Nie twierdzę, że ktoś z nas jest rusofobem. Stwierdzam jedynie, że linia polityczna naszego państwa jest antyrosyjska (antyniemiecka zresztą również), a "ciemnogróg" łatwo popada w takie histerie. Dywagacje na temat lamp i stanu ogólnego lotniska w sensie winy Rosjan są, moim zdaniem, nie trafione, ponieważ zapewnili oni właściwe miejsca do lądowania. Nawalili Polacy (decydenci), bo uparli się na wiele rzeczy jeszcze przed feralnym podejściem Tu - 154. Po pierwsze, nie było potrzeby uczestnictwa prezydenta w dodatkowych uroczystościach, ponieważ majestat RP był reprezentowany wcześniej, na niższym szczeblu (spotkanie premierów). Wylot był stanowczo za późno. Prawdopodobnie, gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, prezydent byłby spóźniony na uroczystości. Na pokładzie znalazło się za dużo "ważnych czynników" obok głowy państwa. Mogło mieć to wpływ na presje na dowódce Tupolewa, który nie mógł właściwie spełniać swoich obowiązków i zapewne działał w stanie silnej presji. Z tego, co wiem (dzięki niektórym kolegą na Forum również) sytuacja w pułku specjalnym od dawna groziła właśnie taką katastrofą (pewnie i taka pozostanie). Dalej, polityczne "szczekanie" dotyczące wymiany sprzętu i szkolenia załóg samolotów doczekało się w końcu tragicznego rozwiązania. Na nieszczęście dla nas nie mamy na tyle silnej osobowości w kraju, aby mogła ona stanowczo i jednoznacznie podjąć decyzję i ją zrealizować. Nie tylko dotyczy to samolotów, ale praktycznie całego funkcjonowania państwa, poza ramami politycznymi. Nie ma kto budować autostrad, mostów, dróg itd., itd. Widać na tym tragicznym przykładzie jak "wspaniale i cudownie" rządzi w Polsce biurokracja w połączeniu z politykierstwem. Wszystko wydaje się w tym kraju funkcjonować na zasadzie: "aby dzisiaj, jutro się nie liczy", natomiast jak się zdarzy poważny wypadek, no to wtedy winni są "oni" (pod "onych" można podstawić np "Ruskich", Żydów, Masonów, Cyklistów, siły nieczyste, klątwę katyńską, lub dowolną rzecz, czy nację z którą właśnie prowadzimy wojnę o "honor i pamięć"). Pojawiają się głosy, poparte niezbitymi dowodami, że na lotnisku nie było lamp, że nie dostosowane, że "Ruscy" zapędzili mgłę, że stał tam facet z "Igłą" itd. itd. Sprawa w sensie moralnym jest krótka: Polacy uparli się, że tam będą, że na lotnisku o takich parametrach technicznych będzie lądowanie i że na pokładzie samolotu znajdzie się 88 prominentów. Zrobiliśmy sobie sami "wycieczkę" za którą musimy zapłacić. Co do Rosjan i trasy przelotu. Dyplomatyczne ustalenia mówiły o dwóch dodatkowych miejscach lądowania samolotu i to w sensie prawa międzynarodowego uznaje się za właściwe zabezpieczenie statku powietrznego z sygnaturą HEAD. Lotniska te były przygotowane i odpowiednio wyposażone, oraz przygotowane na przyjęcie VIP`ów. To Polacy, a szczególnie kapitan samolotu są winni zaistniałej sytuacji.
Co do pilotów to na pewno, tak jak pisałem wyżej, wpływ na ich decyzję miała obecność dygnitarzy. Załóżmy przez chwilę, że sprawa wygląda inaczej i kapitan oświadcza: "Panie Prezydencie niestety nie możemy lądować, jako kapitan podjąłem decyzję o powrocie do Polski." Fakt, człowiek ma 1,5 godziny piekła na Ziemi. Ale z chwilą wylądowania w Warszawie staje się dla mediów i publiki (tak strasznie dziś opłakującej prezydenta) bohaterem narodowym. Ś. p. Lech Kaczyński po tej aferze, jeszcze bardziej traci poparcie i jest, oczywiście wyszydzany i znienawidzony za to, że pozbawił młodego człowieka kariery. Po co to pisze? Otóż, mówienie o tym, że prezydent i 95 towarzyszących mu osób był by żył, gdyby wszystkie światła na lotnisku działały, albo, szerzej, gdyby Rosjanie "pomalowali trawę na zielono" na swoim, praktycznie nie używanym lotnisku jest tylko szukaniem winnych za popełnione przez siebie błędy. Jest to założenie z góry osądzające negatywnie naszego sąsiada i wpisuje się w jakąś dziwną manię naszego narodu, bo "oni nas nienawidzą i specjalnie to zrobili". Mity. Jeśli ktoś jedzie na imprezę i ginie w wypadku, to nie jest winny ten co zaprosił, tym bardziej ten, kto wizyty sobie raczej nie życzył.
Pod względem prawnym poczekajmy na ustalenia komisji polsko-rosyjskich. Na wskazanie winnych bezpośrednich i pośrednich i wyroki trzeciej władzy. Wina nie leży po środku, ona leży po stronie która zostaje uznana za winną. Tak funkcjonuje nasza demokracja.