziękuję. Wolę po staremu. Macie jakieś swoje doświadczenia?