Ja póki co borykam się z ustawieniem sterowania, ale chyba sobie odpuszczę. Guziki na joyu mi nie działają (klapy, podwozie itd - X52). Jako że nie mam tracka, a przesuwanie widoku grzybkiem skokowo jest do bani, to wirtualny kokpit jest bólem w tyłku. Do tego klikanie myszką średnio się sprawdza, bo prawy guzik włącza edytor, czy coś w podobie.
Na bieżąco porównuję sobie CloDa z 1946 i efekt jest taki, że ani jedno ani drugie mi się już nie podoba. Cholerne Spity i Emile to złom i latanie tym nieco dłużej powoduje, że nie ogarniam już foki. Z radością odpalam Kamowa i siup-siup-siup nad cel, posyłam czołgi do krainy wiecznych łowów, albo miotam się po niebie w RoFie.
Zaryzykuję taką opinię: simy WWII umarły. Stary Iłek niby przeżywa renesans przy patchach i modach, ale wszystko tutaj jest archaiczne, AI daje w kość, a kampanie są zwyczajnie nudne poza samymi dogfightami. CloD niby ma potencjał, ale jeśli idzie o gameplay, to jest wieki za 1946. Chciałoby się powrócić do beztroskich czasów EAW, albo CFS2, ale już nie prundzą jak należy na nowym sprzęcie. Chciałoby się gry, w której można polatać, postrzelać z rozsądnym poziomem realizmu, a nie męczyć się z modelem loty, czy innym rozwiązaniami rodem z ZSRR. W tym momencie DCS to dla mnie relaks, start, lot nad cel, zrobienie porządku i emocjonujący powrót na oparach do bazy w potrzaskanej maszynie. Chociaż w BS2 nie wszystko mam obcykane, a w A-10 jeszcze mniej, to jednak sprawia to frajdę, za to powrót do Iłka, jednego, czy drugiego to wycieczka w świat frustracji, wielkiej, albo małej zależnie od tytułu.
Jeszcze kilka tygodni temu starego Iłka chwaliłbym pod niebiosa, ale CloD przypomniał mi, co mi przeszkadzało kiedyś i teraz zwracam na to uwagę: grafika, szarpliwe sterowanie w niektórych maszynach, niefunkcjonalne sterowanie kamerą, nudna rozgrywka, jak już się wszystko umie obsługiwać, bo starty, nawigacja i lądowania nie dają już żadnej frajdy, a walka budzi co najwyżej negatywne emocje. Chyba czas na coś nowego, bo gdzieś po drodze, ludziska robiący te simy WWII, zapomnieli o funkcjonalności, klimacie i po prostu szeroko pojętej duszy symulatora lotu.
RoF to wszystko ma, tutaj wracając do bazy w podziurawionej maszynie nie myślę jak w Iłku "cholera, znów nic nie zestrzeliłem", tylko skaczę z radości, że przeżyłem i dałem radę ocalić skrzydłowych. DCS pozwala mi cieszyć się, że umiem odsługiwać bardzo skomplikowaną maszynę i daje złudne poczucie wiedzy, dzięki której pewnie umiałbym taką maszynę ukraść, gdyby nadarzyła się okazją, a poza tym ta siła ognia!
A co daje Iłek? CloD daje poczucie, że gram w betę czegoś, co kiedyś może będzie fajne, ale to za jakieś 5 lat. Fajnie się lata, ale walka jest bez sensu. To uganianie się za dziwnym AI, w maszynie, której się nie rozumie, której instrukcja nie tłumaczy i do której nie ma tutoriali (to misje "żółciakiem" to jakiś żal.pl). Do tego jeszcze kompletnie nie mam pojęcia co ustawić w sterowaniu, żeby chociaż było wygodnie. Za to 1946 daje poczucie pełnej funkcjonalności i kompletny brak poczucia sensu. Mam nowe lepsze AI, leprzy CEM, spory realizm, ale już tu byłem, przeleciałem setki misji, skończyłem dziesiątki kampanii, każda po 100+ zestrzeleń, ale czy tak naprawdę leciałem Foką, Spitem czy Mustangiem? Leciałem czymś z bzyczącym silnikiem, strzelałem z czegoś co lekko terkotało, lądowałem na płaskim zielonym pasku przypominającym zgniły bekon. A przecież jedyne czego chcę, to słyszeć ryk Merlina, kiedy pcham przepustnicę, widzieć jak wskazówka prędkościomierza gna pod górę, wejść na ogon jakiegoś biedaka i zobaczyć jak miota się próbując uniknąć moich smugaczy. Dzięki CloDowi uświadomiłem sobie, że stary Iłek nie sprawia mi radości, bo chciałbym od niego tego, na co CloD ma potencjał, ale jest zepsuty. Mógłbym wymienić sporo jego plusów, ale co z tego, skoro to tak naprawdę stary Iłek w nieco lepszej, ale wciąż kłopotliwej oprawie w dodatku pozbawiony tej samej funkcjonalności.
Jeszcze taka uwaga - czy w CloDzie są limity strukturalne? Zdarzało mi się ciągnąć ogromne ilości G, ale maszyny jakoś na tym nie ucierpiały. Czyżby nowszy sim, miał mniej realistycznych ficzerów, niż stary po patchowaniu? Dafuq?
Proszę mi wybaczyć ten przydługi bełkot, to zapewne mój ostatni post na dłużej w temacie, ale chyba potrzebowałem to wszystko z siebie wyrzucić. Tak, czy siak, jeśli ktoś się zastanawia, to za obecną cenę, można CloDa kupić i odłożyć na półkę, do czasu jak stanie się grywalny. Jeśli ktoś gra w 1946 na 4.11.1, albo modach i mu się podoba, to broń Boże nie brać się za CloDa - można się zdemotywować do jednego i drugiego.