Jest sytuacja, obywatel posiadający broń i pozwolenie na noszenie broni przy sobie zostaje zatrzymany przez drogówkę na rutynową kontrolę. Oczywiście broń przy pasku, w kaburze, wszystko pięknie ładnie. Wychodzi z samochodu z dokumentami w rękach. I teraz sytuacja. Przewrażliwiony policjant (Zastrzegam, że mówię tu o policjancie przewrażliwionym bo i pewno tacy są) widząc broń.
Egon to kompletna abstrakcja. Po pierwsze przy zatrzymaniu do kontroli drogowej siedzisz tyłkiem na siedzeniu i rączkami na kierownicy i czekasz na dalsze polecenia policjanta. Gdy podchodzi do ciebie policjant to rozsadek nakazuje zgłosić posiadanie broni i czekasz na dalsze polecenia. Uwierz mi to się sprawdza, a i znacznie częściej spotkasz policjanta, który nie bardzo wie co z tym fantem zrobić niż takiego co sięgnie asekuracyjnie do kabury, albo zawoła z radiowozu kolegę do asysty przy kontroli. W każdym razie w normalnej sytuacji kończy się to sprawdzeniem pozwolenia na broń i ewentualnie numerów na broni.
Sam również wyciąga broń i otwiera ogień do obywatela. Sytuacja abstrakcyjna, ale nigdy nie wiadomo co się w życiu zdarzy. I teraz moje pytanie: Co ma zrobić obywatel ? Może wyciągnąć broń i bronić się, bo przecież został bezprawnie zaatakowany ? Czy ma z godnością przyjąć kulkę od policjanta ?
Jak to postrzega prawo ?
Znaczy co tak sobie policjant wyciąga broń zaczyna strzelać? Nie za dużo amerykańskich filmów?

Akurat u nas raczej spodziewaj się, że policjant nie użyje broni w sytuacji uzasadnionej, niż strzeli bez uzasadnienia.
Jeśli masz broń, a policjant sięgnie z nerwach po swoją (bo z tym strzelaniem to przesadziłeś) to łapy do góry, pokojowy wyraz twarzy i grzecznie czekać - bez obawy nie zastrzeli cię. A tak z doświadczenia poruszania się z bronią - to nie ma problemu i bynajmniej policjanci nie reagują nerwowo na jej widok, może właśnie dlatego, że broń to rzadkość.
A tak ogólnie to przeciwstawienie się czynnościom policjanta nawet jak są one bezzasadne nie stanowi obrony koniecznej, tą obronę będzie stanowił tylko przypadek gdy działalność funkcjonariusza jest w sposób oczywisty przestępstwem (ale w sposób naprawdę oczywisty, bo np. nie wtedy gdy wchodzi ci do chaty z drzwiami, bo mógł się zwyczajnie pomylić, ale jest "na prawie").
Sam pisałeś niejednokrotnie, że największym problemem są komendanci wojewódzcy policji.
Problemem jest przepis pozwalający na wydawanie zezwoleń bez jasnych i ściśle określonych reguł, a nie sami Komendanci.
Ta ustawa „Palikota” wcale nie jest zła.
Moim zdaniem jest zbyt liberalna (pisałem o tym w poprzednim temacie tyczącym broni) i zawiera parę błędów.
Ja się jednak najbardziej obawiam nie poglądów społeczeństwa, a stanowiska polityków, którzy raczej nie chcą mieć w Polsce „uzbrojonej po zęby owcy”.
Nie sądzę, aby politycy tego żałosnego kraju obawiali się przewrotu w chwili gdy obywatele będą mogli kupić broń, ponadto nie wariujmy - broń jest droga, masówki nie będzie. Najważniejszy jest właśnie fakt postrzegania sprawy przez przeciętnego obywatela bo to on zapewnia politykom michę wrzucając karteczki do urny, dopóki kwestia większego dostępu do broni wzbudza u normalnych, przeciętnych ludzi raczej niechęć to żadnej zmiany ustawy nie będzie. Kwestia ilości zwolenników i przeciwników w przeliczeniu na głosy wyborcze - dla polityków tylko to się liczy.
Zresztą nie sądzę, że społeczeństwo dorosło do powszechnego dostępu do broni, nie ma u nas takiej tradycji, a stopień obycia z takim przedmiotem jest dramatycznie niski nawet wśród służb mundurowych (nawet
przeciętny policjant boi się własnego pistoletu, a na odległość ponad 15m to "nie trafia w stodołę"

) dlatego uważam, że należy tego dokonać stopniowo. Wtedy można to zrobić bezpiecznie, wypracowując odpowiednie systemy, które u nas nie istnieją od kilkudziesięciu lat (a w zasadzie to nigdy nie istniały).
Można z góry założyć, że ktoś się postrzeli z broni sportowej.
No to najpierw doprowadźmy do sytuacji, żeby obywatel jak dostanie broń się nie postrzelił (albo kogoś przez przypadek), czyli przeszkolmy społeczeństwo w posługiwaniu się bronią zanim damy jej to do ręki na zasadach Palikota. Może niech jednak będą jakiś czas wymagane członkostwa w klubach, gdzie jednak można się czegoś nauczyć od doświadczonych instruktorów i kolegów posiadających broń od lat. Może wprowadźmy jednak intensywne kursy dla potencjalnych posiadaczy itd. - długo by pisać ale w tych dwóch ostatnich tematach już prawie wszytko zostało powiedziane.
Zrobią aferę i o dalszych krokach można zapomnieć.
Jakoś nikt myśliwym broni nie zabiera, a wypadki na polowaniach czy z bronią myśliwską zdarzają się niestety regularnie. A to właśnie na zasadach podobnych jak to mają myśliwi można spróbować wprowadzić broń sportową - w końcu oni po zdaniu egzaminów dostają kilka sztuk bez problemu, no i jakoś dzikiego zachodu z tego nie ma, ani masowych mordów, ani jakiejś wielkiej ilości wypadków. Z bronia sportowa byłoby podobnie.