Ta "gra" to idealnie zaprojektowana pułapka utkana z cudownie zwizualizowanych marzeń, poruszająca najczulsze struny u ludzi, za którymi cały czas chodzi myśl, że urodzili się za późno, by odkrywać Ziemię i za wcześnie, by odkrywać kosmos. SC przy pierwszym kontakcie robi OBŁĘDNE wrażenie. Przede wszystkim poczucie skali, coś czego brak kompletnie zabija dla mnie Elite Dangerous (mnie, fana Frontiera 1 i 2), jest obłędne. Sam się łapałem na myśli, żeby wysupłać ~500 na Horneta. No i na tym to polega, jakieś ruchy pozorne, za to już się płaci nawet nie za statki, ale za koncepty statków. Cała reszta kwiczy i kuleje, a jedyny fjuczer dający "fluent experience" to przycisk PayPal. Im dalej w las, tym gorzej. Na przykład: im bardziej przyglądam się statkom, tym bardziej mam wrażenie, że ich design dorównuje głupotą i bezsensem tym z ED, co nie jest łatwe do osiągnięcia. Nie ma cudów. W interesie Chrisa jest wypuszczanie kolejnych coraz bzdurniejszych konceptów statków za 3cyfrowe sumy i tyle.