Chodzi o to, że media w Polsce pokazują jakieś 50 tyś. demonstrantów w Moskwie, którzy protestują przeciw Putinowi. Moskwa to nie cała Rosja, to po pierwsze, a po drugie 50 tyś. demonstrantów, to nie opozycja. Przeciwnicy cara siedzą w łagrach, są na tamtym świecie, albo za granicą, a i tak nie było ich zbyt wielu. Nawet odpowiednio przygotowane komentarze i newsy, nie są w stanie konkurować z blisko 70% poparciem udzielonym Putinowi przez Rosjan.
Nie ma RZEKOMEJ nienawiści, tylko jest PRAWDZIWA nienawiść i to płynąca ze strony Rusinów (w ogóle to nazwa Ukraina jest pejoratywna i nie wiem dlaczego tak zostało nazwane nowe państwo). Zachowywanie się tak jakby to byli nasi najlepsi przyjaciele i (tak jak wspomina Jascha) bracia, jest, dla mnie, nie do przyjęcia. Nie przekonuje mnie 'wujek, który ma dobre kontakty z Ukraińcami', bo trzeba się zastanowić z którymi. Zachodnimi, czy wschodnimi? Z którego regionu państwa pochodzą, ci dobrzy? Może to zrusyfikowani Polacy, czy Rosjanie? Bo na Ukrainie, dzisiaj jest tygiel narodowościowy. Potomków kozaków i Rusinów jest bardzo mało, a krótka historia niepodległego bytu ukraińskiego ukształtowała ich mentalność na poziomie Waffen SS Galizien. Byle zabić i zniszczyć. Powtarzam moją tezę - jedynym państwem, zdolnym do poskromienia zapędów wielkomocarstwowych Ukraińców jest Rosja. Polska i Litwa nie dały rady, dopiero Katarzyna Wielka ustabilizowała na dłuższy czas ich zapędy do wywoływania chaosu.
Osobiście twierdzę, że Ukraina, jako byt polityczny nie będzie nigdy zdolny do samodzielności, ani, tym bardziej, do występowania jako demokratyczny kraj, ubiegający się o miejsce w Europie. Po prostu oni nie mieli tego miejsca, nie mają i mieć nie będą. To, że na majdanie zmieniono Wiktora na Julie, nie znaczy kompletnie nic. Ukraińcy z Zachodu nie zrozumieją Ukraińców ze Wschodu, a willa Janukowycza nie jest niczym specjalnym w tamtym systemie politycznym, wywodzącym się ze skrzyżowania Bizancjum i Wielkiej Ordy.
Wracając do rzeczy: skoro już przegoni się Rosję, to co dalej? Niemcy wpompują miliard euro w Ukrainę? Polska przytuli kolejny, po Czeczeni i Gruzji kraj? Trzeba zrozumieć, że Polska i Litwa, kiedyś, w historii przegrała walkę o supremację w tym rejonie Europy i dzisiaj nie ma żadnej możliwości tej supremacji odzyskać. Jedynym pozostałym narzędziem dla nas, jest uporczywe i systematyczne umacnianie Polski w strukturach międzynarodowych, systematyczne zabiegi o poprawę koniunktury gospodarczej, społecznej i przemysłowej. Mądra polityka zachodnia i wschodnia, oraz postawienie w końcu na niemieckiego konia. Stosunki z Niemcami, per saldo mamy korzystniejsze, niż z Rosją, czy Ukrainą. Odwrócenie się tyłem do sezonowych państewek jest dla nas korzystne, bo wtedy będziemy mogli się skupić na czymś ważniejszym, niż wymachiwanie wyszczerbioną i zardzewiałą szablą w obronie ludzi, którzy nas szczerze nie lubią i traktują jako 'polskich panów', czyli kolonizatorów. Tak na marginesie - Ruś Czerwona była naszą kolonią (w podobnym systemie jak Syberia Rosji), ale została nam przez Moskwę zabrana. Przyglądając się stosunkowi do byłych kolonii, można zadać pytania: czy WB nadal aktywnie uczestniczy w życiu Indii? Czy w jej interesie jest aby Indie były silne i gotowe do walki? Odpowiedź jest przecząca, bo tak nigdy nie postępują, żadne państwa postkolonialne.
Na koniec wielkiego OT dodam, że całą tę zadymę traktuje w kategorii wewnętrznej sprawy Rosji. Nie zgadzam się ze zdaniem ś.p. Lecha Kaczyńskiego, że dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, a być może pojutrze Polska. Rosja robi porządki w swoim bagienku i jak ma siłę na to, to niech robi. Nam nic do tego i nie przekonuje mnie giedroiczowskie silna Ukraina, to silna Polska. Między bajki można włożyć politykę buforową i inne takie fantazję. Rosja, moim zdaniem, nie dojdzie dalej, jak do Dniepru, bo tam się, na swoim Zachodzie czuje się silna i bezpieczna. Tam realizuje, podobnie jak w Abchazji swoje interesy i tam zostanie.
Polsce nic nie będzie grozić, jeśli stanie się silnym, mądrym i samodzielnym państwem w mocno zakorzenionym w zachodnich strukturach, państwem, które prowadzi własną politykę, a nie występuje jako wioskowy głupek do bicia. Podobał mi się komentarz niemieckiego wiceministra (nie podam nazwiska), który odpowiadając na zarzut, że niemiecki przemysł właśnie w chwili największego chaosu podpisał kilka intratnych kontraktów z Rosją, stwierdził, że w Niemczech funkcjonuje wolnorynkowa i prywatna gospodarka i że ma to, w zasadzie, kompletnie we w d***. Tak bym chciał, żeby któryś z naszych szlachetnych panów polityków tak powiedział.