Niestety jest to prawda, jeżeli przebijesz się przez napięcie powierzchniowe wody jakaś częścią to z powodu zmiany gęstości ośrodka opór staje się ogromny i stara sie właściwie zatrzymać daną część w miejscu - tak duże samoloty z tak dużymi powierzchniami poniżej kadłuba i skrzydeł (silniki) po prostu rozpadają się przy wodowaniu.
Tylko odpowiednia konstrukcja maszyny pozwala przetrwać wodowanie. Stare konstrukcje, jak np. Boeing 707, czy 727 maja szczególne problemy, gdyż ich kadłuby, albo nie są dość sztywne, albo są zbyt sztywne i łatwo łamią się w takich sytuacjach. 747 - gdyby stracił wszystkie silniki, tuż po starcie, właściwie nie ma szans na bezpieczne awaryjne lądowanie, niezależnie od powierzchni - za dużo paliwa, w zbyt ciężkim samolocie, którego konstrukcja nie jest aż tak wytrzymała.
Prawdziwa robota pilota, tutaj to było podjęcie właściwych decyzji, i wykonanie manewru zgodnie z procedurami, jego rola była tu kluczowa, jednakże gdyby konstrukcja maszyny nie pozwalała na taki manewr... to żaden pilot na świecie, nie byłby w stanie bezpiecznie dowieść pasażerów na ziemię.
Jeżeli chodzi o mjr rez. Michała Fiszera, to jest chyba jedyny ekspert, po którego media sięgają, który wie cokolwiek i jeżeli chodzi o sprawy lotnictwa, to ciężko o lepszego.