Problem jest w tym, że Krym to nie Ukraina.
Też tak to widzę. Wynik referendum jest pewien, przy >60% populacji rosyjskiej na Krymie. Odbija się czkawką gest Chruszczowa z 1954 r. Po referendum może odbić się czkawką casus Kosowa. Parlament Autonomicznej Republiki Krymu wykorzystuje moment i, w to chyba nie należy wątpić, z rosyjską inspiracją i pomocą, próbuje oderwać się od Ukrainy, nawet jeżeli prawnie nie wchodzi to w jego kompetencje. Popatrzcie jak sformułowane są pytania. Nie ma opcji aby zachować stan dotychczasowy. Albo FR albo konstytucja z 1992.
ARK nie ma własnych sił zbrojnych. Najprawdopodobniej po referendum pojawi się oficjalnie armia rosyjska, nie jako turyści i nieoznakowane bojówki. Wątpię w możliwość wybuchu otwartych i pełnoskalowych walk zbrojnych. Możliwe będą działania na małą skalę oraz trudna na razie do oceny aktywność Tatarów Krymskich.
Ktoś wcześniej pisał o odcięciu przez Ukrainę gazu i prądu na Krym. To jest niemożliwe z tej prostej przyczyny, że na Krymie leży nienależący do ARK a należący bezpośrednio do Ukrainy Obwód Sewastopolski z rosyjską bazą Floty Czarnomorskiej... Odcięcie zasilania i zaopatrzenia byłoby niewskazane politycznie i militarnie. Z resztą już jest w bardzo nieciekawie dla Ukrainy, gdyż Rada Miejska wystąpiła o przyłączenie miasta do ARK a jego mieszkańcy będą głosować w referendum.